Bundesliga. Lider po historycznej porażce

Choć RB Lipsk poniósł ostatnio największą porażkę w swojej historii, trener Julian Nagelsmann stwierdził, że „nie było tak źle”. Szansa na rehabilitację nie będzie przypadkowa.


– Wynik nie jest przyjemny, ale wygląda gorzej, niż było w rzeczywistości. W pierwszej połowie zagraliśmy dobry mecz – mówił Nagelsmann w środę, gdy Manchester United rozbił RasenBallsport aż 5:0. Faktycznie, cztery trafienia Anglicy zdobyli w ostatnim kwadransie, tylko dobijając popadającego w rozpacz rywala, ale w świat idzie rezultat, nie przebieg spotkania. W ciągu swojej 11-letniej historii Lipsk nigdy nie przegrał tak wysoko!

Pytanie o kondycję

– Sukces to schody, nie drzwi. Musieliśmy cofnąć się o krok, aby zrobić teraz kilka kroków do przodu – mówił filozoficznie jeden z najbardziej rozchwytywanych szkoleniowców. W Lipsku marzy im się oczywiście mistrzostwo Niemiec, ale do tego droga jeszcze daleka. Na ten moment „Byki” prowadzą w tabeli Bundesligi, tak jak zawsze grając futbol nastawiony na szybkość, ofensywę i nieprzewidywalność taktyczną, której gwarantem jest podejście Nagelsmanna. Młodość, fantazja i chęć jak największego przechytrzenia rywala czasem są jednak lipską słabością, co mecz w Manchesterze dobitnie udowodnił.

Pod znakiem zapytania stoi również kondycja (nie tylko mentalna) zawodników, którzy mogą odczuwać zmęczenie intensywnym stylem gry oraz samym sezonem – a także końcówką poprzedniego, bo przecież RB to półfinalista ubiegłej edycji Ligi Mistrzów, która zakończyła się w sierpniu. Granie na trzech frontach – liga, puchar, Champions League – jest bardzo męczące, a dzisiejszy rywal wcale nie będzie z niskiej półki.

Dobry humor po Realu

W bezsprzecznym hicie 6. kolejki Bundesligi RasenBallsport zmierzy się na wyjeździe z Borussią Moenchengladbach. To będzie kolejny w ciągu kilku dni wyjazd ekipy „Byków”, który oznacza dodatkowy czas i rozstrojenie związane z podróżą. Borussia takiego problemu nie ma. W końcu zagra u siebie, a i w Lidze Mistrzów – gdzie również występuje – grała przed własnymi trybunami. Wynik „Źrebaki” osiągnęły zdecydowanie lepszy i to z rywalem z najwyższej półki (choć pogrążonym w lekkim kryzysie). Przed długi czas Gladbach prowadziło 2:0 z Realem Madryt, by stracić w samej końcówce dwie głupie bramki. Fakty są jednak takie, że remis 2:2 przed spotkaniem Niemcy braliby w ciemno.

Co jeszcze zadziała na korzyść Borussii, to że ona swój mecz Ligi Mistrzów grała we wtorek, Lipsk zaś w środę. Nagelsmann zwrócił także uwagę na Marcus Thurama, syna byłego świetnego obrońcy Liliana, który pokazał się całej Europie zdobywając dwa gole w starciu z Realem. – Może być szczególnie niebezpieczny. Ma ponad 190 cm wzrostu, jest bardzo szybki i dobrze drybluje. Ponadto jest tak zwinny, że niełatwo wdać się z nim w pojedynek. Ale nie tylko on jest w dobrym nastroju, Gladbach ma kilku graczy w szczytowej formie – docenił rywala Nagelsmann.

„Horrorbilanz”

Borussia na spotkanie z Lipskiem przesadnie cieszyć się jednak nie może. Jeszcze nigdy w historii nie udało jej się pokonać zespołu RB, przegrywając 5, a remisując 3 spotkania z młodym klubem. „Źrebaki” przegrały (minimalnie) wszystkie te mecze u siebie i blisko są zrównania niechlubnego rekordu pięciu spotkań z rzędu przegranych na własnym stadionie – z imienniczką z Dortmundu. Przeciwko nikomu Gladbach nie zdobywa tak mało punków – 0,38 na mecz.

Lipsk z kolei ma statystykę dokładnie odwrotną, bo w zestawieniu z żadnym innym zespołem nie może pochwalić się tak znaczną liczbą meczów bez porażki. Każda passa kiedyś się jednak kończy, choć nie bez powodu uznany magazyn „kicker” pisał w kontekście tego pojedynku o… „horrorbilanz” Borussii, czego tłumaczyć chyba nie trzeba.



Na zdjęciu: Dayot Upamecano to kluczowa postać RB Lipsk, którą poważnie łączy się… z Manchesterem United. Francuz warty jest kilkadziesiąt milionów euro.

Fot. PressFocus