Wolniewicz: Bramkarzem też już byłem!

Kibice, którzy pilnie śledzą „Broszowego” Górnika (czyli tego, który narodził się w sezonie 2016/17), z pewnością Adama Wolniewicza kojarzą przede wszystkim z prawą obroną. Na tej pozycji zaliczył najwięcej występów, choć – zwłaszcza w tym roku – musiał o nią mocno konkurować: najpierw z przekwalifikowanym ze stopera na bocznego defensora Mateuszem Wieteską, potem – z „młodym gniewnym” Kacprem Michalskim, ostatnio zaś – z Przemysławem Wiśniewskim, również przesuniętym ze środka obrony na jej skraj. Niedzielny mecz z Jagiellonią pokazał, że na murawie znaleźć się może miejsce i dla „Wiśni”, i dla Wolniewicza, przy czym ten drugi przez kilkanaście minut biegał de facto po skrzydle!

– Adam potrafi pokazać się z dobrej strony również w ofensywie, czego dowiódł tydzień wcześniej w Sosnowcu – podkreślał po końcowym gwizdku Marcin Brosz, tłumacząc ową – dość niespodziewaną – nominację swego podopiecznego na bocznego pomocnika. Rzeczywiście; na Stadionie Ludowym to właśnie Wolniewicz zanotował asystę przy wyrównującym trafieniu Igora Angulo. – W meczu z „Jagą” po cichu liczyliśmy na jego równie wielką skuteczność w tym elemencie. Poza tym miał „zamknąć” naszą prawą stronę w poczynaniach defensywnych, bo już w I połowie akcje Guilherme i Novikovasa na tej flance były groźniejsze, niż te pod przeciwną linią – wyjaśniał szkoleniowiec Górnika.

Wiele jest pozycji…

Ta ostatnia sztuka się nie udała: ostatecznie to tam narodziły się dwa z trzech trafień dla białostoczan. Siłą rzeczy więc i sam piłkarz tego występu po stronie plusów zaliczyć nie mógł. Ale… cieszył się przynajmniej z tego, że znów ma szansę grania. – Wiele już było pozycji, na których przychodziło mi występować – mówi. Prawa obrona, jej środek, defensywna pomoc. No i prawa strona w II linii. – Wbrew pozorom nie jest to dla mnie nowość, zdarzały mi się już w przeszłości mecze w tej roli, choć… dość dawno. Trzeba było sobie więc przypomnieć na treningach parę najważniejszych zasad bocznego pomocnika – podkreśla sam Adam Wolniewicz.

„(Za)bezpiecznik” pomocników

„We krwi” ma on jednak przede wszystkich destrukcję. – Ja widziałem go właśnie w roli defensywnego pomocnika. Tak najczęściej grał w juniorach; zresztą jego cechy wolicjonalne sprzyjają tej roli – uważa Marcin Prasoł, który – jako trener Energetyka ROW Rybnik – wprowadzał Wolniewicza w seniorską piłkę. – Adam świetnie zabezpieczał mi duet środkowych pomocników.

– I jako defensywny pomocnik grałem też w pierwszych meczach u trenera Brosza – przypomina zabrzanin, przywołując pierwszoligowe starcia z Pogonią Siedlce czy Zagłębiem Sosnowiec. Dopiero potem, wobec paru kontuzji w ekipie, „wylądował” na prawej obronie. Co nie znaczy, że – zwłaszcza w sparingach – nie próbowano go także w innych ustawieniach. W sparingu z Karpatami Lwów zagrał na przykład na lewej stronie defensywy, a w potyczce z GKS-em Katowice – na jej środku. To akurat nie nowość: wiele występów jako stoper zaliczał w rezerwach Górnika.

Kwadrans między słupkami i złapany karny

– Adam to charakterny chłopak, więc podejmie rękawicę i zagra ze stuprocentowym zaangażowaniem na każdej pozycji, na której zostanie ustawiony – wspomina byłego podopiecznego Prasoł. Wolniewicz zaznacza jednak, że… napastnikiem już raczej nie zostanie. – To jedyna formacja, w której jeszcze nigdy nie występował – mówi o linii ataku. Zaraz zaraz: a bramka?! – Paradoksalnie: tak! – uśmiecha się zabrzanin. Było to w rozgrywkach trampkarzy starszych, w starciu z chorzowskim Ruchem. – Nasz bramkarz w trakcie gry doznał kontuzji, zostałem wytypowany do zastąpienia go. Wszedłem między słupki, założyłem rękawice i… obroniłem rzut karny, wykonywany przez Adriana Żmiję, syna byłego bramkarza, Grzegorza! – opowiada nie bez cienia dumy w głosie. – Nie potrafię dziś wyjaśnić, czemu broniłem wówczas przez kwadrans pozostały do końca pierwszej połowy. Bo w drugiej grał już nasz rezerwowy golkiper… – zastanawia się w głos.

Zaleta i… dolegliwość

Występ w bramkarskiej bluzie w „dorosłej” piłce już ma nie grozi. Ale inne role – pewnie tak. – Z jednej strony taka wszechstronność cieszy; jest zaletą. Z drugiej – pewną… dolegliwością. Tyle co przyzwyczaję się do jakiejś pozycji i zadań z nią związanych, a już trzeba się przestawiać na coś nowego – wzdycha Wolniewicz. Gwiazdą Górnika z pewnością nie zostanie; ale boiskową „szarą eminencją”, potrzebną w wielu miejscach boiska – czemu nie?