Sandecja Nowy Sącz – GKS Tychy. Dwa karne z VAR-u

Krzysztof Wołkowicz miał udział przy czterech z pięciu goli w Nowym Sączu.


Dwie zmiany, z którym GKS Tychy rozpoczął mecz w Nowym Sączu, sprawiły że zespół Artura Derbina ruszył do ataku znacznie efektywniej niż w rozegranym w poprzedniej kolejce spotkaniu z Podbeskidziem. To jednak nie zastępujący pauzującego za kartki Dominika Połapa Maciej Mańka, ani nie Mateusz Czyżycki, który w środku pola zastąpił Jakuba Piątka zostali bohaterami wygranej 3:2 potyczki z Sandecją. Okazał się nim Krzysztof Wołkowicz.

Lewy obrońca tyszan nim dobiegła końca 2. minuta gry huknął bowiem z rzutu wolnego, wykonywanego z 28 metra i piłka muskając rękawice Dawida Pietrzkiewicza wpadła w okienko. Po 4. kolejnych minutach było już 2:0 dla gości, bo tym razem „Wołek” wykonując rzut rożny posłał futbolówkę na 5. metr gdzie najlepiej ustawiony był Wiktor Żytek i główkując podwyższył prowadzenie przyjezdnych.

Zadowoleni z szybko wystrzelanej dwubramkowej przewagi spuścili nieco z tonu, ale to nie znaczy, że gospodarze ruszyli do odrabiania strat. Owszem, wyrównali, ale dzięki… VAR-owi. W 28. minucie patrzący w ekran telewizora Piotr Urban i Sebastian Krasny dostrzegli, że piłka trafił w rękę Wołkowicza walczącego w powietrznym starciu ze Swetosławem Dikowem, a w 44 minucie Łukasz Szczech sam pobiegł do monitora, żeby dopatrzyć się takiego samego „przewinienia” Mańki. Podyktowane w takich okolicznościach rzuty karne Łukasz Zjawiński zamienił na gole i interwencje Łukasza Jałochy, który szczególnie za drugim razem bliski był skutecznej obrony, nie pomogły. A dodajmy, że były to jedyne celne strzały Sandecji przed przerwą.

Ci, którym wydawało się, że po takich ciosach tyszanie na drugą połowę wyjdą załamani, szybko musieli zmienić zdanie. Tym bardziej, że Wołkowicz podchodził do stałych fragmentów gry i siał zamęt w szeregach obronnych rywali. W 64 minucie tak dośrodkował piłkę z rzut rożnego, że próbujący interweniować w swoim polu bramkowym Dikow strzelił gola samobójczego i ustalił wynik. Wprawdzie bliski jego korekty był w 72 minucie Maissa Fall, główkujący z 6 metra po kornerze, wykonanym przez Łukasza Kosakiewicza, ale Jałocha odbił piłkę, a stojący na linii bramkowej Wołkowicz wyjaśnił sytuację.

Z tej wyliczanki wynika, że najgroźniej pod obydwoma bramkami było przy stałych fragmentach gry, ale trzeba dodać, że dobrych akcji również nie brakowało. Szczególnie aktywny w ofensywie tyszan był Marcin Kozina. Mądrze dyrygował grą zespołu Czyżycki, a defensywą kierował Nemanja Nedić i oni także mają spore zasługi w zdobyciu przez tyszan kompletu punktów na bardzo trudnym terenie.

Sandecja Nowy Sącz – GKS Tychy 2:3 (2:2)

0:1 – Wołkowicz, 2 min (wolny), 0:2 – Żytek, 6 min (głową), 1:2 – Zjawiński, 28 min (karny), 2:2 – Zjawiński, 45 min (karny), 2:3 – Dikow, 64 min (samobójcza).

SANDECJA: Pietrzkiewicz – Rudol (46. Boczek), Szufryn, Słaby – Kosakiewicz, Fall, Kasprzak (70. Koffie), Sovsić (56. Szczepanek), Chmiel (46. Nawotka) – Dikow (70. Nowak), Zjawiński. Trener Dariusz DUDEK.

GKS: Jałocha – Mańka, Nedić, Szymura, Wołkowicz – Biel (61. Kargulewicz), Czyżycki, Żytek, Kozina – Rumin (87. Jaroch), Malec. Trener Artur DERBIN.

Sędziował Łukasz Szczech (Warszawa). Mecz bez udziału publiczności.

Żółte kartki: Kasprzak, Szufryn, Koffie – Mańka, Szymura, Czyżycki, Nedić.

Piłkarz meczu – Krzysztof WOŁKOWICZ.


Fot. Łukasz Sobala / PressFocus