Fundament jest, budowa trwa

Włodzimierz SOWIŃSKI: Gdy rozmawialiśmy tuż przed wylotem na pierwszy turniej Ligi Narodów do USA powiedział pan: chcielibyśmy się w tym gronie utrzymać. A tymczasem rzeczywistość przerosła oczekiwania, polski zespół wygrał 8 z 15 spotkań i zajął 8. miejsce na 16 drużyn.

Jacek NAWROCKI: – I nie wycofuję tych słów, bo naszym celem było utrzymanie w Lidze Narodów. Przed rozpoczęciem rozgrywek, śmiem twierdzić, nie było osoby, która myślała inaczej. Takiego optymisty nie znalazłbym, choć teraz niektórzy mówią, że w dużej mierze przewidywali taki scenariusz (śmiech). Ja w to powątpiewam. W każdym razie zadanie sportowe zostało osiągnięte, bo dziewczyny ciężko na to zapracowały. Przede wszystkim była stabilizacja, już w pierwszych występach osiągnęły wysoki pułap. Proces budowy reprezentacji zaczął się 2-3 lata temu i trwa nadal. Od dłuższego czasu brakowało nam kontaktu z światową czołówką. Teraz siatkarki zdobyły cenne doświadczenie, które, jestem o tym przekonany, zaprocentuje w kolejnych ważnych imprezach. Gwoli przypomnienia: będziemy m.in. gospodarzem mistrzostw Europy, w których chcielibyśmy mieć silną reprezentację.

Najważniejsze źródła zwycięstw w tegorocznej Lidze Narodów?

Jacek NAWROCKI: – Urozmaicona zagrywka oraz dobrze funkcjonujący blok. To były dwa nasze najważniejsze elementy, bez nich nie byłoby żadnych zwycięstw. Dobry system blok – obrona i pozwolił nam konstruować akcje ofensywne. Tymi elementami wiele zyskaliśmy, ale najważniejsze, by nie spocząć na laurach.

Jakiego meczu najbardziej pan żałuje w Lidze Narodów?

Jacek NAWROCKI: – Żadnego! Zespół prezentował styl gry, którego nie musieliśmy się wstydzić i trudno mieć do siatkarek pretensje o przegrane. Najbardziej ucieszyły mnie spotkania z Brazylijkami oraz Holenderkami – przegrane, jak na ironię losu, po 0:3. Niemniej dziewczęta konsekwentnie realizowały założenia taktyczne i stworzyły poważne zagrożenie rywalkom. Widziałem, jak one musiały się sprężać, by zdobyć każdy punkt. Teraz, gdy już trochę ochłonęliśmy, jestem przekonany, że mecz z Tajlandią przegrany po tie-breaku pewnie się nie powtórzy. Większość zawodniczek znalazło się po raz pierwszy w takiej sytuacji i trochę zabrakło nam skuteczności oraz odwagi w 2-3 najważniejszych akcjach. Tego trzeba jednak doświadczyć. Zresztą, mamy bogaty materiały do analizy i doskonale wiemy, nad czym wciąż musimy mozolnie pracować.

Chyba dobrze się stało, że Malwina Smarzek z pozycji przyjmującej powróciła do ataku?

Jacek NAWROCKI: – Rzeczywiście, Malwina nabrała pewności siebie i była najlepiej punktującą w Lidze Narodów. To zawodniczka już międzynarodowego formatu. Dzisiaj trudno byłoby szukać innej alternatywy w ofensywie. Co jednak wcale nie oznacza, że nie będziemy niczego zmieniać. Nadal musimy wzmacniać siłę lewego skrzydła. Dość często drużyny ze światowej czołówki dokonują przesunięcia na tę pozycję atakującej. My nadal poszukujemy kolejnego solidnego egzekutora. Podkreślę jeszcze raz: proces budowy reprezentacji nie został zakończony i będę to powtarzał przy każdej okazji.

Czy obawiał się pan o pozycję rozgrywającej po rezygnacji z gry w tym roku Joanny Wołosz?

Jacek NAWROCKI: – Dla Marleny Pleśnierowicz, rozgrywającej nr 2 w poprzednim sezonie, było to poważne wyzwanie, bo wszyscy patrzyli jej na ręce i wielu fachowców próbowało obie zawodniczki porównywać. Natomiast w tym sezonie zmieniliśmy nieco system, nasza gra jest zdecydowanie szybsza. Wymaga ona przede wszystkim dobrej techniki. Proces doskonalenia nie został zakończony, ale idziemy we właściwym kierunku i to mnie również cieszy.

Szkoda, że reprezentacja nie zakwalifikowała się do wrześniowych mistrzostw świata w Japonii. Chyba jednak sezon międzynarodowy nie został zakończony?

Jacek NAWROCKI: – Gdybyśmy w ubiegłym roku mieli więcej czasu na przygotowania do turnieju kwalifikacyjnego, wówczas mielibyśmy zupełnie inną sytuację. Tak się jednak nie stało, już nie żyję tymi wspomnieniami. W połowie lipca spotykamy się w Szczyrku. Skład będzie w 95 procentach bez zmian. Rozegramy cztery towarzyskie potyczki – z Rosją, Słowenią, Czechami oraz Słowacją. Z Rosją najprawdopodobniej w okolicach Rzeszowa, ze Słowenią oraz Czeszkami pewnie w Szczyrku, zaś ze Słowacją może na wyjeździe. We wrześniu wystąpimy w Szwajcarii w Volley Masters Montreux, w którym, obok gospodarzy, wystąpią Brazylia, Chiny, Rosja, Holandia, Turcja i Kamerun. Znów będzie okazja, by zebrać cenne doświadczenie.