Żużel. Nadzieje na awans ciągle są

Nieoficjalnie mówi się, że do Rybnika już wpłynęło pół miliona złotych. Dzięki mądremu zarządzaniu, klub stawiany jest w roli faworyta tegorocznych rozgrywek. Już zeszły rok miał być tym przełomowym, jednak w barażach nie udało się pokonać Falubazu Zielona Góra. Mimo to, w Rybniku nadzieje na awans są jeszcze większe. Udało się zatrzymać Kacpra Worynę – lidera zespołu, wnuka legendarnego Antoniego Woryny i przede wszystkim wychowanka zespołu. To w nim pokładane są ogromne nadzieje. Z tego też względu parcie na triumf jest jeszcze większe, bo w wypadku ewentualnego braku awansu, Woryna najprawdopodobniej będzie szukał nowego pracodawcy.

To jednak nie jest powód do zmartwień na tu i teraz, bo o wiele więcej działo się przed sezonem. Największe zamieszanie wprowadził Grigorij Łaguta, zawodnik zawieszony w 2017 roku na dwa lata za stosowanie środków dopingujących. Prezes Krzysztof Mrozek zaciekle bronił Rosjanina i kara została skrócona do 21 miesięcy. Żużlowiec jeszcze w grudniu ubiegłego roku zarzekał się, że zostanie w Rybniku odpokutować swoje winy.

Jednak już w lutym, w świat poszła informacja, że będzie reprezentował barwy Speed Car Motoru Lublin. A planowany był występ Łaguty, od razu, po zakończeniu zawieszenia, czyli w maju. Miał też jeździć praktycznie za darmo, albo za niską pensję, co zresztą zaakceptował, ale obietnicy nie dotrzymał. W Rybniku musieli poszukać zastępcy. Rozmawiano o Gregu Hancocku, ale Amerykanin żąda zbyt wiele pieniędzy (podobno półtora miliona złotych za sezon), nie tylko od rybnickiego klubu, ale też od ekstraligowych zespołów, przez co wciąż pozostaje bezrobotny.

Żużel. Czy Kołodziej w końcu zaistnieje w GP?

Kolejnym zmartwieniem dla kibiców zespołu, mogą być zawodnicy, którzy przyszli do klubu przed startem sezonu. Najbardziej boli brak Nicka Morrisa, potencjalnego zastępcy Łaguty, który doznał kontuzji i nie mógł wziąć udziału w przegranym meczu (40:50) ze Startem Gniezno, co było niemiłą niespodzianką. Nie będzie też jeździł w najbliższym meczu przeciwko Orłowi Łódź, który pierwotnie miał się odbyć 6 kwietnia, ale został odwołany.

Źle spisują się również Siergiej Łogaczow oraz Linus Sundstroem, którzy w Gnieźnie punktowali tragicznie. Świetnie spisywał się natomiast Troy Batchelor, nieźle wyglądał Kacper Woryna, który jednak był zaskoczony warunkami na torze i nie pokazał pełni swoich niewątpliwych umiejętności. Oboje nie ustrzegli się błędów, podobnie jak Mateusz Szczepaniak, drugi po Australijczyku, najlepiej punktujący w rybnickiej ekipie.

Mimo porażki w Gnieźnie, nikt nie przekreśla szans Rybnika na zajęcie pierwszego miejsca na koniec sezonu. W tę niedzielę czeka ich prawdziwy sprawdzian, bo Orzeł Łódź to drużyna typowana jako ich najgroźniejszy rywal w walce o awans. Przeciwko łodzianom pierwszy występ ma zaliczyć Daniel Bewley – młody Brytyjczyk, któremu wróży się karierę podobną do Taia Woffindena. Ma zastąpić Łogaczowa.

 

Kacper Janoszka

 

ROW Rybnik – Orzeł Łódź, niedziela 21 kwietnia, 18.00 (transmisja Eleven)

Sędzia: Michał Sasień

Awizowane składy
Orzeł Łódź: 1. Hans Andersen, 2. Rohan Tungate, 3. Rafał Okoniewski, 4. Kai Huckenbeck, 5. Tobiasz Musielak, 6. Piotr Pióro
PGG ROW Rybnik: 9. Troy Batchelor, 10. Daniel Bewley, 11. Linus Sundstroem, 12. Mateusz Szczepaniak, 13. Kacper Woryna, 14. Przemysław Giera

Na zdjęciu: Kacper Woryna tradycyjnie powinien należeć do mocnych punktów rybniczan.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ