Finał jak pasjonujący kryminał

Rozmowa z Piotrem Rzepką, byłym piłkarzem klubów francuskich: SC Bastia, En Avant Guingamp, FC Annonay, AC Ajaccio.


Serce panu krwawi, że Francja nie została mistrzem świata?

Piotr RZEPKA: – Zawsze kibicuję Francji, no chyba, że grają z naszą reprezentacją, wtedy ściskam kciuki za biało-czerwonych. Po cichu jednak sympatyzowałem z Leo Messim, który jest na topie ponad 10 lat i życzyłem mu, żeby w końcu został mistrzem świata. Nie mam zatem rozdartego serca z powodu porażki „trójkolorowych”, bo osłodził mi ją fakt, że to drużyna Messiego sprzątnęła im tytuł sprzed nosa.

Gdyby w turnieju grał Karim Benzema, wynik decydującego meczu byłby inny?

Piotr RZEPKA: – Trudno wyczuć. Do momentu strzelenia kontaktowego gola Francja nie istniała, nie była sobą na boisku. Do tego momentu było to jednostronne widowisko, Argentyna robiła co chciała, nie poznawałem „trójkolorowych”. Drużynie Didiera Deschampsa brakowało pomysłu, dynamiki i pewności siebie, Francuzi zachowywali się nerwowo, notowali niewymuszone straty piłki. Nie potrafili sobie poradzić z pressingiem rywali. Dlatego trener Deschamps jeszcze w I połowie zdjął z boiska dwie swoje gwiazdy, w 41 minucie boisko opuścili Olivier Giroud i Ousmane Dembele, ale to nic nie dało. Początek drugie połowy w ogóle nie różnił się od całej pierwszej połowy.

Fot. Jakub Kaczmarczyk/PressFocus

Dla mnie ten finał był tak interesujący, jak czytanie dobrego kryminału, z nagłymi zwrotami akcji. Podziela pan moją opinię?

Piotr RZEPKA: – Tak, chociaż na początku skutecznie nas usypiano. Czytający pozostał przy tej książce, ponieważ liczył, że w końcówce wydarzy się jeszcze coś nieoczekiwanego. To bowiem nie pasowało do Francuzów, że byli tak bezradni.

Co pan pomyślał, gdy Angel Di Maria w finałowym pojedynku strzelił drugiego gola dla Argentyny? Że jest już „posprzątane”? Nie oszukujmy się, do tego momentu mecz – jak pan trafnie zauważył – miał jednostronny przebieg.

Piotr RZEPKA: – W tym momencie było mało prawdopodobne, że Francuzi jeszcze wrócą do gry. Kłopoty Argentyńczyków zaczęły się w momencie, gdy Di Maria zszedł z boiska, bo mniejsze było zagrożenie na bokach boiska, zabrakło tam zawodnika, który z łatwością wygrywał pojedynki jeden na jeden.

W finale zagrały dwie najlepsze drużyny na tych mistrzostwach?

Piotr RZEPKA: – Na pewno tak, ale do tego grona dołączyłbym jeszcze Brazylię. „Canarinhos” mogli przegrać tylko sami ze sobą i dokonali tej „sztuki”, tracąc gola z Chorwacją po kontrataku. Zamiast szanować piłkę, koniecznie chcieli strzelić drugą bramkę. Tak dobrej drużyny jak w Katarze Brazylia nie miała od 20 lat! „Canarinhos” zgubiła zbytnia pewność siebie, prowadząc z Chorwacją myśleli, że są silni i bezkarni. Szybko zostali sprowadzeni na ziemię.

Czym zaimponowali panu w turnieju w Katarze Argentyńczycy?

Piotr RZEPKA: – To był nie tylko powiew młodości i świeżości, przekonaliśmy się, ile znaczy w piłce nożnej głowa. Chociaż przyznajmy szczerze, że w końcówce dogrywki z Francją Argentyna wróciła „z dalekiej podróży”. Czym mi zaimponowali Messi i spółka? Byli fantastycznie przygotowani technicznie do grania, do tego doszedł silny mental, no i to przeobrażenie Messiego od meczu z Polską. Dziesięć miesięcy wcześniej chciał zakończyć karierę w reprezentacji, a tutaj stał się katalizatorem. Przekonaliśmy się, ile zależy od geniuszu Messiego. On odłączył swój układ nerwowy, nie tylko przy rzutach karnych. Dał pewność siebie kolegom z zespołu, nawet wtedy, gdy po jego stracie Francja strzeliła wyrównującego gola. W Katarze Argentyna pokazała, że jest typową drużyną turniejową, z meczu na mecz była lepsza.

Dla pana „czarnym koniem” turnieju też było Maroko?

Piotr RZEPKA: – Tak uznała większość kibiców i fachowców, ale mój typ będzie inny i z pewnością zaskakujący. To fajnie, że Maroko zaszło tak daleko w turnieju, ale oni nastawiali się wyłącznie na kontratak. Zaczynali ładnie grać dopiero w momencie, gdy… przegrywali. Przy tej okazji pragnę zauważyć, że trzynastu, a może nawet piętnastu reprezentantów Maroka, ma paszporty innych krajów, Francji, Belgii, Hiszpanii. Dlatego na „czarnego konia” wybieram… Argentynę. Pewnie wielu w tym momencie złapie się za głowę, jak mistrz świata może być „czarnym koniem” turnieju, skoro wymieniano go w gronie faworytów?! To tylko pozornie paradoks. Ale proszę zauważyć, że w meczach z Holandią i Francją Argentyńczycy prowadząc równicą dwóch bramek dopuścili do rzutów karnych. I wyszli z opresji obronną ręką, demonstrując żelazne nerwy.

Z tych tzw. „maluczkich” kto zrobił na panu największe wrażenie? Bo przyznam szczerze, że na mnie Japonia…

Piotr RZEPKA: – Na pewno zwycięstwa z Niemcami i Hiszpanią zrobiły wrażenie. Ale z dobrej strony pokazały się też inne drużyny, teoretycznie dużo słabsze, jak Korea Południowa, czy Kanada. Ten turniej obfitował w niespodzianki, dlatego był ciekawy i emocjonujący. No i zespoły prezentowały, z nielicznymi wyjątkami, dobry poziom.

Trudno nie poruszyć wątku polskiej reprezentacji. Wyjście z grupy to duży sukces, czy taki sobie?

Piotr RZEPKA: – Dla statystyków na pewno jest to sukces, ponieważ po 36 latach znowu wyszliśmy z grupy eliminacyjnej. Wynik jest przecież najważniejszy, z niego jest rozliczany selekcjoner. Mnie martwiła jednak bardzo ważna rzecz, mianowicie nastawialiśmy się do gry bardzo defensywnej, a przecież futbol sam w sobie jest fajną i optymistyczną dyscypliną sportu. W grze biało-czerwonych zabrakło mi determinacji. Na przykład nasz boczny obrońca Matty Cash w lidze angielskiej słynie z tego, że jest bardzo ofensywnie usposobionym defensorem, tymczasem na turnieju w Katarze ktoś założył mu hamulce na nogi.

W mojej ocenie nie został wykorzystany ogromny potencjał ofensywny drzemiący w naszych piłkarzach. Zgodzi się pan ze mną?

Piotr RZEPKA: – Niestety tak. Dla mnie regularnie, przynajmniej 15-20 minut w każdym meczu, powinien grać Kamil Grosicki. W meczu z Francją „Grosik”pokazał, że nie boi się pojedynków jeden na jeden i może zdziałać wiele dobrego w polu karnym przeciwnika. Owszem, młodzi piłkarze dostali szansę, „łapali” minuty i bardzo dobrze, ale byli „podtopieni”, nie podejmowali ryzyka, co było ze szkodą dla poczynań ofensywnych naszego zespołu. „Bicie” minut to jest sztuka dla sztuki, a przecież w imprezie rangi mistrzostw świata nie o to chodzi. Moim zdaniem największe błędy zostały popełnione w sferze mentalnej, ale za to winą nie obarczałbym tylko selekcjonera. Każdy członek jego sztabu powinien nad tym pracować, zwłaszcza z młodymi zawodnikami.

Powiedzmy sobie szczerze, że gdyby nie Wojciech Szczęsny w bramce, moglibyśmy zapomnieć o wyjściu z grupy.

Piotr RZEPKA: – To jasne jak słońce. Gdyby bramkarz Juventusu Turyn był na turnieju w gorszej dyspozycji niż był, nie mielibyśmy żadnych szans, by przebić się do 1/8 finału i zagrać z Francją. I nie chodzi tylko o obronione przez Wojtka rzuty karne w meczach z Arabią Saudyjską i Argentyną. Gdyby w tym pierwszym spotkaniu wyciągał piłkę z siatki, nie wiadomo, czy rozstrzygnęlibyśmy go na swoją korzyść. A gdyby Messi wykorzystał karnego, przegralibyśmy z Argentyną 0:3 i… do widzenia. Bo byliśmy w tym pojedynku bezradni jak dzieci we mgle i nie wierzę, że bylibyśmy w stanie strzelić gola. Wracając zaś do Wojtka Szczęsnego – popisał się wieloma efektownymi, a co najważniejsze skutecznymi interwencjami, które uchroniły nas od straty gola. Zachowując wszelkie proporcje – był dla naszej reprezentacji tak ważny, biorąc pod uwagę procenty, jak Messi dla Argentyny.

Który z naszych reprezentantów najbardziej pana rozczarował podczas turnieju w Katarze? Ja zawiodłem się przede wszystkim na Robercie Lewandowskim…

Piotr RZEPKA: – Owszem, mam swoich „faworytów”, ale nie podchodzę do tego zagadnienia personalnie. Bo to nie jest wina tylko samych piłkarzy, ale przyjętej koncepcji i sposobu grania. Wywołany przez pana do tablicy Robert Lewandowski nie jest napastnikiem pokroju Messiego. To typowy egzekutor, świetny, ale wyłącznie egzekutor, który finalizuje akcje kolegów. To było widać w Bayernie Monachium i to widać w Barcelonie. „Lewy” nie jest w stanie przeprowadzić rajdu, jakim w półfinałowym meczu z Chorwacją popisał się gwiazdor Argentyny, kiedy ośmieszył jednego z najlepszych obrońców w tych mistrzostwach, Joszko Gvardiola. W naszej ekipie ktoś zapomniał, jak ważne jest przygotowanie mentalne zawodników. Jeżeli nie jest ono na wysokim poziomie, głowa „nie pracuje”, możesz zapomnieć o spektakularnych sukcesach.


Na zdjęciu: W Katarze liderzy Argentyny i Francji – Lionel Messi i Kylian Mbappe – świecili pełnym blaskiem.

Fot. PressFocus