Barometr I-ligowca

Rozdajemy plusy i minusy za rozegraną ostatnią kolejkę I ligi. Zobacz, kto zasłużył na pochwałę, a kto zagrał poniżej oczekiwań.

PLUSY

Niezwyciężeni

Sytuacja absolutnie godna odnotowania: jedenasta kolejka Fortuna 1 Ligi okazała się pierwszą w tym sezonie, w której porażki nie poniósł ani jeden przedstawiciel województwa śląskiego. A że po pełna pulę sięgnął tylko Raków? Nic to! Złośliwi powiedzą, że nie wygrywają, życzliwi – że nie przegrywają. Bądźmy życzliwi…

Poślizg do wybaczenia

Forma rozstania z Podbeskidziem przede wszystkim Damiana Chmiela, ale pewnie też Richarda Zajaca, mogłaby być lepsza. Dlatego dobrze, że gdy zawitali pod Klimczok z Sandecją Nowy Sącz, zostali uhonorowani przez prezesa Edwarda Łukosza i kibiców. Nie wnikamy już, czy odbyło się to z ich inicjatywy, czy samego klubu. Ważne, że zostało to wreszcie „odhaczone”. W końcu zbyt wielu zawodników, których liczba ekstraklasowych występów w Podbeskidziu „zakręci” się koło setki, pewnie w historii klubu nie będzie… Szkoda tylko, że Chmiela i Zajaca oklaskiwała tak skromna publiczność. 1645 – może mamy krótką pamięć, ale równie niskiej frekwencji przy Rychlińskiego jakoś sobie nie potrafimy przypomnieć.

MINUSY

Pamięć wymuszona

Nie ukrywamy, że trochę zaskoczyło nas podejście drużyny Rakowa do Igora Sapały i groźnie wyglądającej kontuzji ręki, której doznał w pierwszej połowie meczu w Poznaniu. Pytany o to w przerwie przez reportera Polsatu Sport Sebastian Musiolik szybko zmienił temat, na konferencji prasowej trener Marek Papszun też nie zająknął się ani słowem, a wygraną Sapale zadedykował dopiero kapitan Andrzej Niewulis, któremu o zdarzeniu przypomniano przed telewizyjną kamerą. Zbiorowa amnezja wywołana meczowym zgiełkiem? Może się czepiamy (no, bo do gry Rakowa przyczepić się trudno!), ale jakoś tak przykuło to naszą uwagę.

Hiszpańskie „tango”

W futbolu – jak to w życiu, różne są mody. Skoro co któraś mijana na ulicy osoba nosi spodnie z dziurami – bo taka moda! – to w sumie czemu kluby pierwszej ligi polskiej miały nie zacząć ściągać do siebie Hiszpanów? Być może są tańsi, jest cień szansy, że nawet lepsi, no i przecież takie to światowe…

Taki Ivan Martin Gomez z Odry Opole (zaocznie przyznajemy nasz barometrowi plusik!) już w swoim pierwszym meczu pokazał, że – jak to się mówi w żargonie piłkarskim – „ma gola”; i to mimo słów trenera Mariusza Rumaka, że nie jest do końca przygotowany. Gdy jednak obserwowaliśmy we wczesne niedzielne popołudnie, jaką zmianę dał niejaki David Anon z GKS-u Katowice, to wybaczcie – ręce mogły opaść do samej ziemi. Zgoda, że ktoś zaraz może przywołać przykład Jose Kante, który podczas swojego pierwszego półrocza w naszym kraju zawodził, ale zaraz, zaraz – była widoczna niemoc, ale i umiejętności. Po tym Anonie nie widzimy niczego, co tłumaczyłoby zasadność jego zakontraktowania. Potrzebuje czasu? Fajnie, ale już prawie październik. 11 kolejek! On ma się wyróżniać na pierwszy rzut oka! Czas to my możemy dać młodemu wychowankowi, młodemu rodakowi, katowiczaninowi. O, jak Kacprowi Tabisiowi, który w niedzielę popisy hiszpańskiego znajomego z pracy oglądał z perspektywy rezerwowego. Naprawdę dajcie spokój. Za taką filozofię – barometrowy minus. Jak stąd do Glasgow!

CYTAT

GKS to zawsze bardzo trudny rywal. To zespół, który musi odpalić, musi funkcjonować. Potencjał jest taki, że powinien być w czubie tej ligi i tego życzę”.
Tomasz Tułacz, trener Puszczy Niepołomice, po remisie w Katowicach. Kibice „Gieksy” słysząc kolejny raz słowa tego typu mogą tylko nerwowo chichotać…

LICZBA

0
GKS 1962 Jastrzębie nie poniósł jeszcze w tym sezonie wyjazdowej porażki. Wygrał w Opolu i Katowicach, zremisował w Częstochowie i Mielcu. Niskie ukłony!

Na zdjęciu: Jakub Dziółka bardzo żył w niedzielę przy ławce „Gieksy”. Podpowiadał, skakał, szybko podawał piłki… Wystarczyło do remisu z Puszczą.