Cracovia bezwzględna dla Lechii. Gdańszczanie mogą zapomnieć o mistrzostwie

Jasne, że kilka dni temu Lechia mierzyła się w finale Pucharu Polski z Jagiellonią, co piłkarze na pewno odczuwali w swoich nogach. W końcu 8 z nich wyszło w podstawowym składzie zarówno na Stadionie Narodowym, jak i wczoraj przy ulicy Kałuży. Jednak nie jest to żadne usprawiedliwienie dla fatalnego występu drużyny, która jest uważana od wielu kolejek za poważnego kandydata do tytułu mistrzowskiego. Z 5 ostatnich meczów Lechia przegrała aż 4, dwukrotnie ulegała Cracovii, która – jakby tego było mało – wczoraj grała bez swoich kluczowych ofensywnych postaci – Javiego Hernandeza oraz Airama Cabrery.

 

Brakowało chęci

Pomocną dłoń w kierunku gdańszczan wyciągnął w sobotę Piast Gliwice, który w pokonał na wyjeździe Legię Warszawa. To oznaczało, że Lechia musiała wygrać przewagą dwóch bramek, żeby ponownie objąć fotel lidera. Zadanie to było o tyle „łatwiejsze”, że zespół Michała Probierza także nie spisywał się ostatnio najlepiej i także przegrał 4 z 5 spotkań – tym jedynym nieprzegranym było, jak na ironię, pokonanie Lechii.

Mecz przez większość czasu nie był warty oglądania. Trzeba powiedzieć wprost, że na boisku nie działo się zupełnie nic i żadna ze stron nie miała kibicom nic ciekawego do zaoferowania. Lechia, której powinno zależeć na pokonaniu Cracovii, nie przejawiała zupełnie żadnego zaangażowania czy chęci, dlatego nieco lepiej prezentowali się gospodarze. To właśnie oni stworzyli sobie jedyną godną odnotowania sytuację w pierwszej połowie, kiedy Milan Dimun otrzymał podanie od Damiana Dąbrowskiego i przegrał pojedynek sam na sam ze Zlatanem Alomeroviciem.

 

Błysk Hanki

Druga połowa wyglądała podobnie – nadal nieco lepiej prezentowała się Cracovia, a goście nie potrafili skonstruować żadnej akcji. Mieli problem z wymianą kilku celnych podań, a jeśli decydowali się na nieco bardziej bezpośrednie przekazanie piłki w stronę zupełnie niewidocznych napastników, ta najczęściej była przejmowana przez krakowskich pomocników, którym rywale nie zawiesili wysoko poprzeczki.

Nieco więcej emocji było w końcowych fragmentach meczu. W 70. minucie Michał Helik wykorzystał gapiostwo Joao Nunesa i uprzedził go w polu karnym, dając się sfaulować. Portugalczyk kopnął urodzonego w Chorzowie stopera, a sędzia Jarosław Przybył – po konsultacji z VAR-em – podyktował rzut karny. Tego na bramkę zamienił Rumun Sergiu Hanca, choć Alomerović wyczuł jego uderzenie. Lechia powinna rzucić się do ataku, ale… dalej grała tak samo beznadziejnie. Ba! To Cracovia miała kolejne sytuacje. Dobrą zmianę dał Mateusz Wdowiak, który – po podaniu Hanki – obsłużył w polu karnym Dimuna. Słowak strzałem z pierwszej piłki podwyższył prowadzenie Cracovii i przypieczętował jej zwycięstwo.

Piotr Tubacki

 

Cracovia – Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)

1:0 – Hanca, 74 min (rzut karny),
2:0 – Dimun, 82 min (asysta Wdowiak)

CRACOVIA: Pesković – Rapa, Helik, Datković, Siplak – Gol – Hanca (85. Strózik), Dąbrowski, Dimun, Cecarić (64. Wdowiak) – Piszczek (88. Ferraresso). Trener Michał PROBIERZ.

LECHIA: Alomerović – Nunes, Nalepa, Vitoria (77. Fila), Mladenović (77. Żukowski) – Makowski, Kubicki, Lipski – Paixao, Sobiech, Haraslin (59. Łukasik). Trener Piotr STOKOWIEC.

Sędziował Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 8224.

Żółte kartki: Rapa (42. faul), Datković (66. faul) – Vitoria (7. faul).

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ