Andrzej Grygierczyk: Reprezentacja się szybko nam starzeje

Trwa wielka rozprawa nad taktyką gry reprezentacji Polski w meczach z Portugalią i Włochami. Podważane są kompetencje selekcjonerskie i trenerskie Jerzego Brzęczka.

Sprowadzają się one (rozprawy) do niepozostawiania suchej nitki na tym, co widzieliśmy w miniony czwartek i w minioną niedzielę.

Niektórzy, jak na przykład Jacek Ziober, niegdyś reprezentant Polski, sugerują, że Zbigniew Boniek w swoim wyborze się pospieszył, a z tego pośpiechu się pomylił, wskazując Brzęczka jako najlepszego w gronie kandydatów do stanowiska trenera naszej narodowej drużyny. Ale może prezes się zreflektuje i w mig go odwoła. W mig, czyli przed rozpoczęciem eliminacji Euro 2020.

Tak oto rozprawy przybrały kształt czegoś w rodzaju powszechnego ataku paniki. Łączony się ona ze zmasowanym atakiem na selekcjonera, co zostało pogłębione przez fakt nieuchronnego spadku z elitarnego szczebla Ligi Narodów na pośledniejszy.

Najbardziej Brzęczkowi dostało się za próby gry bez skrzydłowych, co w trakcie meczów było korygowane, ale już bez stosownych efektów.

Podejdźmy do sprawy przekornie. Otóż jeszcze kilka tygodni temu zastanawiano się, czy Brzęczek robi dobrze, powołując do reprezentacji Jakuba Błaszczykowskiego. Zarzucano mu ciągnięcie na siłę siostrzeńca – mimo że ten nie gra w klubie – a głównie pomaganie mu w przeskoczeniu Michała Żewłakowa w liczbie gier w reprezentacji.

O Grosickiego z kolei mało kto się upominał – ten przechodził kolejny etap swoich transferowych peregrynacji i też nie grał – acz w tym kontekście wypominano trenerowi nierówne potraktowanie Kuby i Grosika.

Na mecze z Portugalią i Włochami powołał już ich obu, co ze zbliżonych przyczyn – nie grają lub mało grają w klubach – wywołało może nie falę krytyki, ale kręcenie nosem, oczywiście z rozmaitymi odcieniami złośliwości.

I cóż się okazało? Ano to, że reprezentacja na obecności tych panów – niby wyeksploatowanych, niby odrzucanych w klubach na boczny tor – zyskuje. Co zarazem sygnalizuje inne problemy.

Po pierwsze – ten zysk nie przełożył się na zwycięstwa i nie wiadomo, czy będzie się przekładał na zwycięstwa w przyszłości.

Po drugie – czy mamy już dzisiaj, lub w perspektywie najbliższych miesięcy, taką personalną alternatywę na tych skrzydłach, by spokojnie myśleć chociażby o wspomnianych eliminacjach ME?

Zmierzam do tego, że kadra się nam starzeje, a nie ma jej kim odmłodzić. I można rozważać (narzucać) różne taktyki. Tylko co z tego, skoro wykonawcy nie kopną celnie piłki. Nie przyjmą jej „na raz”. Dadzą się dziecinnie ograć i jeszcze będą „umierać” z wysiłku w 70 min gry…