Cypryjski dzienniczek Matuszka. Długa podróż i wiatr

Potem przyjechaliśmy do klubu, skąd autobusem udaliśmy się na dworzec w Katowicach, a stamtąd pociągiem pojechaliśmy do Warszawy. Następnie przesiadka na lotnisko i powrót na Cypr. Do hotelu w Protaras dotarliśmy około 4 nad ranem miejscowego czasu. Wszystko było dobrze zaplanowane, choć na popołudniowym treningu dało się trudy podróży odczuć w nogach. Rano można było jednak pospać. Ci co chcieli mogli iść na śniadanie. Obowiązkowy był już obiad, spacer, no i popołudniowe zajęcia. Trenowaliśmy o 15. Trening miał charakter taktyczny.

Na miejscu jest słonecznie. Pogoda względna, ale na zewnątrz trzeba chodzić w bluzie. Jest kilkanaście stopni ciepła. W środę przynajmniej nie wiało. W któryś dzień podmuchy miały siłę, bo mierzyli to, 42 metrów na sekundę. Ciężko było trenować. Nie dało się też słyszeć co mówił trener. Ale tak było tylko jeden czy dwa dni. W pozostałe jest względnie, tak też było w środę.