Boczek walczy o hat tricka

Mam już trójkę z przodu, dlatego awans do ekstraklasy byłby dla mnie spełnieniem – mówi pochodzący z Mikołowa stoper Warty Poznań.


Grę w BKS-ie Stali Bielsko-Biała łączył z fizyczną pracą, ale po namowach kolegów uznał, że na robotę jeszcze przyjdzie czas. Z Nadwiślanem Góra awansował do II ligi, z GKS-em Tychy – do I ligi, a teraz jest bliski ustrzelenia hat tricka. Tomasz Boczek, stoper pochodzący z Mikołowa, za kilka tygodni może świętować promocję do ekstraklasy w barwach Warty Poznań. Bynajmniej nie na tylnym siedzeniu – po przerwie spowodowanej pandemią wskoczył do wyjściowego składu wicelidera I-ligowej tabeli, a przed tygodniem w meczu z Olimpią Grudziądz (2:0) zdobył jedną z bramek.

Osobiste sukcesy

– Rok 2019 w życiu osobistym miałem pełen sukcesów, bo narzeczona po kilku latach została moją żoną i wszystko nam się układa. Piłkkarsko było jednak trochę upadków – mówi Boczek.

– Wiosną, grając w Chojniczance, w meczu w Mielcu uszkodziłem bark i wypadłem z gry do końca sezonu. Wylądowałem w Warcie, zacząłem sezon w pierwszym składzie. Po siedmiu kolejkach mieliśmy 18 punktów, gdy… na treningu naderwałem więzadła, doznałem pęknięcia łąkotki. To wyeliminowało mnie na cztery tygodnie. Kiedy wróciłem, zespół wyglądał tak dobrze, że trudno się było wbić na boisko. Nie było się do czego przyczepić, o czym świadczyła też mała liczba straconych bramek. Musiałem ciężko pracować, nie tyle fizycznie, co bardziej mentalnie, trawiąc ten smak siedzenia na ławce. Przez cały rok rozegrałem 12 meczów, to tyle co nic. Wiosną szczęście się do mnie póki co uśmiecha, po długim okresie niegrania znalazłem się w jedenastce, trzymam poziom, czyli jeszcze potrafię. No i najważniejsze, że nadal wygrywa drużyna – podkreśla środkowy obrońca.

Cel jest blisko

Poznaniacy mają już licencję na ekstraklasę i tak długo plasują się w czołówce tabeli, że brak końcowego sukcesu z pewnością byłby rozczarowaniem.

– W poprzednich latach nie brakowało w tej lidze zespołów, które miały udaną pierwszą rundę, ale nie awansowały. Wiem z własnego doświadczenia, jak duży był zawód w Chojnicach, kiedy brakło nam punktu. Mamy w Warcie mocną drużynę, tworzoną przez zawodników, sztab, pracowników, którzy nie czują, że są dalecy od celu. Wręcz przeciwnie: wiemy, że ekstraklasa jest blisko. Wielu z nas o tym marzy, wielu z nas nigdy tam nie było – przyznaje Boczek.


Przeczytaj jeszcze: Zachowawczość po oparzeniu


On sam należy do grupy tych marzycieli.

– Mam już trójkę z przodu, w tym roku wskoczyła… Dla mnie osobiście awans byłby wielką sprawą, nie wspominająć już o możliwości zasmakowania gry w ekstraklasie w tej drugiej połowie swojej przygody z piłką. To byłoby spełnienie, ale myślę, że nie tylko dla mnie. Trochę takich zawodników w szatni mamy, by wymienić starszych Grobelnego i Kielibę czy młodszych Jarocha i Janickiego. Ale nawet Łukasz Trałka czy Mateusz Kupczak, którzy grali już w ekstraklasie, bardzo chcą do niej wrócić i udowodnić, że zasługują na miejsce na najwyższej półce – mówi 30-letni stoper, którego kontrakt z Wartą obowiązuje do 30 czerwca 2021 roku.

Dobry fachowiec

Droga do ekstraklasy wiedzie m.in. przez jutrzejsze… „derby rzek” z opolską Odrą, której przyświeca cel zupełnie odmienny niż Warcie.

– Życzę naszemu zespołowi dobrego meczu. Jeśli zagramy na swoim poziomie, to sądzę, że wygramy, ale dla drużyn walczących o utrzymanie każdy mecz jest szansą na złapanie haustu powietrza. W Opolu nie gra się łatwo. Z czasów pobytu w Tychach znam trenera Brehmera, którego uważam za bardzo dobrego fachowca i wiem, że pod jego wodzą Odra na pewno jest w stanie uniknąć spadku. Nie mam wątpliwości, że czeka nas trudne zadanie – przekonuje Boczek.


Na zdjęciu: Tomasz Boczek (z lewej) po wznowieniu rozgrywek jest silnym punktem defensywy zespołu z Poznania.
Fot. Rafał Rusek/Pressfocus