Bundesliga. Walka o koronę trwa

Erling Haaland jest gotowy, aby rzucić rękawicę Robertowi Lewandowskiemu. Obaj napastnicy chcieliby zostać najlepszymi strzelcami Bundesligi w tym sezonie.


Między Norwegiem a Polakiem jest 12 lat różnicy i choć obaj strzelają jak na zawołanie, to jednak przewaga doświadczenia i ogólnej jakości stoi po stronie „Lewego”. Haaland nadrabia ambicją, walecznością i czystą fizycznością, dynamiką, brakiem kalkulacji. Czy to wystarczy, aby zdetronizować króla?

Problem z przywodzicielem

Lewandowski królem strzelców Bundesligi był już 6 razy, z czego 4 w ostatnich sezonach z rzędu. O pobitym w zeszłych rozgrywkach 40-bramkowym rekordzie Gerda Muellera wszyscy wiedzą, ale teraz Polak chce złamać kolejną granicę ustanowioną przez „Bombera”. Były napastnik Bayernu wpisywał się na listę strzelców w 16 spotkaniach ligowych z rzędu, aktualny snajper Bawarczyków robił to w 14 meczach. W miniony weekend, w hicie kolejki, „Lewy” napoczął RB Lipsk, wykorzystując karnego w 12 minucie. Resztę zrobili jego koledzy pokonując „Byki” aż 4:1.

Warto też dodać, że dla Lewandowskiego był to 69. raz, kiedy jako pierwszy w meczu zdobywa bramkę. Więcej razy wynik otwierali tylko Manfred Bursgmueller (71 razy) oraz Klaus Fischer i – rzecz jasna – Gerd Mueller, po 86 razy. W spotkaniu z Lipskiem „Lewy” opuścił boisko w 59 minucie, a trener Julian Nagelsmann wyjaśnił, że było to spowodowane niewielkim problemem z przywodzicielem, który jednak nie jest poważny. Była to kwestia zwykłego zmęczenia, więc 33-latek będzie dostępny na jutrzejszy mecz Ligi Mistrzów z Barceloną.

Gwarancja goli

Porażka była dla Lipska bolesna nie tylko z powodu wyniku, ale też dlatego, że RB znajduje się w kryzysie. Na 4 dotychczasowe kolejki przegrał aż 3 mecze i traci do Bayernu już 7 punktów. Trudno będzie to nadrobić, a jak wiadomo ambicją „Byków” jest to, aby próbować zagrażać gigantowi. Trudno to jednak robić, gdy na 13 spotkań wygrywa się z nim tylko raz…

W związku z tym więcej oczu spogląda teraz na Dortmund – bo chyba ktoś kiedyś zdetronizuje ten „przeklęty” Bayern? Borussia w nieco mniejszym hicie kolejki pokonała po szalonym i niezwykle pasjonującym spotkaniu Bayer Leverkusen 4:3. Średnia goli w ostatnich 10 meczach między tymi zespołami to… równe 5. „Die Werkself” także mają rozbudzone ambicje w tym sezonie i nie wyobrażają sobie, że po raz kolejny mogą wypaść poza top 4. Haaland jednak dobitnie im udowodnił, że ich defensywa jeszcze musi się poprawić.

Na jego barkach

Norweg dwa razy wpisał się na listę strzelców – zdobywając bramkę wyrównującą i (z karnego) dając BVB wygraną. Pierwszy gol był szczególnie warty uwagi, ponieważ Haaland strzelił go po uderzeniu głową, co wcale nie jest w jego przypadku takie oczywiste, mimo że jest aż o 9 cm wyższy od Lewandowskiego (ma 194 cm wzrostu). Tym razem jednak 21-latek wyszedł w powietrze w stylu Cristiano Ronaldo i piękną „główką” wbił piłkę do siatki. Chwilę później sytuacja powtórzyła się po identycznym dośrodkowaniu Thomasa Meuniera. Haaland wyskoczył w taki sam sposób, ale nie uderzył futbolówki tak dobrze, przez co… zaliczył asystę przy bramce Jude’a Bellinghama. Sęk w tym, że gol został anulowany.

Nie będzie więc wyolbrzymieniem stwierdzenie, że Borussia w tym sezonie opiera się na barkach Norwega. Na ten moment Haaland ma na koncie 5 goli i 4 asysty, a Lewandowski 6 bramek. Obaj przewodzą klasyfikacji strzelców i będzie tak zapewne do samego końca.


Na zdjęciu: Robert Lewandowski (w czarnym) nie ma zamiaru oddawać tytułu króla strzelców.

Fot. Pressfocus.pl