Dużo radości i emocji

Nowy trener chce zbudować w Tychach zespół, który będzie walczył o najwyższe cele.


Gdy jedenaście miesięcy temu Dariusz Banasik został zwolniony z obowiązków trenera Radomiaka nie brakowało głosów, że to duże nieporozumienie. Szkoleniowiec, który swoją pracę w Radomiu rozpoczął 25 czerwca 2018 roku i przeprowadził drużynę od II ligi do ekstraklasy, odchodził z zespołu plasującego się na szóstym miejscu w krajowej elicie. W dodatku rok przed dymisją podpisał kontrakt obowiązujący do 30 czerwca 2023 roku i zdaniem wielu fachowców wywiązywał się ze swoich obowiązków zdecydowanie ponad możliwości klubu. Nic więc dziwnego, że tak potraktowany szkoleniowiec nie palił się do szybkiego powrotu na trenerską karuzelę tylko ciekawie wykorzystywał opłacony przez byłego pracodawcę „czas wolny”. Udzielał się jako komentator i ekspert oraz pogłębiał swoją wiedzę podglądając jak pracują trenerzy w Watford FC i Chelsea FC.

Podpatrywał najlepszych

– Postanowiłem sobie, że ten czas wykorzystam najlepiej jak się da – stwierdził w klubowych mediach nowy trener GKS-u Tychy. – Jeździłem dużo na mecze pierwszej ligi i ekstraklasy. Starałem się kształcić i udało mi się podpatrywać najlepszych oraz poprawiać też swój angielski, bo wiemy, że teraz w Polsce gra coraz więcej zawodników spoza granicy więc chodzi o to, żeby był z nimi jak najlepszy kontakt. Na pewno nie siedziałem więc bezczynnie w domu i mam nadzieję, że to wszystko przełoży się na to, że jeszcze lepiej będę pracował z zespołem. Nie chciałbym się wypowiadać na temat przeszłości, bo to co było trzeba zamknąć. Wiadomo, że nie byłoby mnie teraz w GKS-ie Tychy gdyby w Radomiaku wszystko się fajnie układało. Natomiast patrząc w przyszłość mogę powiedzieć, że tyski klub, nasz już w tej chwili klub, zasługuje na to, żeby walczyć o najwyższe cele.

Poprawić wyniki

A skoro mowa o celach to dodajmy, że GKS Tychy po 24 kolejkach rozgrywek I ligi zajmuje 11. miejsce ze stratą 11 punktów do strefy barażowej oraz z przewagą 5 oczek nad strefą spadkową.

– Wiadomo, że w piłce nożnej i w sporcie w ogóle najważniejszy jest wynik – dodał 49-letni szkoleniowiec. – Najważniejsze jest to, żeby zespół wygrywał i szedł do przodu. Wydaje mi się, że przyszedłem tutaj w ściśle określonym celu. Życzyłbym więc sobie i kibicom, żebyśmy przede wszystkim przeżywali dużo radości i emocji. Do tego właśnie potrzebne są wyniki, ale wydaje mi się, że na tym stadionie, przy tych warunkach i pracy wielu osób w klubie trzeba zrobić wszystko, żeby ten cel osiągnąć. Wiadomo jednak, że w tym sezonie jest sporo problemów, bo zespół nie jest na miejscu, o które miał walczyć.

Myślę więc, że ten mój czas jest więc po to, żeby poprawić wyniki, żeby zbudować dobrą atmosferę, żeby przyciągnąć coraz więcej kibiców na stadion, a także w kontekście następnego sezonu myślę, że jest to czas budowania zespołu, który będzie walczył o najwyższe miejsca. Trochę nawiązując do poprzedniego klubu, w którym byłem, tam też przez wiele lat nie było awansu, nie było ekstraklasy i mam nadzieję, że zrobię wszystko, żeby GKS Tychy w przyszłości występował w najwyższej klasie rozgrywkowej i myślę, że to jest cel nas wszystkich.

Rozbudzone apetyty

Przypomnijmy, że Radomiak, który do ekstraklasy na jeden sezon awansował w 1984 roku, na następne mecze w krajowej elicie czekał do 2021 roku. Natomiast GKS Tychy, mający za sobą trzy lata spędzone w najwyższej klasie rozgrywkowej oraz tytuł wicemistrzowski z 1976 roku, po trudnych latach w 2007 roku wrócił na szczebel centralny i od tego czasu kibice zastanawiają się kiedy znowu zobaczą swój zespół w gronie najlepszych. Najbliżej był dwa lata temu, ale skończyło się na pierwszej rundzie baraży. Apetyty kibiców zostały więc mocno rozbudzone i nic dziwnego, że sympatycy trójkolorowych liczą na kolejny krok do przodu.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus