Bartosz Jaroszek: Nie rozdrapujemy ran

Rozmowa z Bartoszem Jaroszkiem, obrońcą GKS-u 1962 Jastrzębie.


Macie kaca po środowej porażce z Wartą Poznań?

Bartosz JAROSZEK: – Nie da się ukryć, że tak. Bramka stracona przez nas w końcówce meczu boli okrutnie do tej pory. Szkoda, że nie udało nam się strzelić bramki w tym fragmencie spotkania, zadać przeciwnikowi decydującego ciosu, bo z perspektywy ławki rezerwowych wyglądało, że byliśmy tego bliscy. Nie rozdrapujmy jednak nie zabliźnionych jeszcze ran, bo w niedzielę czeka nas arcyważny mecz w Opolu z Odrą.

Trener Jarosław Skrobacz zdjął pana z boiska, bo obawiał się, że złapie pan drugą żółtą kartkę i będziecie musieli radzić sobie w dziesiątkę?

Bartosz JAROSZEK: – Tak to właśnie wytłumaczył. „Bojdi”, który wszedł na boisko w moje miejsce, spisywał się jednak nieźle i obaj będziemy nadal walczyli o miejsce w podstawowym składzie.

Przeciwko Odrze Opole nie będą mogli zagrać dwaj młodzieżowcy, którzy do tej pory byli pewniakami. Marka Mroza zmogła kontuzja, Łukasza Norkowskiego z występu wyeliminowały żółte kartki. Znalezienie ich zastępcy(ów) to w tej chwili największe zmartwienie trenera Skrobacza?

Bartosz JAROSZEK: – Wydaje mi się, że tak. Nasz trener wszystkie klocki miał poukładane, tymczasem teraz musi znaleźć alternatywne rozwiązanie. Nie zazdroszczę mu, będzie musiał „pogłówkować”. Mam jednak nadzieję, że ktoś, kto czeka na swoją szansę, wchodząc na boisko wykorzysta ją i przysporzy trenerowi nowych „kłopotów”.

Wy zagraliście swój mecz ligowy w środę, Odra dopiero w czwartek. Jeden dzień mniej na odpoczynek może mieć jakiekolwiek znaczenie?

Bartosz JAROSZEK: – Nie wydaje mi się, Oba zespoły na pewno zdążą się zregenerować do niedzieli, bo dla zawodowego piłkarza mecze co trzy dni nie powinny być żadnym problemem. Moim zdaniem czas dzielący oba zespoły od meczu nie będzie miał żadnego wpływu na ich dyspozycję fizyczną.

Odra, pełniąca w niedzielę honory gospodarza, ma przysłowiowy nóż na gardle, bo walczy o utrzymanie na zapleczu ekstraklasy. Nie mam wątpliwości, że na własnym boisku będą walczyli do upadłego, kości mogą trzeszczeć. Jesteśmy przygotowani na taką „walkę wręcz”?

Bartosz JAROSZEK: – Oczywiście, że tak, żaden mecz ligowy nie był i nie będzie spacerkiem. Jesteśmy przygotowani na walkę, na pewno nie odstawimy nogi. Poza tym my także mamy o co walczyć, chcielibyśmy zakwalifikować się do baraży, których stawką będzie walka o awans do ekstraklasy. Nie mam wątpliwości, że kibiców – przed ekranami telewizorów – czeka niezłe widowisko piłkarskie, z dużą dozą walki, ale również piłkarskiej jakości.


Czytaj jeszcze: Kosztowny błąd


Czy Odra Opole jest zespołem, który wam „leży”? Z trzech ostatnich konfrontacji z tą drużyną wychodziliście zwycięsko, zdobywając komplet punktów. To daje wam pewnego rodzaju przewagę przed niedzielnym starciem?

Bartosz JAROSZEK: – Szczerze mówiąc boję się wysnuwać takie wnioski, bo każdy mecz jest inny. My mamy swoje cele do zrealizowania, wytyczone przez nasz sztab szkoleniowy i chcemy to zadania zrealizować w stu procentach. Nie stawiamy się ponad najbliższym przeciwnikiem, szanujemy jego wartość i umiejętności. Chcemy po prostu wygrać najbliższe spotkanie ligowe, a jak wyjdą nasze zamiary, przekonamy się po ostatnim gwizdku sędziego.

Generalnie jednak pojedynki z Odrą – jako piłkarz GKS-u 1962 Jastrzębie – wspomina pan chyba dobrze? O ile mnie pamięć nie myli, strzelił jej pan gola w Opolu, kiedy pokonaliście gospodarzy 2:1. Drugą bramkę strzelił dla was wówczas głową Farid Ali.

Bartosz JAROSZEK: – Ma pan doskonałą pamięć, ja swoją bramkę także strzeliłem głową. Odra honorową bramkę zdobyła wtedy dopiero w końcówce spotkania. Było to wówczas nasze pierwsze zwycięstwo w I lidze, po wizycie w Opolu ruszyliśmy z miejsca.

Na zdjęciu: Bartosz Jaroszek zapewnia, że w Opolu żadnemu piłkarzowi GKS-u 1962 Jastrzęie nie zabraknie woli walki.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus