Górnik Zabrze nie zatrzymał Legii

Początek rywalizacji był bardzo intensywny w wykonaniu Górnika, który od pierwszego gwizdka przejął inicjatywę i wypracował znaczącą przewagę. Zabrzanie nieustannie gościli na przedpolu gospodarzy, ale gra układała się po myśli zespołu Marcina Brosza tylko do pewnego momentu. Punkty zwrotne stanowiły kiks Damiana Kądziora, który przy próbie dośrodkowania z rzutu rożnego poślizgnął się niefartownie i w ogóle nie dostarczył piłki partnerom, a następnie zmarnowana – a naprawdę trudno o lepszą – sytuacja Igora Angulo. Po cudownym, znamionującym wręcz klasę, a przynajmniej możliwości, na światowym poziomie podaniu Szymona Żurkowskiego doświadczony Bask znalazł sam przed Arkadiuszem Malarzem. Miał sporo czasu na skuteczne wykończenie ataku. Postanowił wykonać zwód na swoją słabszą, prawą nogę, w efekcie wygonił się nieco za narożnik pola bramkowego, a po ominięciu golkipera Legii kopnął w zewnętrzną część słupka.

Od tego momentu goście mogli zapomnieć o dominacji. O ile wcześniej stołeczny zespół przedzierał się na przedpole bramki Loski sporadycznie, o tyle zaprzepaszczona okazja Angulo podziałała na graczy Deana Klafuricia pobudzająco. Sygnały do przejęcia kontroli nad spotkaniem dawał przede wszystkim najmłodszy w warszawskiej ekipie Sebastian Szymański. I to on w 22 minucie w sprytny sposób wykorzystał rzut wolny podyktowany tuż zza linii bocznego pola karnego. Mimo obecności aż trzech zabrzańskich defensorów w polu bramkowym, piłka minęła wszystkich, a zupełnie zdezorientowany Tomasz Loska próbował się zebrać zbyt późno, aby interweniować skutecznie.

Później – już do zakończenia pierwszej części – to jednak golkiper KSG pracował na miano Piłkarza Meczu, ratując przyjezdnych co najmniej dwukrotnie przed utratą kolejnych goli. A i wcześniej, konkretnie w 14 minucie, błysnął refleksem przy uderzeniu z dystansu Szymańskiego, kiedy odbił piłkę na rzut rożny. Po strzałach Michała Kucharczyka z kilku metrów i Miroslava Radovicia w okienko bramkarz Górnika także parował futbolówkę za końcową linię boiska. Czujnie i z dużym wyczuciem. Tak jakby chciał wszystkim udowodnić, że nie tylko Malarz ma prawo czuć się dotknięty pominięciem w szerokim mundialowym składzie przez selekcjonera Adama Nawałkę…

Po zmianie stron tempo spotkania siadło, emocje także nie były już na takim poziomie jak do przerwy. Górnik nadal grał ambitnie, ale wciąż fart był po stronie gospodarzy. Do tego stopnia, że w 75 minucie to Malarz zaliczył asystę drugiego stopnia przy samobójczym trafieniu Pawła Bochniewicza. Rosły stoper KSG – do tego momentu rozgrywający bardzo dobre zawody przy Łazienkowskiej – starał się wybić piłkę sprzed nóg Kaspra Hamalainena, ale uczynił to tak niefortunnie, że kopnął do własnej siatki. W skutecznej interwencji kadrowiczowi naszej młodzieżówki nie pomógł Dani Suarez, który na wcześniejszym etapie tej akcji przewrócił się, co ułatwiło Finowi ogranie lobem Loski, który wybiegł daleko nad przedpole i w ten sposób starał się uchronić zespół przed utratą drugiego gola. Niestety, z punktu widzenia zabrzan, bezskutecznie…

 

 

Legia Warszawa – Górnik Zabrze 2:0 (1:0)
1:0 – Szymański 22 min

2:0 – Hamalainen, 75 min

Legia: Malarz – Broź, Astiz, Pazdan, Jędrzejczyk – Vešović, Cafu (79. Rémy), Philipps, Radović (70. Hamalainen), Szymański (63. Antolić) – Kucharczyk.

Górnik: Loska – Wolniewicz, Suárez (82. Liszka), Bochniewicz, Koj – Kądzior, Matuszek (73. Smuga), Żurkowski, Urynowicz (60. Hajda), Kurzawa – Angulo.

żółte kartki: Broź, Philipps, Jędrzejczyk – Urynowicz, Wolniewicz.
czerwona kartka: Łukasz Broź (76. minuta, Legia, za drugą żółtą).

sędziował: Szymon Marciniak (Płock).