Bereszyński: Wszystko zmierza w dobrym kierunku

Jak oceni pan mecz we Wiedniu?
Bartosz BERESZYŃSKI: – Wiadomo, że umiejętności i jakość były po naszej stronie, do tego trzeba było dołożyć kolektyw. Przed meczem wiedzieliśmy, że Austriacy nie będą odkładać nogi, a pójdą do każdej piłki. Tak też było i przez pierwszych 10-15 minut nie do końca wiedzieliśmy co się dzieje. Potem było widać drużynę. Nawet jak ktoś popełnił błąd, to drugi przesunął, wsadził nogę czy głowę i to zdecydowało, że wygraliśmy.

Pan na lewej stronie obrony miał sporo pracy…
Bartosz BERESZYŃSKI: – Wiedziałem przed meczem czego się spodziewać, bo z jednej strony był Lainer, który w Salzburgu gra jako wahadłowy, a z drugiej strony ofensywnie grający piłkarz Herthy, Lazaro. To szybcy i bardzo dobrzy zawodnicy. Zresztą Austriacy jako cały zespół są groźni. Grają przecież w Bundeslidze i innych solidnych ligach. Tutaj nie mogło być mowy o jakimś lekceważeniu rywala. Co do nas, to stworzyliśmy kilka takich akcji, na które było przyjemnie spojrzeć, a z drugiej strony, ta nasza gra w obronie była dobra w kontekście całego zespołu.

Kiedy w drugiej połowie Krzysztof Piątek trafił do siatki, to wiedzieliście, że to już jest to i mecz ułoży się po waszej myśli?
Bartosz BERESZYŃSKI: – Na pewno był to istotny moment spotkania. Wiedzieliśmy jednak, że koncentrację trzeba trzymać do końca i nie można iść na hurra do przodu. Wywiązaliśmy się ze swoich zadań i Austriacy, mając jakieś tam swoje pół szansy, nie zdołali nas już zaskoczyć i odpowiedzieć.

W końcówce jednak pod naszą bramką zakotłowało się. Z jednej strony świetną okazję miał Janko, a z drugiej groźnie uderzał Alaba…
Bartosz BERESZYŃSKI: – Grając z takim przeciwnikiem jak Austria, nie da się nie pozwolić rywalowi dojść do jakiejś sytuacji. Rywal też ma w swoim gronie piłkarzy, którzy grają w tych czołowych europejskich klubach. Tych ich sytuacji nie można rozpatrywać w kategoriach naszych błędów.

Po przerwie łatwiej było panu grać, kiedy na boisku pojawił się Frankowski i zmieniło się ustawienie całej drużyny?
Bartosz BERESZYŃSKI: – Potrzebowaliśmy zabezpieczenia boków, bo Austriacy tam stwarzali sobie przewagę i zdarzało się, że ja z jednej, a Tomek Kędziora z drugiej, mieliśmy pojedynki 2 na 1. Trener to widział i zdecydował o zmianie. Potrzebowaliśmy drugiego skrzydłowego, wszedł „Franek” i dobrze było to podwajane, bo obaj skrzydłowi mocno nam pomagali, a przeciwnik nie radził już sobie tak jak wcześniej.

Czy można powiedzieć, że jeśli chodzi o obronę, to było to w ostatnim czasie najlepsze spotkanie w wykonaniu reprezentacji Polski?
Bartosz BERESZYŃSKI: – Przyjechaliśmy na zgrupowanie reprezentacji z takim nastawieniem, że przecież wszyscy z nas grają w swoich klubach czy w lidze czy w europejskich pucharach. Cała linia defensywy czy inni występują na wysokim poziomie co tydzień i to we Wiedniu było widać, że wszyscy są w meczowym rytmie. Stworzyliśmy kolektyw i było to widać na boisku.

Na ile ta wygrana pomoże reprezentacji?
Bartosz BERESZYŃSKI: – Jesienią nie było może najlepiej, ale w meczu z Portugalią na jej terenie, gdzie nie było łatwo i trzeba było zdobyć punkt, żeby być losowanym z pierwszego koszyka, też już pokazaliśmy ten kolektyw, tą drużynę. We Wiedniu potwierdziliśmy, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Cieszymy się, że tak jest. Teraz nie można jednak tracić koncentracji i w starciach z tymi teoretycznie słabszymi rywalami, nie można sobie pozwolić na chwile słabości czy dekoncentracji. Wszystko trzeba tak poukładać, żeby wyjść na boisko i wygrać.

Na Praterze było tysiące kibiców z Polski. Grając we Wiedniu czuliście się jak u siebie w domu?
Bartosz BERESZYŃSKI: – Przyznam, że dawno nie grałem w reprezentacji takiego meczu, że kiedy wychodząc na rozgrzewkę, to zacząłem ją z ciarkami na plecach i rękach. Bo naprawdę nasi kibice, może nie było ich więcej, ale byli głośni i było ich wsparcie mocno słychać. Kiedy podrywaliśmy się do ataków, to dodawali skrzydeł. Ten doping dało się odczuć przez całe spotkanie i na pewno było to nasz dwunasty zawodnik. Zawsze wiemy, że Polscy kibice są fantastyczni! We Wiedniu to potwierdzili i jako cały zespół dziękujemy im za to.

Z Łotwą w niedziele jesteście zdecydowanym faworytem. Jakie są pana oczekiwania przed meczem w Warszawie?
Bartosz BERESZYŃSKI: – Widzimy, jak się poukładały rezultaty w naszej grupie, gdzie Izrael zremisował ze Słowenią, a Macedonia pokonała Łotwę. Myślę, że to dobre wyniki dla nas. Ale my musimy przede wszystkim patrzyć na siebie i utrzymać koncentrację. Na pewno będzie różnica klas, jeśli weźmie się pod uwagę Austrię i Łotwę, ale trzeba podejść do meczu maksymalnie skupionym w głowie. Musimy wyjść, zagramy przed własną publicznością i trzeba wygrać, tak, żeby zanotować fantastyczny start w eliminacjach.

 

Na zdjęciu: Bartosz Bereszyński (nr 18) w starciu ze Stefanem Lainerem.