Ekstraklasa. Jak drugi z drugim

 

Wydawało się, że po serii ośmiu porażek w lidze kryzys został zażegnany, bo łódzka drużyna zdobyła siedem punktów w czterech meczach ligowych (dwa zwycięstwa, remis i jedna porażka), a w piątym pokonując Górnika Zabrze awansowała do następnej rundy Pucharu Polski.

Listopad znów był jednak fatalny i bilans trzech porażek w trzech meczach nie zostanie poprawiony, bo z Cracovią ŁKS zagra przecież już w grudniu.
No cóż, grudzień to nie jest dobra pora na dokonywania rewolucji kadrowej w drużynie i w sztabie trenerskim.

Trzeba jakoś dotrwać do przerwy zimowej, wycisnąć ile się da z wyjazdów do Poznania i Gliwic oraz z meczów z dwiema drużynami krakowskimi w Łodzi, a potem zabrać się do gruntownej przebudowy zespołu, bo nikt chyba nie ma wątpliwości, że wzmocnienia są niezbędne. I-ligowy zespół okazał się za słaby na ekstraklasę i na styl gry jaki chce widzieć trener.

Wzmocnienia potrzebne są nie tylko w obronie, chociaż akurat linia defensywna jest pod względem straconych goli najgorsza w ekstraklasie. Trener Kazimierz Moskal rozkłada jednak odpowiedzialność na cały zespół: – Przecież rywale strzelają nam wiele goli po stratach w środku pola – podkreśla. Obrońcy ŁKS chętnie angażują się w akcje ofensywne, Rozwandowicz, Bogusz, Sobociński i Grzesik strzelają nawet gole, ale pod własną bramką każdy błąd ma poważne konsekwencje.

Trudny okres przeżywa zwłaszcza Jan Sobociński, piłkarz związany z ŁKS od trampkarza. Wiosną jeden z najlepszych obrońców w I lidze i podpora reprezentacji do lat 20, przekonuje się teraz dotkliwie, jak to jest być kluczowym zawodnikiem, od którego wiele zależy.

Nie boi się odpowiedzialności, nadal ma zaufanie trenerów Czesława Michniewicza w kadrze i Kazimierza Moskala, który awansował go nawet do stopnia kapitana w drużynie, tym bardziej więc każdy jego kiks jest widoczny jak w świetle reflektorów. W Gdańsku strzelił bramkę, ale potem ŁKS stracił dwie, bo to on nie upilnował rywala. Potrzebna mu jest teraz wyjątkowa odporność psychiczna. Moskal może najwyżej poprzestawiać pionki w obronie, ale czy takim mieszaniem uda się poprawić jakość gry obrony?

Dylemat Moskala w ataku: czy mając w zespole takich snajperów jak Sekulski, Kujawa i zdrowy już i palący się do gry Radionow stawiać na któregoś z nich, czy też może zaryzykować z Bryłą albo z Pirulo, jak w meczach z Pogonią i z Lechią? – Mam pomysł na grę z tak trudnym rywalem jak Cracovia. Mój zespół udowodnił na boiskach ekstraklasy, że potrafi grać w piłkę. Jeżeli przez 90 minut będziemy w stanie utrzymać koncentrację i wysoką jakość gry, to w meczu z Cracovią nie stoimy na straconej pozycji – mówił w czwartek przed treningiem. Proste, prawda?

Po rodzinnym Bytomiu, potem Chorzowie i Zabrzu, a gdzie indziej w Polsce Białymstoku i teraz Krakowie, Łódź jest kolejnym miastem, z którym obecny trener Cracovii Michał Probierz związany był zawodowo i prywatnie, chociaż nie wszystko układało się po jego myśli. To w Łodzi w nieprzyjemny sposób zakończył zawodniczą karierę, gdy w maju 2005 roku zniesiony został z boiska po groźnej kontuzji w meczu Widzewa z RKS Radomsko i już nigdy jako piłkarz na nie nie wrócił. Był trenerem Widzewa w latach 2006-2007.

W ŁKS spędził kilka tygodni jesienią 2011 roku. Z ośmiu meczów wygrał cztery i jeden zremisował, wyprowadził drużynę z ostatniego miejsca na jedenaste, ale klub nie mógł zapewnić mu odpowiednich warunków, więc skorzystał z oferty z Salonik. Szybko stamtąd zresztą uciekł, bo okazało się, że w Arisie było jeszcze gorzej, ale po wynikach w Białymstoku i teraz w Krakowie, gdzie pracuje już ponad dwa lata i jest nawet wiceprezesem, widać, że te wszystkie przygody tylko go wzmocniły.

Z ŁKS ma teraz bieżące rozliczenia, bo przecież w lipcu w Krakowie to ŁKS wygrał z jego drużyną 2:1. Pytany na przedmeczowej konferencji o szanse objęcia prowadzenia w tabeli po niedzielnym meczu popisał się jak zawsze błyskotliwą ripostą: – Od początku sezonu mówiłem, że chcemy grać o mistrzostwo. Potrafimy narzucić rywalowi swój styl gry. Nie interesuje nas bycie liderem „na chwilę”. To tak, jakby był pan „na chwilę” z Sharon Stone, a ona by pana później zostawiła. To jasne, Cracovia też lubi grać odważnie do przodu, co zapowiada ciekawe niedzielne popołudnie na stadionie ŁKS.

Na zdjęciu: Kapitan ŁKS-u Jan Sobociński nie ma teraz łatwego życia…