Egzekucja Ruchu Chorzów odroczona

Po piątkowym zwycięstwie w Opolu – była to jednocześnie pierwsza w tym roku i zarazem najwyższa wyjazdowa wygrana, i w ogóle najwyższe zwycięstwo w tym sezonie „Niebieskich” – i niedzielnej porażce Górnika Łęczna w Niepołomicach z Puszczą ewentualna degradacja Ruchu do drugiej ligi została odroczona o co najmniej tydzień. Ruch ma na dwie kolejki przed końcem sześciopunktową stratę do będącego na miejscu barażowym Stomilu, z którym ma lepszy bilans bezpośrednich spotkań 3:1 i 2:2. – Przez całe spotkanie mieliśmy pełną kontrolę nad tym, co się działo na boisku i zasłużenie wygraliśmy – mówił zaraz po meczu w Opolu trener Dariusz Fornalak i zaraz jeszcze dodał i zapewnił. – Do olbrzymiego zaangażowania i determinacji, jaka cechowała nas w poprzednim meczu z GKS Katowice, dołożyliśmy jakość i dalej walczymy.

Trener odżył

W Opolu Ruch ponownie zaprezentował jedną z najmłodszych ekip grających na szczeblu centralnym w Polsce. Z sześcioma młodzieżowcami w składzie, średnią wieku w okolicach 22 lat, z nastoletnią średnią wieku bloku defensywnego. – Śmialiśmy się przed meczem, że trzeba było, aby drużyna juniorów miała przerwę w rozgrywkach, a my powiedzieliśmy: to przyjdźcie tutaj, pograjcie sobie na poziomie pierwszej ligi, a później wrócicie do siebie. No i tak się stało – trener Fornalak wyraźnie odżył, nabrał oddechu w po ostatnich „wyczynach” jego podopiecznych, bo te wcześniejsze z wysokimi porażkami mogły dobić najsilniejszego z charakteru szkoleniowca. Tak dobrze rokująca młodzież to wspaniały kapitał na przyszłość i promień nadziei dla klubu staczającego się na szczebel rozgrywek nie znany do tej pory w historii.

Passa trwa

– Przed Odrą powiedzieliśmy sobie, że musimy wygrać w Opolu, żeby w ogóle myśleć o jakimkolwiek utrzymaniu i cel osiągnęliśmy. W dodatku ten nasz młody zespół pokazał fajną piłkę, z trzema ładnymi bramkami, no i, co najważniejsze, znów zagraliśmy na zero z tyłu – podkreślał autor pierwszego gola Mateusz Hołownia, który wskazał na mecz z Katowicami w poprzedniej kolejce jako na główne źródło metamorfozy zespołu. – Wygrane derby pomogły nam mentalnie wskoczyć na inny poziom, bo byliśmy wcześniej psychicznie przytłoczeni po tych wysokich porażkach. Po derbach wygranych w takim stylu widzieliśmy, że kibice i cały klub zaczęli na nas inaczej patrzeć. Fajnie, że ta passa trwa nadal.

Szkoda, że tak późno

Podobnego zdania był najskuteczniejszy w Ruchu, potwierdzający talent snajperski Mateusz Majewski. – Największy wpływ na nasze wyniki w poprzednich spotkaniach miało to, że bardzo szybko traciliśmy bramkę i nasze głowy opadały, a to jest bardzo młody zespół, więc bardzo trudno było odrabiać straty. Ale w meczach, w których nam się udawało zdobywać bramki na początku, to zwykle pewnie wygrywaliśmy. Tak było z Bytovią (na inaugurację wiosny – przyp. red.) i tak stało się w Opolu.

Jednocześnie „Maja” żałował – podobnie jak jego koledzy z drużyny, a zapewne i wszyscy sympatycy Ruchu – że dobra dyspozycja i rozsądna, dojrzała, konsekwentna gra pojawiła się tak późno, a nawet za późno. – Szkoda, że derby z GieKSą nie trafiły się 2-3 kolejki wcześniej. Być może teraz jeszcze realnie bilibyśmy się o utrzymanie. Stało się jednak jak się stało. Są dwa mecze do końca i trzeba je wygrać.