Cudowna metamorfoza

Piłkarze Radomiaka rozpoczęli sezon w dobrym stylu, zwyciężając GKS Tychy (2:1) i Stomil Olsztyn (2:1). W kolejnych dwóch potyczkach beniaminek I ligi został jednak sprowadzony na ziemię, przegrywając z GKS-em Bełchatów (0:3) i Wartą Poznań (0:2). 46-letni szkoleniowiec Radomiaka Dariusz Banasik nie był zadowolony zwłaszcza z postawy swoich zawodników w ostatnim meczu. – Najpierw jeden stoper zderzył się z bramkarzem, a przy drugiej bramce akcja zaczęła się od złego podania drugiego stopera. Mamy problem z grą w defensywie i musimy wprowadzić jakieś korekty – powiedział.

Spełniona „groźba”

W meczu z Wartą na środku obrony w zespole z Radomia zagrali Mateusz Cichocki i Kacper Pietrzyk, w środowej potyczce z GKS-em Jastrzębie Cichocki pozostał na posterunku, ale jego partnerem był Michał Grudniewski. Ponadto miejsce w podstawowej jedenastce gospodarzy stracił bramkarz Artur Haluch, którego między słupkami zastąpił Mateusz Kochalski, a także pomocnik Mateusz Michalski. W jego miejsce wskoczył do składu Michał Kaput.

Aż czterech korekt – w porównaniu do sobotniego meczu z beniaminkiem z Bełchatowa – dokonał w wyjściowej jedenastce szkoleniowiec GKS-u Jastrzębie, Jarosław Skrobacz. Na środek obrony powrócił Adam Wolniewicz, który przez kilka dni zmagał się z kontuzją i nie wystąpił w poprzednim meczu z GKS-em Bełchatów. Z tego powodu na ławce rezerwowych usiadł Bartosz Jaroszek. Ta sama przykrość spotkała Patryka Skóreckiego, Łukasza Norkowskiego i Daniela Liszkę, a szansę gry od pierwszej minuty otrzymali Farid Ali, Marek Mróz i Kamil Adamek.

Nawałnica

Od pierwszego gwizdka arbitra gospodarze ruszyli do ataku z ogromnym animuszem, chcą się zrehabilitować w oczach swoich kibiców za dwie wcześniejsze porażki. Goście natomiast grali bardzo bojaźliwie i w ślamazarnym tempie, więc przez pierwszy kwadrans nawet nie zbliżyli się do bramki strzeżonej przez Kochalskiego. Co innego Radomiak, w 6 minucie Leandro popisał się efektowną akcją na prawym skrzydle, ale faulem powstrzymał go Michał Bojdys i za to przewinienie został upomniany żółtą kartką.

W 10 min próbował szczęścia strzałem z dystansu Kaput, lecz futbolówka trafiła w obrońców gości. Cztery minuty później akcje tercetu Nowak – Mikita – Makowski zakończył strzałem ten ostatni, lecz uderzenie było niecelne.

Jastrzębianie pierwszą groźną akcję skonstruowali w 19 minucie, ale Damian Tront nieczysto trafił w piłkę. Dwie minuty później Ali zagrał w „uliczkę” do Adamka, lecz napastnik GKS-u był na spalonym i szansa przepadła.

„Szalejący” Brazylijczyk

W 25 min futbolówka nieco przypadkowo trafiła na 20 metr pod nogi Leandro. Brazylijczyk oddał potężny strzał po ziemi, lecz minimalnie chybił celu. Pomocnik Radomiaka jednak wcale się tym nie zraził, w 34 min popisał się udanym dryblingiem na prawym skrzydle i oddał soczysty strzał na bramkę rywali, lecz Grzegorz Drazik nie dał się zaskoczyć. Trzy minuty później gospodarze dopięli celu – Meik Karwot dośrodkował piłkę w pole karne rywali, ta spadła pod nogi Damiana Nowaka, który bez skrupułów posłał ją pod poprzeczkę do siatki. Niewiele brakowało, by nieco oszołomieni tym ciosem jastrzębianie zostali posłani na deski po raz drugi. W 40 min. Patryk Mikita obsłużył Leandro, ale ten posłał futbolówkę w… boczną siatkę.

Metamorfoza

Nie wiem, co powiedział w przerwie swoim zawodnikom trener Jarosław Skrobacz, ale nie mam żadnych wątpliwości, że atmosfera w szatni drużyny z Jastrzębia na pewno nie przypominała festynu, a słowa szkoleniowca nie były wzięte żywcem z Wersalu. Efekty „męskiej rozmowy” przyszły bardzo szybko, bo już w 55 minucie. Gospodarze stracili piłkę, która zostaje błyskawicznie na prawe skrzydło. Napastnik GKS-u sprytnie uniknął pułapki ofsajdowej i w sytuacji sam na sam z Kochalskim, nie dał bramkarzowi gospodarzy żadnych szans na skuteczną interwencję, doprowadzając do wyrównania strzałem w krótki róg.

Kilka minut później „Adams” mógł zostać bohaterem meczu – lewym skrzydłem przedarł się Jakub Wróbel i podał do niepilnowanego kolegi. Ten miał dużo miejsca i czasu, by przyjąć futbolówkę, ale uderzył z pierwszej piłki, wysoko nad bramką! Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Damian Tront dopadł piłki na 20 metrze i ta po chwili po raz drugi zatrzymała się w siatce bramki Radomiaka. Goscie bardzo szynko roztrwonili jednobramkową zaliczkę, bo Dominik Kulawiak zagrał piłkę rękę we własnym polu karnym, a podyktowaną „jedenastkę” na wyrównującego gola zamienił Mikita. W 87 min okazję do zapewnienia swojej drużynie kompletu punktów miał Norkowski, ale fatalnie przestrzelił.

Radomiak – GKS Jastrzębie 2:2 (1:0)

1:0 – Nowak, 37 min, 1:1 – K. Adamek, 55 min, 1:2 – Tront, 72 min, 2:2 – Mikita, 75 min (karny).

RADOMIAK: Kochalski – Jakubik, Cichocki, Grudniewski, Abramowicz – Leandro (61. Michalski), Kaput, Karwot (71. Górski), Makowski, Mikita (87. Lewandowski) – Nowak. Trener Dariusz BANASIK

JASTRZĘBIE: Drazik – Kulawiak, Wolniewicz, Bojdys, Gojny – Ali, Tront, Mróz (66. Norkowski), Jadach (71. Szczęch) – Wróbel – K. Adamek (87. Skórecki). Trener Jarosław SKROBACZ.

Sędziował Damian Kos (Wejherowo). Widzów: 3605. Żółte kartki: Mikita, Kochalski – Bojdys, Kulawiak.

Piłkarz meczu LEANDRO Rossi Pereira.

 

Na zdjęciu: Damian Tront po raz kolejny udowodnił, że strzał z dystansu jest jego silną bronią.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem