Cud, że nie urwał nogi!

W pierwszej kolejce nowego sezonu nie zabrakło niestety sędziowskich kontrowersji. Największa z nich dotyczy piątkowej inauguracji, w trakcie której Zagłębie Lubin odrobiło straty i wygrało u siebie z Lechem Poznań.


Niepierwsza w ostatnich miesiącach głupia strata punktów „Kolejorza” wzbudziła wiele dyskusji i irytacji fanów, ale prawie tak samo głośno było o tym, co wydarzyło się w samej końcówce spotkania. Rezerwowy w tym meczu Słoweniec Rok Sirk gonił właściwie już straconą piłkę, którą bez większego stresu miał przed sobą obrońca Lecha, Dorde Crnomarković. 26-letni napastnik „miedziowych” koniecznie chciał jednak pokazać, że stać go na wywalczenie futbolówki, dlatego rozpędzony zaatakował rywala wślizgiem, robiąc przy tym niemały wyskok i „dla pewności” dociskając jeszcze nogę do ziemi. Sirk „wszedł” w Crnomarkovicia nakładką, w dodatku od tyłu, z wielkim impetem, by nie powiedzieć wręcz, że z brutalnością. Defensor poznańskiej drużyny mógł więc mówić o wielkim szczęściu, że ścigający go przeciwnik nie trafił w niego „lepiej”.

Serb nie miał jednak zamiaru puszczać całej tej sytuacji płazem, dlatego natychmiastowo odwrócił się do Sirka, żeby w zdecydowany sposób wytłumaczyć mu, że w taki sposób w piłkę nożną się nie gra. Gdy Crnomarković minimalnie dotknął 26-latka, ten jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki chwycił się za twarz i upadł na murawę, popadając niemalże w agonię. Sytuacja była kuriozalna, ale jeszcze bardziej zaskakująca była decyzja sędziego, który… ukarał obu graczy żółtymi kartkami, pozostawiając Sirka na boisku.

– Pan Sirk czerwona kartka, a pan sędzia śpi – napisał na Twitterze Sebastian Mila, były piłkarz, a obecnie ekspert telewizyjny. W podobnym tonie swój komentarz zamieścił znany komentator Tomasz Smokowski: – Sirk… Najpierw ładuje się w staw skokowy, później symuluje. Tanie aktorstwo… Najgorzej, że na boisku dostał żółtą i nie grozi mu wobec tego karencja, bo to była czerwień – pisał zbulwersowany Smokowski. Takich reakcji było całe mnóstwo i wszystkie kręciły się wokół jednego: głupoty Słoweńca oraz beznadziejnej decyzji arbitra Bartosza Frankowskiego, który pozostawił 26-latka na boisku. Gdzie był VAR? Gdzie był sędziowski rozsądek?


Fot. Tomasz Folta / PressFocus