Komentarz ,,Sportu”. Zamknął gębę krytykom

Kadra Adama Nawałki jechała tam z dużymi aspiracjami. Skoczyło się na meczu otwarcia, meczu o wszystko i meczu o honor. Wydaje się, że to było ledwie wczoraj, a przecież ile od tego czasu się zmieniło, jeśli chodzi o naszą reprezentację? Nieudane mecze w Lidze Narodów, choć akurat do wyjazdowych starć w Bolonii i Guimaraes nie można było mieć zastrzeżeń. No i teraz eliminacje Euro.

W nich Polska znowu należy do mocarzy. Cztery mecze za sobą, komplet zwycięstw, a do tego zero bramek na koncie strat. Po kilku seriach eliminacyjnych gier tylko biało-czerwoni nie zainkasowali jeszcze gola. Jasne, krytycy selekcjonera Jerzego Brzęczka będą wytykali to, że grupa jest słaba i trzeba wygrywać, ale wystarczy tylko spojrzeć wokół siebie. Teraz punkty można stracić w starciach z takimi rywalami, jak Kosowo czy Luksemburg, który na razie jest na drugim miejscu w grupie B, przed Serbią oraz mistrzem Europy, oraz triumfatorem Ligi Narodów Portugalią.

Nie mówię, że wszystko w kadrze jest idealne i dobrze się układa, bo są rzeczy, które trzeba poprawić, ale dopóki jest wynik, dopóki są zwycięstwa, a reprezentacyjna jedenastka gra z żelazną konsekwencją nie tracąc goli i wykorzystując swój największy atut: trójkę żądeł z przodu, to nie ma co szukać dziury w całym. Na dziś trener Brzęczek zamknął usta swoim krytykom. Jak będzie dalej? Trudno przewidzieć, ale raczej nie należy spodziewać się tego, że przydarzy się nam jakaś katastrofa. Czwarte z rzędu finały piłkarskich mistrzostw Europy, do których wcześniej przez kilkadziesiąt lat nie mogliśmy się zakwalifikować, są na wyciągnięcie ręki.

Komentarz „Sportu”. Coś drgnęło

U Brzęczka podoba mi się jedno, obowiązuje u niego medyczna zasada: „primum non nocere”, czyli po pierwsze nie szkodzić. Wiadomo, że aby osiągnąć sukces, to posługując się przykładem trenera mistrzów Polski Waldemara Fornalika, trzeba mieć solidne tyły. Jeśli takowe są, to gra się łatwiej, a jeżeli do tego ma się napastników światowego formatu, to można się bawić. Brzęczek znalazł na razie prawie optymalne zestawienie reprezentacji. Nie dokonuje wielu zmian, nie miesza, a kiedy trzeba, to posłucha też podszeptu, jak choćby przed starciem z Izraelem, żeby grać na dwójkę napastników. To przynosi efekty.

Teraz trzeba trzymać kciuki, żeby ten wielki potencjał został należycie wykorzystany i żebyśmy przed Euro 2020, które rozpoczyna się 12 czerwca za rok, nie przeżyli takiej goryczy jak w Rosji na zeszłorocznym mundialu.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ