Podbeskidzie. Zero z tyłu i z przodu

Podbeskidzie miało więcej z gry, ale to goście zmarnowali wyborną sytuację. Jedyną z obu stron w całym spotkaniu, nie licząc nieuznanych goli.


Aż czterema zmianami w wyjściowym ustawieniu zareagowali trenerzy Podbeskidzia Bielsko-Biała na porażkę w Niepołomicach, która miała miejsce tydzień wcześniej. W podstawowej jedenastce „górali” zabrakło Titasa Milasziusa, Emre Celtika, Jakuba Bierońskiego i Macieja Kowalskiego-Haberka, a w ich miejsce pojawili się odpowiednio Mathieu Scalet, Dominik Frelen, Mateusz Wypych i Daniel Mikołajewski.

Nieobecność Kowalskiego-Haberka była wymuszona, bo zawodnik ten w poprzednim spotkaniu zobaczył czwartą żółtą kartkę w sezonie. Warto podkreślić, że wcześniej zawodnik ten wystąpił we wszystkich meczach od pierwszej do ostatniej minut. Szkoleniowiec zespołu z Jastrzębia, Grzegorz Kurdziel, uznał, że zwycięskiego składu się nie zmienia i do gry desygnował tych samych zawodników, którzy w minioną środę wygrali w Olsztynie.

Przed meczem chwilą zadumy uczczono pamięć Grzegorza Więzika, jednej z najwybitniejszych postaci w historii klubu, który związany był z Podbeskidziem przez wiele lat. Zarówno jako piłkarz, a także jako pracownik działu sportowego. „Węzeł” odszedł w grudniu 2021 roku, a wczoraj na stadionie zawisł efektowny transparent z jego wizerunkiem. Pierwsza połowa spotkania toczyła się pod dyktando Podbeskidzia.

Gospodarze, czego można było się spodziewać, częściej znajdowali się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało. Rywal był na taki scenariusz dość dobrze przygotowany. Bielszczanie na różne sposoby próbowali rozerwać obronę gości. Nieźle poczynał sobie Goku Roman, a ponadto aktywni byli obaj wahadłowi, czyli Ezequiel Bonifacio i Jeppe Simonsen, ale nie przełożyło się to na konkrety pod bramką GKS-u.

Na początku drugiej połowy to zespół z Jastrzębia zorganizował dwie niezłe akcje. Najpierw jednak niecelnie uderzał, w niezłej sytuacji, Wojciech Łaski, a następnie Dariusz Kamiński zamykał akcję strzałem, z którym jednak poradził sobie Matvei Igonen. Wreszcie zaczęło się coś dziać i to pod obiema bramkami, bo chwilę później piłka wpadła do siatki Jastrzębia. Długa analiza VAR-u wykazała jednak, że Bonifacio, który podawał do Kamila Bilińskiego, był na spalonym. W odpowiedzi gola „strzelili” goście, ale już po gwizdku, bo faulowany był jeden z obrońców Podbeskidzia. Oba trafienia nie zostały zatem uznane.

W 67. minucie spotkania stworzono najlepszą okazję bramkową w tym spotkaniu. I, co ciekawe, mieli ją jastrzębianie. Bielszczanie pogubili się, a Farid Ali miał przed sobą tylko Dawida Polkowskiego. Na dodatek ukraińskiemu pomocnikowi w sukurs podążyli dwaj koledzy. „Fara” dobrze zagrał do Konrada Handzlika, który pojawił się na boisku chwilę wcześniej, ale przegrał pojedynek z Igonenem. Estończyk uratował swój zespół od straty gola, a co za tym idzie – najprawdopodobniej – od porażki.

Wprawdzie do końca spotkania Podbeskidzie dążyło do strzelenia gola, ale znów miało wielkie problemy ze stwarzaniem sytuacji. Odnotować można praktycznie tylko jeden, niecelny strzał Bilińskiego z 20 metrów. Podbeskidzie nie wygrało szóstego z rzędu meczu w I lidze, a już drugi raz na wiosnę nie było w stanie strzelić bramki. Dla GKS-u Jastrzębie, rozpaczliwie walczącego o utrzymanie na zapleczu ekstraklasy, każdy punkt jest na wagę złota, ale zespół ten może czuć mały niedosyt. Nie był w tym meczu drużyną lepszą, ale miał świetną sytuacje, by sprawić pod Klimczokiem niespodziankę.


Podbeskidzie Bielsko-Biała – GKS Jastrzębie 0:0

PODBESKIDZIE: Igonen – Simonsen (72. Merebaszwili), Wypych, Rodriguez, Mikołajewski, Bonifacio (84. Gutowski) – Roman, Scalet (84. Celtik), Polkowski (71. Milaszius), Frelek (71. J. Bieroński) – Biliński. Trenerzy Piotr JAWNY i Marcin DYMKOWSKI.

JASTRZĘBIE: Neeugebauer – Zalewski (74. Borkała), Podhorin, Bondarenko, Zejdler – Kamiński (74. Gajda), Ochronczuk, Kuczałek, Ali, Łaski (65. Handzlik) – Fabry (86. Stanclik). Trener Grzegorz KURDZIEL.

Sędziował Leszek Lewandowski (Zabrze). Widzów 3025. Żółte kartki: Fabry, Ali.


Na zdjęciu: Konrad Handzlik mógł został bohaterem GKS-u Jastrzębie.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus