GKS Tychy. Poprawić… najlepszy dorobek

 

Niedzielny rywal tyszan w tym sezonie dwukrotnie gościł na stadionie przy ulicy Edukacji i zarówno w sierpniowym meczu o punkty, jak i w październikowym spotkaniu sparingowym został dotkliwie pobity. Jeszcze pod wodzą Mariusza Rumaka opolanie, choć jako pierwsi strzelili gola, przegrali 1:4. Natomiast za kadencji Piotra Plewni, który podjął się roli ratowania dołującego zespołu, Odra „popłynęła” 1:6.

Ale to już historia. W listopadzie nastąpiło powstanie niebiesko-czerwonych z kolan, a trzy zwycięstwa z rzędu sprawiły, że drużyna ze stolicy polskiej piosenki opuściła ostatnie miejsce w tabeli i w ostatnim tegorocznym meczu chce zdobyć punkty, które pozwolą jej wypłynąć ze strefy spadkowej. To jest zła wiadomość dla tyszan, którzy po ostatnich dwóch potyczkach schodzili z boiska źle na siebie, bo stracili 4 punkty. Wprawdzie utrzymali się na 6 miejscu w tabeli, ale zawdzięczają tę pozycję między innymi Odrze, która w środę, choć nie wykorzystała rzutu karnego, to w ostatnim kwadransie pokazała strzelecką siłę i pokonała Miedź 3:0.

Mogli być liderem

– Czasami jak człowiek patrzy w tabelę i zastanawia się nad tym ile już w tym sezonie straciliśmy punktów w meczach, w których byliśmy lepsi od rywali i nie mieliśmy prawa nie wygrać, to ma świadomość, że moglibyśmy być liderem i wszyscy bylibyśmy szczęśliwi – mówi Łukasz Grzeszczyk. – Tak jednak nie jest więc trzeba jechać do Opola i zdobyć 3 punkty na wyjeździe, skoro u nas w tych dwóch ostatnich meczach nie udało się wygrać. Szkoda tych punktów, bo my u siebie zazwyczaj sięgaliśmy po zwycięstwa. Teraz prowadziliśmy, ale rywale nas doganiali. Nie znaczy to jednak, że brakowało nam sił w końcówkach. Atakowaliśmy żeby strzelić kolejne gole, ale nie udało się choć mieliśmy dużo sytuacji, a rywale zdobywali przypadkowe bramki i cieszyli się z remisu.

Patrząc na dorobek tyszan, którzy po 19 kolejkach mają na swoim koncie 29 punktów można powiedzieć, że to najlepszy dorobek od powrotu na zaplecze ekstraklasy. Przypomnijmy, że po 19 kolejce rok 2016 GKS kończył z 17 punktami, a 12 miesięcy później miał na koncie 20 oczek. Rok temu natomiast po 21 kolejkach podopieczni Ryszarda Tarasiewicza na zimową przerwę udali się z dorobkiem 26 punktów.

Z dużym polotem

– Został nam jeszcze jeden ligowy mecz w tym roku – przypomina Ryszard Tarasiewicz. – Będziemy w nim grali tak samo jak we wcześniejszych meczach, czyli z dużym polotem. Kolokwialnie mówiąc będziemy robić „wahadło” na boisku, grając od szesnastki do szesnastki i starając się wypracować okazje bramkowe. Ilość zdobytych bramek przez mój zespół nie jest dla mnie zaskoczeniem, bo jako zespół stwarzamy sobie dużo, albo bardzo dużo sytuacji.

Owszem, tracimy bramki, ale większość z nich to są gole przypadkowe. Tracimy je przy naszej przewadze liczebnej w defensywie. Po niełatwym dla każdego zespołu okresie gry w ofensywie gdy tracimy piłkę szybko wracamy na swoją połowę i dlatego Konrad Jałocha nie ma zbyt wiele okazji do interwencji, w których musiałby się wznieść na wyżyny swoich umiejętności, a mimo to tracimy bramki. Nie jest to wina naszej gry defensywnej, ale indywidualnych niedociągnięć albo przypadku, który w piłce nożnej także odgrywa istotną rolę.

Czterech wraca

Żeby wyeliminować przypadek trener Ryszard Tarasiewicz może wybierać w sprawdzonych zawodnikach. W rundzie jesiennej na ligowych, w tyskich barwach, boiskach wystąpiło 20 piłkarzy i trudno byłoby wskazać kogoś kto wchodząc na boisko zawiódł trenera i kibiców. Wręcz przeciwnie, każdy wykorzystywał swoją szansę i udowadniał, że jest gotowy do gry w I lidze. Dlatego, choć w meczu z jastrzębianami aż czterech zawodników musiało pauzować po czwartej żółtej kartce i połowa wyjściowej jedenastki uległa zmianie jakość gry została taka sama.

– Wracamy do kadry i jesteśmy gotowi do gry – zapewnia Maciej Mańka, który razem z Bartoszem Szeligą, Dominikiem Połapem i Keonem Danielem odpokutowali kartkową pauzę. – Widzimy, że Odra się podniosła, ale traktując opolan jak każdego rywala z szacunkiem, nie ma mowy o tym, że się obawiamy niedzielnego spotkania. To normalne, że w żadnym meczu nie dominowaliśmy 90 minut, bo nie ma takiej drużyny, która mogłaby tak grać, ale w większości spotkań dyktowaliśmy warunki gry. Tak samo będziemy chcieli zagrać w Opolu, żeby utrzymać miejsce w pierwszej szóstce i na zimową przerwę udać się jako zespół zaliczany do ścisłej czołówki.

O tym jak poważnie tyszanie podchodzą do tego ostatniego swojego ligowego meczu w tym roku świadczy też fakt, że w środę asystent Ryszarda Tarasiewicza Tomasz Horwat obserwował Odrę w meczu z Miedzią Legnica, a tyszanie na mecz do Opola wyjadą dzień przed spotkaniem. Organizacyjnie wszystko zostało więc dopięte na ostatni guzik.