W Katowicach jak w westernie, czyli… „Witajcie w Ciężkich Czasach”

Tym bardziej szokujący był jego obraz z innej konferencji – tej po meczu Stal Mielec – GKS Katowice. Ni cienia uśmiechu, zwyczajowa elokwencja tym razem ograniczona do krótkich i konkretnych odpowiedzi na pytania. Przede wszystkim zaś treść przekazu, mocno odmienna od dotychczasowych słów… – Mamy dużo problemów. Gorzej już chyba się nie da grać – w ustach szkoleniowca, który przecież miał prawo mieć nadzieje związane choćby tylko z „efektem nowej miotły”, brzmiały bardzo gorzko. I… cokolwiek bezradnie. Coś wam to przypomina? „Na niewielkie miasteczko „Ciężkie Czasy” napada banda przestępców, którzy plądrują i mordują część jego mieszkańców. Sparaliżowany ze strachu burmistrz Will Blue nie potrafi powstrzymać rzezi” – to pierwsze kadry filmu sprzed pół wieku, którego tytuł posłużył nazwie i tej opowieści.

 

Bieganie „niezbyt dobre”

GKS w Mielcu miał w piątek zagrać… inaczej. Inaczej niż grał do tej pory – z większą kontrolą nad piłką i próbą zdominowania rywala.

– Mieliśmy wysoko atakować przeciwnika na jego połowie i szybko przechodzić do ataku – relacjonował część założeń Kamil Kurowski. Pewnie słusznych – jeśli daje się radę wcielić je w życie. Goście rady jednak nie dali… – GieKSa niezbyt dobrze biega – w krótkich żołnierskich słowach dzielił się swoimi spostrzeżeniami z obserwacji drużyny katowickiej Tomasz Łapiński, ekspert Polsatu Sport. Jeżeli zaś „noga nie podaje”, trudno o skuteczną realizację takich zadań, jak wysoki pressing. Cóż z tego, że przyjezdni biegali przez pełne 90 minut (i pewnie mogliby to robić jeszcze przez kolejne), skoro czynili to w jednostajnym tempie. Bez zrywów, przyspieszeń, sprintów. Nie można w ten sposób wyprowadzić kontry, czasami – a ten mecz tego był dowodem – nie sposób nawet dojść do sytuacji strzeleckiej. GKS Katowice w Mielcu nie oddał więc uderzenia w światło bramki. Bez tego zaś o golu trudno marzyć…

Nad taktyką i „fizycznością”

Witajcie w ciężkich czasach – każde słowo i gest Dariusza Dudka wyrażało tę właśnie frazę. Ale scenarzysta i reżyser wspomnianego westernu w jednej osobie, Burt Kennedy, zostawił jednak swym bohaterom – i widzom – nadzieję. „Gdy życie wraca do równowagi i mieszkańcy zaczynają zapominać o tragedii, banda powraca, aby dokończyć dzieło zniszczenia. Tym razem Will Blue znajduje w sobie wystarczająco dużo odwagi, aby przeciwstawić się napastnikom” – więcej szczegółów zdradzać nie będziemy, odsyłamy chętnych do filmu. Teraz to Dudek – na razie przebudzony „z ręką w nocniku” – musi znaleźć w sobie nie tyle odwagę, co mądrość, by swych podopiecznych z samego dna wyciągnąć. – Musimy mocno popracować nie tylko nad elementami taktycznymi, ale i fizycznymi – może to zdanie nie jest jeszcze finalną diagnozą, natomiast przynajmniej zauważeniem faktu, że pod względem przygotowania fizycznego robota w kilku(nastu) ostatnich tygodniach zwyczajnie została sp…artaczona.

 

Dobro zdecydowanie deficytowe

– Po to tutaj jestem, by jakość naszego grania się poprawiła. Ale tego nie da się zrobić w tydzień, dwa, trzy. Potrzeba czasu – dodawał nowy opiekun drużyny z Bukowej. Czas – a można mieć wrażenie, że w klubie zmarnowano go mnóstwo, szukając szkoleniowca – to jednak w tej chwili dobro zdecydowanie deficytowe w GieKSie. O czym klubowi włodarze dobitnie przekonali się w piątkowy wieczór, odbierając bardzo konkretne w treści SMS-y od miejskich notabli. W końcu piłkarska nędza, zaprezentowana przez „pracowników budżetowych” na garnuszku miasta, była nader marnym zwieńczeniem kampanii wyborczej „za pięć dwunasta” przed decyzjami wyborców…