Wisła nie stoi już pod murem

* Co ciągnęło Wisłę na dno?
* Czy piłkarze dostają już regularnie wypłaty?
* Dlaczego klub nie organizuje wyjazdów dla kibiców?
* Czy Marzena Sarapata otrzyma zaległe pieniądze?

Mateusz Miga: Nad Wisłą wciąż wisi wewnętrzny dług wobec TS Wisła na kwotę 40 mln zł. Czy ten dług można umorzyć?
PIOTR OBIDZIŃSKI: – Tak naprawdę tego długu, z punktu widzenia przepływów pieniężnych, zgodnie z umowami nie ma. On wisi nad Wisłą ze względów podatkowych. Przy dobrej woli wszystkich stron, czyli Tele-Foniki, Wisły SA i przede wszystkim Towarzystwa Sportowego, można ten dług bezkosztowo umorzyć w ciągu pewnego okresu i można było to zrobić już dawno. Rozumiem, że nikt tych pieniędzy realnie nie chce. A umorzenie tego długu będzie ważne pod kątem poszukiwania inwestora. Nie trzeba będzie wyjaśniać, że realnie, z tych 80 milionów, połowy długu nie ma. Odpadłoby to złe pierwsze wrażenie.

Czemu nie zostało to zrobione do tej pory?
PO: – Nikt o tym nie pomyślał.
RAFAŁ WISŁOCKI: – Trzeba mieć wiedzę na te tematy.
PO: – Z Tomkiem Jażdżyńskim chwilę nam to zajęło, ale po miesiącu rozumiemy już w pewnym stopniu tę spółkę.

Rafał był blisko Wisły od dawna. A co pana, panie Piotrze, najbardziej zaskoczyło w Wiśle?
PO: – In plus ludzie i trzeba to bardzo wyraźnie powiedzieć. Jest tu bardzo fajny zespół ludzi, który chce działać. Przed chwilą odblokowywaliśmy limit koszulek (rozmowa odbyła się w czwartek wieczorem – przyp. red.), bo się okazało, że jest taka potrzeba. O 21 zapadła decyzja, dzwonię i to się dzieje od razu. Jak w dobrej firmie, a nawet lepiej.

PO: – Negatywnie zaskoczył mnie fakt jak Wisła był zarządzana. Nie tylko przez ostatnie miesiące, a przez dziesięciolecia. Do Wisły zawsze dokładano. Jeśli to robi poważny biznesmen, który traktuje klub jak swoją zabawkę, niech tak robi. Jeśli jednak do jakiegoś przedsięwzięcia ciągle dokładasz to wewnątrz wytwarza się natura organizacji nastawiona na dokładanie. Taki efekt socjalny. Jeśli ktoś wie, że dołoży mu się pieniądze, to jaką on ma motywację, by efektywnie pracować? Bardzo naturalny efekt. Taka była Wisła.

PO: – Problem zaczął się wtedy, gdy klub znalazł się w nowych rękach, a zarząd nie zmienił tej natury, nie zastanawiał się nad tym, że warto to zrobić. Przeciwnie – były podejmowane decyzje, jakby ktoś miał zaraz dosypać pieniędzy. Zarząd szedł w prestiżowe koszty stałe. Życie ponad stan, nieracjonalnie drogi i niepraktyczny autokar, najlepszy w Polsce catering dla VIP-ów, loty, hotele itd. Kropla do kropli i uzbierała się duża kwota. Niby ten autokar to nie jest taki duży koszt, ale w skali trzech lat są to dwa miliony złotych wyrzucone na głupi pomysł. Można był dostać podobny autokar, może trochę gorszy, w barterze. W mojej opinii to nie jest tak, że ktoś wszedł i rozkradł. Inaczej – ktoś wszedł i nie zmienił zasad, a jednocześnie dobrze żył. A uważam, że doprowadzenie do upadku i tak długo zajęło. Płynność finansowa skończyła się dwa lata temu, po pół roku rządzenia poprzedniego zarządu. Potem jechali na marce klubu, pożyczaniu pieniędzy od różnych instytucji, od kibiców, od sponsorów brano kasę a conto.

RW: – Kilka umów sponsorskich mamy wyczyszczonych do przodu.

PO: – Nie chcę rzucać żadnych oskarżeń. Widzę to w kategoriach przejęcia organizacji i braku pomyślunku, co z nią zrobić. niż działalności stricte przestępczej. Raczej niegospodarność niż zła wola, tak to widzę, choć fakt, że byli pozatrudniani ludzie z otoczenia…

Umowa leasingu autokaru faktycznie jest tematem, bo pojazd na zakończenie umowy przechodzi na własność operatora, firmę Antrans, tak?
PO: – To skomplikowana czwórstronna umowa, są w niej Operator, Sprzedawca, Wisła i leasingodawca. Na koniec autokar może przejść na Operatora, ale nie musi. Pomysł umowy jest dobry, idea jest biznesowo sprytna. Pomysł był taki, by autokar, gdy nie jest potrzebny Wiśle, jeździł dla kogoś innego. W ten sposób autokar miał się sam spłacać.

I jeździł nim ktoś inny?
PO: – Nie. Tego autokaru nikt nie chce. Jest za długi, ciężko nim zawrócić i ma niewygodne siedzenia. Nawet piłkarze nie chcą nim jeździć, ale taki model wybrano. Wiem, że Operator chciał sam kupić autokar, dużo bardziej praktyczny, który byłoby łatwiej wynajmować.

Nigdy nie słyszałem, że ten autokar można było wynająć. Kto się miał tym zajmować?
PO: – Operator. Ale problem polega na tym, że… im z punktu widzenia biznesowego nie do końca zależy na tym, żeby go wynajmować, a i klub nie do końca pozwalał na wynajem. Pomysł gospodarczy był doskonały, ale wykonanie było nieudane, a przedmiot leasingu został źle dobrany. Jak robisz taką skomplikowaną umowę musisz zapewnić, by wszyscy jechali na jednym wózku. Żeby wszystkim się opłacało, bo inaczej taka umowa się wywali, albo będzie tak jak teraz. Ta umowa to koszt po stronie Wisły, całkowicie ponad stan.

Wisła ma ponoć zaległości wobec Marzeny Sarapaty. Uregulujecie te sprawy?
RW: – Z tymi wypłatami wstrzymamy się do czasu zakończenia śledztwa.

Zeznawał pan w tej sprawie?
RW: Nie, ale przekazałem prokuraturze informację, że jesteśmy do dyspozycji, jeśli byłyby potrzebne dokumenty czy zeznania. To było jeszcze wtedy, gdy sprawę prowadziła prokuratura krakowska. Niedawno sprawa została przeniesiona do Poznania i do tej pory czekamy z ich strony na jakiekolwiek informacje, by móc przekazać nasze stanowisko. Zależy nam na tym, by ta sprawa została jak najszybciej wyjaśniona, bo tam są pieniądze, które mogą wrócić do Wisły.

O jakich pieniądzach pan mówi?
RW: – O takich, co do których może się okazać, że nielegalnie trafiły na konta ludzi, do których trafić nie powinny. Może się okazać, że były transfery pieniężne do osób, które nie wykonywały żadnej pracy na rzecz klubu albo wykonywały tę pracę w zakresie zupełnie innym niż kwota, którą otrzymywali na podstawie dokumentów podpisywanych przez zarząd czy radę nadzorczą.

Dlaczego klub remontował biura na stadionie Wisły bez pełnego uzgodnienia tego z Miastem? Teraz trwa spór o 727 tysięcy złotych.
RW: – To dla nas też zagadka. Umowa z jednej strony na to pozwalała, ale zostało to zrobione w oczywisty sposób podważalny. W praktyce zarząd klubu zamiast rozmawiać z osobami, które reprezentują jednostki miejskie odpowiedzialne za tę sprawę, rozmawiał z kierownikami, urzędnikami niższego szczebla. My przyjęliśmy teraz nieco inny sposób działania.

Wisła ponad 2 miliony złotych jest winna agentom piłkarskim.
PO: – Na tym rynku jest dobra płynność, agenci chcą mieć dobre relacje z klubami, bo biznes musi się kręcić, więc nie windykują tych należności. Nie mając gotówki można to łatwo odkładać, ale nie w nieskończoność… Teraz my rozbijamy się o to.

To ma krótkie nogi, bo prędzej czy później klub znów będzie musiał coś załatwić z danym agentem.
PO: – O to chodzi. Teraz my chcemy zrobić poważny transfer, dzwonię do agenta, a on mówi: „OK, ale najpierw mnie spłać”.

Wielu jest takich agentów?
RW: – Kilkunastu, a być może nawet ponad 20.

Czy to prawda, że aż 20% kontraktu z LV Bet trafia na konto pośrednika?
PO: 12%.

Czy piłkarze otrzymali jakieś kolejne przelewy oprócz tych po otrzymaniu pożyczki na 4 mln zł?
PO: – Na dzisiaj, po ugodach i wyrozumiałości wielu obecnych i dawnych piłkarzy klubu oraz tytanicznej pracy działu sportu, nie ma opóźnień w wypłatach i dalej nie powinny one być większe niż kilka-kilkanaście dni.

Jak wygląda sprawa płatności za transfer Mateusza Lisa?
RW: – Jesteśmy w kontakcie z Lechem, więc sprawa jest w toku. Dostaliśmy od Lecha trochę więcej czasu.
PO: – Lech się świetnie zachował i mam nadzieję, że jakoś to dogadamy. Obecnie mamy chwilową płynność finansową. Bardzo o nią dbamy. Pierwszy miesiąc przeznaczyliśmy na pozyskanie potrzebnego kapitału, więc płaciliśmy tylko to, co było związane z zatrzymaniem piłkarzy, abyśmy byli pewni, że wyjdziemy na boisko. Teraz mamy nieco lepszą płynność, ale nadal płacimy tylko rzeczy kluczowe. Wracając do tego nieszczęsnego autokaru. Zakładam, że nikt nam go teraz nie odbierze, bo nie będzie czym jeździć, a nawet jak odbierze, to niewielka strata. Opłata tego leasingu to dla nas odpływ gotówki. Na początku roku Socios niepotrzebnie zostało poproszone, by zapłacić ratę leasingu, bo teraz im więcej o tym myślę to tym częściej dochodzę do wniosku, że trzeba było z tego zrezygnować i zamknąć się na dotychczasowej stracie. Oddać ten autokar. Kazać go wycenić, więcej tego nie płacić, nie mieć tego wśród kosztów stałych.

Jak można to rozwiązać?
PO: – Nie wiem. Na dniach to rozwiążemy. Mój zespół pracuje nad analizą danych. Muszę znać wartość rynkową tego autokaru, Operator robi też wycenę i czekamy na jej wynik.

Jaka jest opłata miesięczna?
PO: – 7 tysięcy euro. Tyle zarabia porządny piłkarz. Operator płaci za paliwo na wyjazdy meczowe i obsługę autokaru.

Ile wam brakuje do tego, by zapewnić licencję na nowy sezon i płynność do końca obecnych rozgrywek?
PO: – Nic. Co prawda nie mamy jeszcze w pełni sformalizowanego pokrycia wydatków na pensje po ostatnich zmianach w kadrze tj. umów wspierające transfery (m.in. Sławomira Peszki czy Vukana Savićevicia – przyp. red.). W poniedziałek zbierzemy to w całość, bo tego dnia pracę zaczyna dodatkowy doradca od finansów. Do tej pory, ratując klub, działaliśmy z dokładnością do miliona. Nie można było tego robić dokładniej, bo było mnóstwo czynników niepewności i po stronie przychodowej i po stronie kosztowej. Nie wiedziałem, jak pójdzie nam podpisywanie ugód, nie wiedziałem też, jak pójdzie emisja akcji, sprzedaż karnetów, sprzedaż koszulek… Na każdej koszulce z linią życia zarabiamy po około 50 zł. Z minuty na minutę te akcje ratują nam płynność i zaraz się może okazać, że możemy jeszcze podziałać na rynku transferowym. Każde miejsce wyżej w tabeli to realne pieniądze. Oczywiście, nadal potrzebujemy 45 mln zł dodatkowego finansowania, które może być rozłożone w czasie np. na rok. Jestem przekonany, że od razu po takim zastrzyku Wisła – odpowiednio zarządzana – będzie generować zyski.

Pan Rafał pracuje w Wiśle SA społecznie. A pan Piotr?
PO: – Przez pierwszy miesiąc, gdy uczestniczyłem w akcji ratunkowej, to pracowałem całkowicie społecznie. Zostałem o to poproszony przez Bogusława Leśnodorskiego, który zagaił mnie w Zakopanem. Odpowiedziałem mu, że faktycznie mam teraz trochę czasu, bo wysypał mi się akurat projekt w Arabii Saudyjskiej. Boguś chciał mnie, bo wspólnie z nim i Maciejem Ślusarkiem robiliśmy już bardzo trudne tematy na pograniczu sportu, biznesu i polityki. Jestem mocno związany z ich kancelarią LSW, a chodzi tu o szeroko rozumianą lojalność biznesową. Leśnodorski, Ślusarek nie zostawiają ludzi w potrzebie, a ja kiedyś w takiej sytuacji byłem i przekonałem się o ich lojalności na własnej skórze. Gdy teraz Bogusław powiedział mi, że pomaga Wiśle to miałem sekundę na namysł. Zgodziłem się. Poznałem się potem z Rafałem, który oczywiście musiał mnie zaakceptować.

PO: – Na razie wykonaliśmy podstawową robotę, czyli szybkie cięcie kosztów, odzyskanie licencji – taką profesjonalną pracę menedżerską – tzw. quick wins. Oczywiste jest, że nie mogę dalej do tego dokładać. Przygotowując emisję akcji umówiłem się więc, że wezmę nieduży procent od tego przedsięwzięcia, o ile zakończy się sukcesem. Chodzi o pokrycie moich kosztów, a nie zarobek.. Akcja się udała, więc wezmę procent, rozłożony oczywiście na raty. W porównaniu z dotychczasowymi pensjami zarządu to będzie wielokrotnie mniejsza kwota. Przez pierwszy miesiąc dołożyłem cały swój czas. Cieszyłem się, że mogłem pracować tutaj i robić coś, co jest potrzebne. Muszę tu zaznaczyć, że w na przykład w marcu jestem w Wiśle tylko “part-time”, bo mam już podpisany kontrakt po 650 euro za dzień mojej pracy – na szczęście tu w Polsce i na szczęście rozłożony na pojedyncze 10 dni przez cały miesiąc. Miałem to sprzedane jeszcze zanim wiedziałem, że trafię do Wisły.

A wynagrodzenie dla kancelarii LSW? Przecież przy Wiśle pracuje cały sztab ludzi.
RW: – W tym momencie jest to pro bono. Jakbyśmy to liczyli w kwotach to jest kilkaset tysięcy złotych.

Kiedyś to zostanie rozliczone?
RW: – Nie, ale będziemy się zastanowić w jaki sposób możemy się zrewanżować. Wiem, że Bogusław na to nie liczy, jednak będziemy proponować, by kancelaria LSW obsługiwała nas w przyszłości już po normalnych stawkach. A czy na to się zgodzą to nie wiem.
PO: – Dział prawny w Wiśle jest dziwny, musi zostać wsparty. Chciałbym, aby LSW w tym było, ale oni wiedzą, że w Wiśle nie ma pieniędzy. Praca LSW wykonana na rzecz Wisły wyceniana jest na pół mln złotych i to nie po cenach rynkowych, a po kosztach. Jestem po spotkaniu z katowickim oddziałem LSW. Są gotowi dać nam cały sztab ludzi na tych samych zasadach co jestem tu ja – „po kosztach”.

Jarosław Królewski jest bardzo aktywny w sprawie Wisły. On ma pełnomocnictwo na reprezentowanie klubu?
RW: – Jest pożyczkodawcą, ale mamy też podpisane z nim pełnomocnictwo na reprezentowanie spółki akcyjnej.
PO: – To jest wizjoner, facet z innego świata. Pamiętam pierwsze spotkanie na Okęciu w Warszawie, z nim, z Tomkiem Jażdżyńskim. W moim życiu tylko kilka razy miałem tak, że na chwilę realnie zaniemówiłem z wrażenia – głównie jednak było to z powodu kobiecego piękna, ale też raz czy dwa kiedy nie nadążyłem za szybkością czyjegoś myślenia – dziwnym trafem zawsze byli to ludzie ze ścisłego topu biznesu. Po minucie rozmowy z Jarkiem widzisz, że intelektualnie nie masz podejścia do gościa. Ja dość szybko liczę i uwielbiam liczyć, ale on liczy 4 razy szybciej ode mnie i czujesz w rozmowie, że to liczenie ma bezpośrednie przełożenie na szybkie, trafne decyzje.

Jesteście w kontakcie z Miastem. Co chcielibyście osiągnąć?
RW: – Najważniejsze jest prowadzenie skutecznego dialogu. W Mieście uważali, że brakowało ostatnio skutecznej komunikacji, a Miasto jest dla nas bardzo ważnym partnerem.

Chcecie zmienić warunki najmu stadionu?
PO: – Warunki najmu stadionu podlegają decyzji Rady Miasta i jest to ich suwerenna decyzja, ale w obopólnym interesie jest najrozsądniejsze możliwe zagospodarowanie stadionu. Jest kilka pomysłów.

Może pan podać przykłady?
PO: – Ta strona stadionu od parku powinna żyć. Brak tam knajp, sklepów, lokali.

Zawsze się mówiło, że ta trybuna jest na to nie gotowa, bo przestrzenie użytkowe są nieprzygotowane, brak systemu oddymiania itd.
PO: – To pytania do właściciela stadionu. Warto zwrócić uwagę, że jest to zupełnie inny stadion niż ten po drugiej stronie Błoń. Rozmawiajmy biznesowo. Przejeżdżając koło stadionu Cracovii widzę, że lokale są wynajęte, wszystko pięknie tam hula. Tutaj jest błąd projektowy i trzeba go rozwiązać, ale to już jest pomysł długookresowy. W krótkim okresie chcemy zwrócić uwagę, że trzeba znaleźć rozwiązania. Miasto wyciąga do nas rękę i widzimy to i doceniamy. Ale umówmy się – Legia czy Cracovia dzięki stadionowi zarabiają. To element finansowania klubu. W nowoczesnym futbolu stadion jest przychodem a nie kosztem. Co zrobić, by w Wiśle było tak samo? Trzeba coś zrobić, bo tak jak jest nie może zostać na dłużej.

Myślicie, że modernizacja stadion jest możliwa?
– Tak. Do tego musi dojść. Modernizacja stadionu i przyległości, która sprawi, że to przestanie być kosztem, a będzie chociaż się samo utrzymywało. Kraków ma wielki potencjał i ta okolica też. Wiem, że jest dobra wola ze strony Miasta, teraz trzeba to zgrać.

Co z Myślenicami? Poprzednie władze klubu miały pomysł, by przenieść bazę treningową gdzieś indziej.
RW: – Myślenice są dla nas ważne. Chcielibyśmy, żeby to się rozwijało, liczymy na dobrą współpracę, że wspólnymi siłami uda się wypracować optymalne rozwiązanie i dla nas i dla gminy Myślenice. Ale są też inne miejsca, które oferują nam tereny pod nasze inicjatywy. Za rok, za 18 miesięcy Wisła stanie przed takim wyzwaniem. Może się okazać, że otrzymamy dofinansowanie na budowę takiego ośrodka na jaki Wisła zasługuje.
PO: – W Myślenicach wszystko jest, brakuje tylko bazy noclegowej i kuchni. Stawiając ten ośrodek trzeba było postawić jeszcze te dwa kroki, dzięki czemu to miejsce mogłoby na siebie zarabiać. Zdejmijmy z Wisły te dwa koszty – Myślenice i stadion, rozsądnie zarządzajmy drużyną, a wyjdziemy na prostą.

Jest szansa wyjść z tej umowy w Myślenicach? To umowa trójstronna między Tele-Foniką, spółką gminną Sport Myślenice, a Wisłą.
PO: – Nie. Długookresowo z Myślenic trzeba zrobić sprzedawane centrum szkoleniowe. Gdy nie trenuje tam Wisła dzielisz się z rynkiem swoim aktywem. Stadionem też trzeba się dzielić – niech odbywają się tam konferencje, niech będą tam sklepy, knajpy. Im szybciej tym lepiej. W Myślenicach nie możemy wyjść z tej umowy, a to milion złotych rocznie i to zabezpieczony cesją na pieniądzach z praw telewizyjnych. Absurd, że ktoś się na tę cesję zgodził. Ta umowa nie daje żadnej elastyczności.

Tak to zostało skonstruowane, gdy Bogusław Cupiał sprzedawał klub Jakubowi Meresińskiemu.
PO: – Tak. Zabezpieczał się na wszystkim i robił to idealnie. Znam ten schemat. Przez wiele lat pracowałem w różnych rozwijających się krajach – Ukrainie, Rosji, Tanzanii, Nigerii, Kazachstanie czy Arabii Saudyjskiej. Gdy robisz tam biznes z kimś lokalnym to musisz grać adwokata diabła. Najlepiej jakbyś też mu dał prawnika, który będzie pracował w jego interesie. W innym przypadku ty go rozjedziesz, ale zapomnisz, że robiąc to rozjeżdżasz też transakcję, bo w którymś momencie to przestaje mieć sens, druga strona nie ma w tej umowie swojego interesu. I tak się stało w przypadku Meresińskiego. Tele-Fonika go rozjechała tworząc ten deal – tu dała dała cesję na płatności za akcje, tu za Myślenice, tam podpisała umowę na najem loży itd.

A później te warunki przejęło Towarzystwo Sportowe.
PO: – Tak. Meresiński był tak napalony, że zgodził się na wszystko, a przy takich warunkach to musiało się skończyć upadkiem.

Więc prawnicy Cupiała wykiwali Meresińskiego, a pośrednio też TS.
PO: – Nie wykiwali, bo oni mają dobrych prawników i mieli za zadanie zabezpieczenie jego interesów. Ja nikogo nie oceniam tylko opisuję sytuację. Po przejęciu klubu zabrakło restrukturyzacji, dlatego to skończyło się tak jak się skończyło.

Część kibiców zdenerwował fakt, że nie organizujecie wyjazdów na mecze poza Krakowem.
RW: – Musimy znaleźć kogoś, kto się tym zajmie. Pytałem kilka osób, indywidualności, które mają pojęcie o tym, jak wyglądają wyjazdy i nikt nie był gotowy, by się tym zająć.

Boją się osób związanych z SKWK?
RW: – O to trzeba byłoby zapytać ich samych. Od pięciu, sześciu osób usłyszałem odpowiedź negatywną. Nikt nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności za ten wyjazd. A teraz wszyscy krzyczą, że klub nie podjął się organizacji. My jako władze klubu fizycznie nie jesteśmy w stanie tego zorganizować. Czekam, co się wydarzy podczas pierwszego meczu u siebie. Jeśli wszystko będzie OK na meczu ze Śląskiem to możliwe, że już na mecz z Lechią uda nam się zorganizować jakąś grupę, która pojedzie do Gdańska. A może zaczniemy od Kielc, dokąd moglibyśmy pojechać specjalny pociągiem i połączyć w ten sposób duża grupę ludzi, stałych wyjazdowiczów.

Jaki jest w tej chwili status SKWK?
RW: – W tym momencie nie mam sygnałów, by oni chcieli prowadzić na stadionie jakąkolwiek działalność. Zarząd SKWK zmierza w kierunku tego, że ta działalność będzie wygaszana. Klub nie ma z nimi żadnej umowy, bo wszystkie obowiązujące wcześniej zostały rozwiązane. Komunikacji z nimi w tej chwili praktycznie nie ma.

Opiszcie proszę alternatywną rzeczywistość Wisły. Nie pojawia się ratunek na początku stycznia. Co dalej?
PO: – Zaczęło się od wpisu Leśnodorskiego na Twitterze, szybko skumali się z Jarkiem Królewskim. Bodek miał wiedzę, umiejętności i kancelarię gotową pracować za darmo, umiejącą przeprowadzić każdy deal. Jaro, który jest polskim Billem Gatesem z wizją, geniuszem i pieniędzmi na stole. I do tego Tomek Jażdżyński. To się musiało przewałkować, ale jakby się zaczęło dzień później to byłoby za późno. Nie zdążyliby dać pożyczki i następnego dnia za darmo odszedłby Martin Kostal, jeszcze ze dwóch następnego dnia, już by nie było zespołu. A jakby nie było zespołu to by nie było po co pożyczać. Później zdecydowaliśmy się na emisję akcji. Rewolucja w biznesie pojawia się we wszystkich instytucjach otaczających futbol światowy. Narzędzia informatyczne dają możliwość, że wpływ kibiców może być teraz zinstytucjonalizowany do poziomu akcjonariatu. To rewolucja, która pokazuje, jak będą wyglądały spółki w przyszłości.

Walne zgromadzenie akcjonariuszy Wisły odbędzie się na Błoniach? To ponad 9 tys. ludzi.
PO: – Zobaczymy, jak połączyć praktykalia i prawo, żeby każdy miał zagwarantowane swoje prawa, ale żeby to się dało rozsądnie zorganizować. Pamiętajmy, że formalnie to tylko subskrypcja, akcje muszą jeszcze zostać fizycznie dostarczone.. Filozoficznie myśląc to tego typu emisje i akcjonariaty wymuszają rozwój systemu prawnego. Muszą być możliwe głosowania przez internet.

Z moich informacji wynika, że w sprawie sprzedaży klubu rozmawiacie z trzema wyselekcjonowanymi już podmiotami.
PO: – Mamy podpisane siedem lub osiem umów o zachowanie poufności, a tych podmiotów zainteresowanych jest więcej. Żaden z nich póki co nie przedstawił pełnych, wiarygodnych ani przekonywujących dokumentów, ale niektórzy wydają się być sensowni. Natomiast doprowadziliśmy do tego, że Wisła nie pali kasy i nie ma tu patologii więc nie jesteśmy pod murem. Zobaczymy też, jak wypadną mecze i to jest nasze ryzyko.

PO: – W naszym gronie są różne filozofie i pomysły co do inwestora czy inwestorów. W ramach naszej grupy mamy bardzo zróżnicowane atuty. Leśnodorski ma wielkie doświadczenie prawne i piłkarskie, Jażdżyński doświadczenie z wielkiego korporacyjnego biznesu technologicznego, a Jarek to, najnowocześniejsze technologie. Trochę w życiu już widziałem, ale praca przy Wiśle w tym gronie daje mi wielką satysfakcją. Dzięki właśnie technologii zarządzamy w czasie rzeczywistym, nie ważne, gdzie jesteś, czy akurat jeździsz na nartach, decyzje podejmujemy płynnie i to jest podstawa nowoczesnego zarządzania.