Debiut z potknięciem

Arka pod wodzą Ryszarda Wieczorka rozbiła się o zmobilizowaną Skrę.


Na niedzielne starcie w Gdyni kibice Arki patrzyli głównie pod kątem tego co nowy trener Ryszard Wieczorek zmienić w grze zespołu, który na swoim boisku zawodzi. Natomiast sympatycy zespołu Skry zastanawiali się czy po ostatnim pogromie sztab szkoleniowy Jakuba Dziółki zdołał „pozbierać” rozbitą drużynę. Zdołał. Częstochowianie wygrali 1:0 i udowodnili, że nie rezygnują z walki o utrzymanie.

Po pierwszej połowie bardziej zadowoleni z obrazu gry mogli być goście, którzy w lekko przemeblowanym składzie – bez pauzującego po czwartej żółtej kartce kapitana Piotra Noconia i przesuniętego na ławkę rezerwowych Adama Mesjasza – stanowili monolit w obronie. Nie tylko atakowali wysokim pressingiem, ale gdy rywale przedostawali się w pole karne przyjezdnych to odważnie i ofiarnie blokowali uderzenia własnym ciałem. Najgroźniej wyglądała sytuacja z 22. minuty, kiedy to po złapaniu przez Jakuba Bursztyna piłki zagranej przez Oskara Krzyżaka sędzia podyktował rzut wolny pośredni z 12. metra.

Na uderzenie zdecydował się Dawid Gojny, ale nie „przestrzelił” muru stojącego przed linią bramkową. W 40. minucie blisko szczęścia był Omran Haydary, który po wrzutce Huberta Adamczyka wbiegając w pole bramkowe udem finalizował kontrę i posłał piłkę obok słupka. Natomiast jedyny celny strzał tej części spotkania odnotowaliśmy dopiero w 45. minucie, po błędzie Beniamina Czajki Gojny wdarł się z prawego skrzydła w pole karne Skry i uderzeniem zza linii bocznej pod poprzeczkę sprawdził czujność bramkarza częstochowian. Bursztyn był jednak dobrze ustawiony i przerzucił futbolówkę nad poprzeczkę.

Natomiast po przerwie drużyna spod Jasnej Góry ruszyła do śmiałych ataków. Ich pierwszym efektem były celne, ale zbyt lekkie na Kacpra Krzepisza uderzenia Gracjana Jarocha z dystansu. Golkiper Arki nie miał już jednak nic do powiedzenia w 86. minucie, gdy po wrzutce Kamila Lukoszka, wykonującego rzut wolny, najwyżej na linii 5. metra wyskoczył Szymon Szymański i uprzedzając Mateusza Żebrowskiego trafił pod poprzeczkę.

Z uderzeń gdynian, ciągle mających za cel awans do ekstraklasy, w tej części spotkania odnotować należy przede wszystkim próbę Huberta Adamczyka, który w 82. minucie z 17. metra ostemplował słupek. Pozostałe uderzenia zawodników Arki defensywa Skry zablokowała i dlatego po ostatnim gwizdku zespół spod Jasnej Góry mógł się cieszyć ze sprawienia niespodzianki. Natomiast miejscowi w trzecim meczu z rzędu na swoim boisku znowu rozczarowali, a serię spotkań bez zwycięstwa przedłużyli do pięciu.

Arka Gdynia – Skra Częstochowa 0:1 (0:0)

0:1 – S. Szymański, 86 min (głową)

ARKA: Krzepisz – Stolc (66. Rymaniak), Marcjanik (90+2. Purzycki), Azaćkyj, Gojny (81. Żebrowski) – Stępień, Gol, Adamczyk (90+2. M. Szymański), Haydary (66. Capanni) – Czubak. Trener Ryszard WIECZOREK.

SKRA: Bursztyn – Krzyżak, S. Szymański, Czajka – Winciersz (67. Flak), Olejnik, Babiarz, Lukoszek – Gołębiowski (67. Sajdak), Kozłowski (84. Kitliński), Jaroch. Trener Jakub DZIÓŁKA.

Sędziował Piotr Urban (Warszawa). Widzów 4442.

Żółte kartki: Stępień, Czubak, Gol – Gołębiowski.

Piłkarz meczu – Szymon SZYMAŃSKI.


Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus