Babskim okiem. Wielobój Świąteczny

Święta, Święta, Święta… Czas bardzo uroczysty. Wyjątkowy. Piękna, pachnąca lasem choinka aż oczy rwie. I pewnie zaraz rozbłyśnie feerią świateł.


Pod nią prezenty… Z okolic kuchni dochodzą niezwykle smakowite zapachy. Aż ślinka cieknie. My, odświętnie przyodziani, z opłatkiem w rękach… W rodzinnym gronie siadamy do świątecznej wieczerzy. Ale żeby wszystko było tak pięknie, najpierw trzeba się nad tym sporo napracować. Nic się samo nie zrobi. Ja, wszystko to, co wówczas robimy, nazywam – tak po sportowemu – „świątecznym wielobojem”. Dlaczego? Zaraz postaram się wyjaśnić. Więc pierwszą jego konkurencją jest bieg z przeszkodami. Mamy z nim do czynienia wówczas, kiedy z wywieszonym – dosłownie – językiem, biegniemy w ostatniej chwili do sklepu. Przecież zaraz go zamkną, a my musimy zdążyć. Inaczej grozi to katastrofą, bo zapomnieliśmy odebrać zamówiony wcześniej barszczyk.

A tu na naszej drodze staje grono przyjaciół, którzy już zaczęli świętować… Są w znakomitych nastrojach. I pokonanie takiej przeszkody jest bardzo, bardzo trudne. Ale w domu czeka na nas rodzina! Trzeba zatem ją pokonać, chociaż to wcale takie łatwe – wierzcie mi – nie jest. Drugą konkurencję ja, na swój własny użytek, nazywam curlingiem. Nie ma ona z nim nic wspólnego, ale jest naprawdę bardzo podobna. To polerowanie lodu przed sunącym po nim kamieniem przypomina – wypisz, wymaluj – froterowanie parkietów na wysoki połysk. Praca może niezbyt wdzięczna, mało lubiana i pewnie dlatego w naszych domach parkietów teraz coraz mniej…

No a jeszcze – żebym nie zapomniała! – akrobatyka w połączeniu z gimnastyką sportową. Nie wiecie co to takiego? Otóż jest to wieszanie świeżo wypranych firanek! Wysoko, czasem nawet bardzo, bo przecież pod sufitem. Nawet z drabiny trudno sięgnąć. No i uważać bardzo trzeba, żeby się to katastrofą nie skończyło. A żabkami trzeba – nie tylko firanki, ale i zasłony – w odpowiednim miejscu złapać i przypiąć, bo musi być równo i elegancko. No i jeszcze wycieranie kurzu z miejsc nawet najtrudniej dostępnych, mycie lamp… I w ogóle roboty cała masa. Niektóre z tych „konkurencji” kojarzyć się mogą nawet z taternictwem lub alpinistyką. No i nie wolno zapomnieć o podnoszeniu ciężarów.

To chyba główna z przedświątecznych konkurencji. A wie o tym każdy, kto zakupy świąteczne robił. Ile to się więc człowiek musi natrudzić, nim zasiądzie za świątecznym stołem. A potem, „dzięki” temu pysznemu jedzonku, tłuszczyk się nam tu i ówdzie odkłada. No i potrzebna lekka dietka. I to koniecznie. I pobiegać by dobrze było… Więc może i w czasie świąt pamiętajmy o tym. Wyjdźmy na spacer. Chociaż krótki. Dajmy dobry przykład naszym dzieciom. Bo czym skorupka za młodu nasiąknie… I pamiętajmy, że ruch to zdrowie. A w ogóle to kończę, bo sama na zakupy lecieć muszę i brać się za świąteczne przygotowania. Wesołych Świat i wszystkiego najlepszego życzę!


Na zdjęciu: Czym skorupka za młodu nasiąknie… Dajmy więc dobry przykład naszym dzieciom. I pamiętajmy, że ruch to zdrowie.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus