Bez rozgrzewki. Czy Lewandowski rozgrzał głowę?

Bo daleki jestem od poruszania się w niej ze swobodą, a ponadto to ważna dzisiaj – ważniejsza niż kiedykolwiek w przeszłości – dziedzina nie tylko nauki, ale i codziennej praktyki. W sporcie obecność psychologów jest już oczywistym rytuałem, a w niejednym wywiadzie z wyczynowym zawodnikiem przeczytacie, jak wielką rolę w jego sukcesach odegrał właśnie przedstawiciel tej profesji.

Amatorskie skojarzenia z psychologią dostarczyły mi telewizyjne – ale długie – migawki z rozgrzewki naszych piłkarzy na stadionie Spartaka przed meczem z Senegalem, a potem ich długa droga do wyjścia na murawę, już bezpośrednio przed rozpoczęciem gry z rywalami z Afryki. Kamery były oczywiście skupione na osobie Roberta Lewandowskiego – jako gwiazdy mistrzostw i jako kapitana naszej reprezentacji. I to właśnie w tych momentach obserwacji nabrałem złych przeczuć. Lewy nie uśmiechał się ani do kolegów, ani do rywali (którzy wyglądali na rozluźnionych, nawet jeśli tylko udawali), ani chociażby… „służbowo”, nawet do kamery. Od czasu do czasu rzucał jakimiś uwagami do kolegów, znów z towarzyszeniem miny nieomal marsowej, takiej pozbawionej ciepła. Odniosłem wtedy wrażenie, że nie był to przejaw powagi i skupienia, lecz swoistego zniecierpliwienia, a może nawet zezłoszczenia.

Nie wykluczam, że te moje wrażenia były kompletnie mylne albo tylko wydumane, co nie zmienia faktu, że… mimika twarzy jest całkiem poważną gałęzią psychologii. Na jej temat napisano pewnie setki doktoratów, tudzież prac habilitacyjnych. No ale skoro mimiką twarzy całkiem poważnie zajmował się już Karol Darwin…

I właśnie dlatego pozwalam sobie na tezę (niekoniecznie poważną, wartą dyskusji i analizy), że trudno wykluczyć związek pomiędzy stanami mimicznymi Lewego i jego nastrojem. Ergo: trudno wykluczyć związek między jego nastrojem i postawą na boisku. Nie tylko jego, ale i całej drużyny.

Wymysły? Pseudointelektualne spekulacje? Naginanie rzeczywistości? I tylko po to, by dojść do źródeł porażki z Senegalem?

Jeśli tak osądzą naukowcy i… vox populi z pokorą posypię głową. Przypomnę jednak, że już kilka tygodni temu pozwoliłem sobie w tym samym miejscu sformułować podejrzenie, że głowa Lewego „nie jest czysta”, że zaprzątnięty jest tyloma sprawami – na czele z transferem z Bayernu do innego klubu – że pojawia się ryzyko, iż w Rosji nie będzie sobą. A skoro on nie będzie sobą, to i cała nasza drużyna nie będzie sobą. Czyż to jakoś nie zahacza o psychologię?

Zamiast puenty słowa psychologa Polskiego Komitetu Olimpijskiego Jana Supińskiego z wywiadu zamieszczonego przez Polską Agencję Prasową, jeszcze przed meczem z Senegalem: „…nie wolno dopuścić, aby mózgiem zawładnęło negatywne myślenie. Dlatego warto przed meczem rozgrzać głowę poprzez pokazanie pozytywnych elementów, koncentrację na naszych mocnych stronach i myśleniu pozytywnym. A dobrych zawodników charakteryzuje myślenie dobre i krótkie”.

Nie wiem, czy głowa pana Roberta była w miniony wtorek dostatecznie rozgrzana, czy myślał „dobrze i krótko” i… czy coś zmieni się w perspektywie meczu z Kolumbią. Co tu dużo pisać: albo się zmieni, albo… Niech nie kończę.