Tak rodzi się drużyna

To było jedno z najlepszych i najbardziej dramatycznych spotkań naszych koszykarzy w ostatnich latach. Starcie z Chińczykami, gospodarzami mundialu trwało aż 2,5 godziny. Było pełne zwrotów akcji, niesamowitych emocji i wielkiego triumfu biało-czerwonych. – Nikt nie chce takiego meczu przegrać, nam się udało zwyciężyć. Pamiętamy, jak w przeszłości przegraliśmy przeciwko gospodarzom turniejów – we Francji i Finlandii podczas EuroBasketów. Do trzech razy sztuka – tak się mówi w Polsce. Wyciągnęliśmy wnioski i teraz wygraliśmy – cieszył się po końcowej syrenie Mateusz Ponitka, jeden z bohaterów spotkania.

Nerwy ze stali

Polacy sukces zapewnili sobie w dogrywce. Wyczerpani wcześniejszą walką gracze długo pudłowali. Przez ponad cztery minuty punktowali tylko z linii rzutów wolnych. Skuteczniejsi w tym elemencie byli nasi gracze i prowadzili 76:73. Do remisu doprowadził jednak Minghui Sun, trafiając z narożnika. Damian Kulig odważnym wejściem pod kosz znów wyprowadził Polaków na prowadzenie (78:76). Do końca pozostawało tylko 10 sekund. Piłkę mieli jednak Chińczycy. Ich trener Nan Li poprosił o przerwę. Po naradzie ze swoimi asystentami skrupulatnie rozrysował akcję. Misterny plan rozpadł się jak domek z kart, bo Polacy kapitalnie bronili. Żaden z rywali nie wyszedł na pozycję i Chińczycy nie zdołali wprowadzić piłki do gry przez pięć sekund. Przyznano ją Polsce. Faulowany Ponitka zdobył tylko jeden punkt z linii rzutów osobistych. W odpowiedzi obu wolnych nie trafił Sun, a rzut rozpaczy Yi Jianliana był niecelny i biało-czerwoni mogli wznieść ręce w geście radości.

Powrót w drugiej kwarcie

Spotkanie rozpoczęło się jednak nie pomyśli naszej drużyny. Wspomagani przez 19 tysięcy kibiców Chińczycy rozpoczęli z ogromną energią. Najwięcej problemów Polakom sprawiał środkowy Jianlian Yi, który w lidze NBA (Milwaukee Bucks, New Jersey Nets, Washington Wizards i Dallas Mavericks) rozegrał 272 spotkania. Udanymi akcjami popisywał się też rozgrywający Ailun Guo. Największym zaskoczeniem była jednak skuteczność Chińczyków z dystansu. Trafiali nawet wysocy. Po 10 minutach gospodarze wygrywali aż 25:15.

Wynik nie złamał Polaków. Wytrzymali napór Chińczyków i sami ruszyli do ataku. Poszli na wymianę ciosów i okazało się, że są lepsi. Przede wszystkim zdecydowanie przyspieszyli swoje akcje. Łapali też rywali na faule. Dobre zmiany dali Michał Sokołowski i Aleksander Balcerowski. Ciężar gry wzięli jednak na siebie Ponitka i A.J. Slaughter, których akcje raz za razem uciszały miejscowych fanów. Chińczycy zaskoczeni twardością i wolą walki podopiecznych Mike Taylora stracili koncept. Rzuty z dystansu przestały im wpadać, a w strefie podkoszowej Damian Kulig czy Adam Hrycaniuk nie ustępowali znacznie wyższym i znanym przeciwnikom. Na przerwę to nasi zawodnicy schodzili, mając cztery „oczka” więcej (39:35).

Cios za cios

Od początku drugiej połowy rozgorzała walka na całego. Nikt nie odpuszczał. Każde wejście pod kosz, każde wyjście na pozycję wymagało wykonania tytanicznej pracy. W 24 minucie za pięć fauli parkiet opuścił Guo, pierwszy rozgrywający Chin. Schodząc z niego, nie krył wściekłości, uderzając pięściami w reklamy. Polacy złapali wiatr w żagle Za trzy punkty trafił dwa razy Slaughter i w 27 minucie Polska uzyskała najwyższe prowadzenie 55:48. Chińczycy zdołali opanować sytuację. Powoli odrabiali straty. Wykorzystywali przewagę wzrostu – Yi i Zhelin Wanga. W 35 minucie przewaga biało-czerwonych stopniała do punktu (61:60). Prowadzenie Chińczykom dał rzut zza linii 6,75 m Rui Zhao 63:61.

Na dwie minuty przed końcem gospodarze po rzucie zza linii 6,75 m Yi, który wykorzystywał swoje doświadczenia, z parkietów NBA prowadzili, aż 69:64 i wydawało się, że Polacy zejdą z parkietu pokonani. Wtedy nastąpił cudowny powrót. Za trzy trafił po raz kolejny Slaughter, a rzut wolny wykorzystany przez Ponitkę na 12,5 sekundy przed końcem pozwolił zmniejszyć straty do punktu 69:70.

Chińczycy wyrzucali piłkę z boku boiska i byli blisko straty, ale sędziowie uznali, że faul popełnił Balcerowski, choć powtórki pokazały, że nie było kontaktu Polaka z rywalem. Przy wolnych ręka nie zadrżała ani Jiwei Zhao, ani faulowanemu przez Chińczyków Slaughterowi i na 7,2 sekundy gospodarze prowadzili 72:71 i mieli piłkę. Ponitka przechwycił podanie rywali i popędził na kosz. Był faulowany, a przy okazji tego starcia zerwała się siatka kosza. Jej naprawienie trwało blisko pięć minut, bo przez dłuższy poszukiwano pracowników służby technicznej. Lider reprezentacji wykorzystał jeden wolny i była dogrywaka.

W niej Polacy już nie wypuścili z rąk szansy na zwycięstwo.

Przed kadrą ostatni mecz fazy grupowej – w środę o godz. 10:00 rywalem będzie Wybrzeże Kości Słoniowej.

Chiny – Polska 76:79 (25:15, 10:24, 19:18, 18:15, dogrywka 4:7)

CHINY: Guo 6 (1×3), Yi 24 (2×3), Zhai 7, J. Zhao 7 (1×3), Zhou 10 (1×3) – R. Zhao 9 (1×3), Wang 10, Sun 3 (1×3), Ren, Fang, Abuurexiti. Trener Nan LI.

POLSKA: Cel 7 (1×3), Hrycaniuk 4, Slaughter 22 (3×3), Waczyński 4, Ponitka 25 – Sokołowski 3, Olejniczak 2, Kulig 6, Koszarek, Balcerowsk 6 (1×3). Trener Mike TAYLOR

 

Na zdjęciu: Aby wyzwolić się z objęć rywali Mateusz Ponitka musiał włożyć mnóstwo wysiłku.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem