Czas na detronizację!

Niektórzy twierdzą, że będzie to najważniejszy od wielu lat mecz pomiędzy Borussią Dortmund a Bayernem Monachium.


Punkt przewagi, dziewięć kolejek do końca. Niezależnie od wyniku sobotniego spotkania kwestia tytułu nie będzie rozstrzygnięta, ale nie jest tajemnicą, że zwycięzca bardzo się do niego przybliży. Oczywiście wątpliwe, aby do końca sezonu któraś z drużyn zanotowała serię samych wygranych, ale przewaga psychologiczna ma tutaj kluczowe znaczenie.

Największy pechowiec

– To nie jest decydujący mecz, ale na pewno bardzo istotny. Pewność siebie po ewentualnej wygranej zabiera się na kolejne spotkania. Mam nadzieję, że będziemy gotowi. Mistrzostwo Niemiec to wyjątkowy tytuł i byłoby fajnie świętować je z zespołem i naszymi kibicami w Dortmundzie. To moje marzenie – mówił przed hitem weekendu kapitan Borussii Marco Reus, który jest jednym z największych pechowców niemieckiej piłki obecnych czasów.

33-latek to wyśmienity zawodnik, ale trapiony przez kontuzje. Opuścił z ich powodu wiele spotkań, kilka międzynarodowych turniejów z reprezentacją, mimowolnie osłabiał drużynę, gdy ta potrzebowała go najmocniej. Przede wszystkim zaś przybył do Dortmundu latem 2012 roku, krótko po tym, jak Borussia świętowała drugie z rzędu mistrzostwo. Wraz z jego transferem rozpoczęła się dekada hegemonii Bayernu, której nikt jak do tej pory nie przerwał… W gablocie Reusa stoi kilka trofeów, ale żadne z nich nie jest mistrzostwem Niemiec.

Piłkarska prehistoria

Teraz Borussia ma idealną okazję, aby jej kapitan nadrobił braki. W ostatnich latach rzadko zdarzało się, aby ktoś miał taką okazję do przełamania monachijskiej dominacji. Najbliżej była właśnie BVB, w sezonie 2018/19, kiedy w grudniu miała aż 9 „oczek” przewagi nad Bayernem prowadzonym przez Niko Kovaca, ale tytuł przegrała o 2 punkty… Co więcej, rozklekotany bawarski zespół jeszcze wyciągnął do dortmundczyków pomocną dłoń, przez co ci w trakcie rundy wiosennej, gdy stracili fotel lidera, na moment… go odzyskali. Jednakże potem znów się wykoleili, aż w końcu pojechali do Monachium i zebrali lanie 0:5.

– Jedziemy tam, aby wygrać. To będzie bardzo trudne, ale wierzymy w siebie – przyznał jeden z najlepszych piłkarzy Borussii w ostatnich tygodniach Emre Can. Destynacja jest ogromnym problemem BVB, która na Allianz Arenie przegrała 8 kolejnych spotkań w Bundeslidze. Co więcej, większość z nich to były kompletne blamaże, choć wielokrotnie zdarzało się – jak we wspomnianym sezonie 18/19 – że różne okoliczności przemawiały za dortmundczykami. Gdy jednak przychodziło co do czego, Bayern robił swoje. Ostatnie wyniki w Monachium prezentują się następująco: 3:1, 4:2, 4:0, 5:0, 6:0, 4:1, 5:1, 2:1.

Na wygraną na tym szalenie trudnym terenie Borussia czeka od kwietnia 2014 roku, a więc 9 lat! Wtedy trenował ich jeszcze Juergen Klopp, mierzył się z Pepem Guardiolą, bramki Borussii strzegł Roman Weidenfeller, z ławki wchodził Robert Lewandowski, a środek pola Bayernu stanowili Philipp Lahm i Bastian Schweinsteiger. Z punktu widzenia piłkarskiej historiografii, to wręcz… prehistoria. Dlatego teraz czas na nowy rozdział kroniki, w który monachijczyków wprowadzi debiutujący trener Thomas Tuchel.


Na zdjęciu: Marco Reus (w środku) marzy o mistrzostwie Niemiec, ale do tego potrzebna mu jest wygrana na stadionie w Monachium.

Fot. Philippe Ruiz/Xinhua/PressFocus