Czerwona furia

Przed takim meczem zawsze jest wielkie pompowanie atmosfery. Tym razem rozpoczęło się już w tygodniu. Najpierw Janusz Filipiak zaatakował Jarosława Królewskiego nazywając jego firmę „porażką”. Potem Michał Probierz próbował wpłynąć na postawę sędziego, siał ferment w zespole Wisły mówiąc, że Vullnet Basha bardzo chciał przyjść do jego zespołu. Maciej Stolarczyk odgryzał się mówiąc, że Janusz Gol mógł przyjść do Wisły, ale… oni go nie chcieli.

Ryk silnika

W końcu jednak musi wybrzmieć pierwszy gwizdek sędziego i z pierwszym kopnięciem ciśnienie nieco opada. Okazuje się bowiem, że mecz jak każdy inny – piłkarze wychodzą na boisko i starają się realizować założenia trenerów. A te przed takim meczem są niemal zawsze takie same – wyjdźcie na boisko i wybadajcie rywala. Tym bardziej teraz, gdy obie drużyny zdawały się być na fali. Cracovia tylko w Płocku potknęła się i przerwała swoją świetną zwycięską passę. Wisła wiosną długo nie mogła odpalić, ale gdy wreszcie silnik ryknął, Biała Gwiazda rozjechała w Kielcach Koronę w nieprawdopodobnym wyniku 6:2.

I tak obie strony się badały, ale fakt, że to Wisła od początku nadawała rytm grze. Aż wreszcie po broń sięgnął ten, który w Kielcach ustrzelił hattricka. Krzysztof Drzazga huknął bez zastanowienia, a piłka – po rękach Michala Peszkovicia – wpadła w okienko bramki gości. – Po tych bramkach w Kielcach zaczął spóźniać się na treningi – żartował przed meczem Stolarczyk. Najważniejsze, że na boisku się nie spóźnia, a w meczu derbowym pokazał, że bramki sprzed tygodnia dały mu mnóstwo pewności siebie.

Pasy na widowni

Piłkarze Cracovii protestowali i sędzia Tomasz Kwiatkowski długo analizował sytuację. Sprawdzał, czy Marko Kolar faulował Ołeksija Dytiatjewa, w końcu uznał jednak gola. Wiślacy wznowili grę, a ich rywale myślami byli jeszcze przy protestach. Jak gdyby nadal czekali na decyzję. No tak, wznowili grę, ale potem siedli jakby na widowni, a gospodarze wcisnęli gaz do dechy. Ruszyła czerwona furia. Ktoś przepchnął Javiego Hernandeza, piłka trafiła do Vukana Savicievica, ten wypatrzył z boku Łukasza Burligę. Jego dośrodkowanie na bramkę powinien zamienić Jakub Błaszczykowski, ale źle trafił piłkę, ta potoczyła się do Kolara, który wreszcie wepchnął ją do siatki. Czasem warto po prostu napisać jak przebiegała akcja.

Po drugim golu Wisła zwolniła. Skupiła się na kontrach. Michał Probierz krążył w okolicach ławki rezerwowych, zastanawiając się nad planem B, a może i nad planem C. Pierwszy zmian musiał jednak dokonać Stolarczyk. Przed meczem odstawił od składu Mateusza Lisa. Długo ufał młodemu bramkarzowi, ale po meczu w Kielcach stracił cierpliwość. Po raz pierwszy od lipca zeszłego roku w bramce Białej Gwiazdy pojawił się Michał Buchalik, ale na boisku wytrwał tylko pół godziny. Wykopując piłkę doznał urazu i nie dał rady kontynuować gry. Jego kariera w Wiśle tak właśnie wygląda. Gdy wreszcie dostaje szansę, zaraz doznaje kontuzji, a potem musi mozolnie odzyskiwać miejsce.

Race w ruch

W niedzielnym meczu nie miał wiele pracy, za to jego zastępca Mateusz Lis od razu trafił pod ogień, choć Cracovii brakowało kropki nad i. Janusz Gol strzelał z bliska, ale trafił Ołeksija Dytiatjewa. Javi Hernandez źle trafił piłkę, a Mateusz Wdowiak – całkowicie pozbawiony krycia! – strzelił z dystansu tuż obok.

Co ważne, pierwsza połowa toczyła się spokojnej – szczególnie jak na derby – atmosferze. Obie grupy kibiców skupiały się na dopingu dla swoich zespołów. Wciąż nie nie była to oaza, ale chyba też nie o to chodzi. Gołym okiem widać pracę wykonaną ostatnio przez nowych ludzi rządzących klubem. Po przerwie dali o sobie znać fani Pasów – odpalili kilkadziesiąt rac, na szczęście sędzia nie musiał przerwać spotkania. Rację miał Maciej Stolarczyk. Przed meczem mówił, że boi się tylko kibiców gości i… miał sto procent racji, bo piłkarze Cracovii większych problemów mu nie sprawili.

Gdy fani Pasów wygrzebali poukrywane race, na boisku było już 3:0, a bramka padła w dziwnym momencie. Cracovia dobrze zaczęła drugą odsłonę, Wisła momentami nie mogła wyjść ze swojej połowy. Co z tego, skoro ludziom Probierza brakowało precyzji. Mateusz Wdowiak na długo schował twarz w dłoniach po tym, gdy zmarnował stuprocentową okazję do zdobycia gola. To samo zrobił w 79. minucie Filip Piszczek. Były napastnik Sandecji był w gronie trzech ludzi, którzy mieli wejść i odwrócić losy tego spotkania, ale nic z tego nie wyszło.

Popis Kuby

Wszystkim im lekcje dał Jakub Błaszczykowski. Z akcją lewym skrzydłem popędził Sławomir Peszko, dośrodkował na prawą stronę, gdzie nadbiegał Kuba. 105-krotny reprezentant Polski w pełni skoncentrował się na nadbiegającej piłce, nieco zwolnił, wreszcie strzelił. Idealnie – tuż obok słupka. W tym strzale było wszystko. Moc i precyzja. A potem wielka radość. Po to wrócił do Wisły, by dawać jej fanom takie chwile.

Po takich chwilach i przy takim wyniku trudno o pełną koncentrację. Gdy wydawało się, że mecz już jest zamknięty, zrobiło się gorąco. Najpierw Airam Cabrera sfinalizował efektowną akcję Janusza Gola, a w doliczonym już czasie gry bramkę kontaktową zdobył Piszczek. To było już za mało i za późno.

Maciej Stolarczyk jest w Wiśle niespełna rok, a wygrał oba mecze derbowe. A Probierz wciąż nie może poczuć się w Krakowie jak u siebie. Cracovia za jego rządów czterokrotnie mierzyła się z Wisłą i czterokrotnie przegrała. Bilans bramek 11:4 na korzyść Białej Gwiazdy. Na rewanż musi jeszcze trochę poczekać.

Wisła Kraków – Cracovia Kraków 3:2 (2:0)

Bramki: 1:0 Krzysztof Drzazga (14), 2:0 Marko Kolar (19), 3:0 Jakub Błaszczykowski (59), 3:1 Airam Cabrera (86), 3:2 Filip Piszczek (90+3-głową).

Żółta kartka – Wisła Kraków: Vullnet Basha, Łukasz Burliga, Marcin Wasilewski. Cracovia Kraków: Cornel Rapa, Mateusz Wdowiak.

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów 28 235.