Głód nie został zaspokojony

Częstochowianie bardzo chcieli odnieść długo oczekiwane zwycięstwo, ale zdołali jedynie przerwać serię czterech porażek.


Życzymy sobie i wam, by nas było stać na święty spokój – popłynęło z głośników na „Lorecie” w przerwie spotkania drużyn walczących w tym sezonie o różne cele; Skra o prawo do gry w barażach o awans, Lech II o utrzymanie. Po końcowym gwizdku jedni i drudzy o świętym spokoju jednak mówić nie mogą, bo bezbramkowy remis w meczu, o którym jutro nikt już nie będzie pamiętał (zwłaszcza o II połowie), w taki stan ich nie wprowadził.

Z jednej strony częstochowianie przerwali serię czterech porażek, więc jakiś postęp zrobili, ale z drugiej zaledwie punkt w konfrontacji z zespołem, który do tej pory stracił 54 bramki i na wyjazdach głównie przegrywał (to 1. remis rezerw Lecha na obcym terenie), wielkiej chluby im nie przynosi.

Trener Marek Gołębiewski znów nie mógł wystawić optymalnego składu. Do absencji Adama Mesjasza i Adama Olejnika już się zdążył przyzwyczaić. O ile po kartkowej pauzie wrócili Kamil Wojtyra i Piotr Nocoń, to za „żółtka” ujrzane ostatnio w Katowicach wypadli Daniel Pietraszkiewicz i Radosław Gołębiowski. Zwłaszcza brak tego drugiego był aż nadto widoczny; w zespole miejscowych nie było bowiem zawodnika, który byłby w stanie wziąć na siebie ciężar gry i zmobilizować kolegów do bardziej zdecydowanych ataków.

– Czuję olbrzymi głód grania. Bardzo się cieszę, że nie muszę czekać do weekendu. Na pewno nie będzie to łatwe spotkanie, o wszystko trzeba będzie powalczyć. Wierzę jednak, że zaprezentujemy się z dobrej strony i w końcu wygramy – zapowiadał Wojtyra. Snajperowi zespołu spod Jasnej Góry ambicji i zaangażowania nie można było odmówić. Od pierwszego gwizdka walczył o każdą piłkę, absorbował obrońców, starając się przełamać. Niewiele jednak z tego wynikało, a jeśli on lub któryś z jego kolegów miał okazję na zdobycie bramki, to sytuację wyjaśniał całkiem dobrze dysponowany Krzysztof Bąkowski. Tym samym 18-letni golkiper zaliczył drugie w tym sezonie czyste konto. Z drugiej strony, najwięcej pracy miał przed przerwą, kiedy rywale wykazywali większą ochotę do gry. W tym czasie zatrzymał uderzenie Mariusza Holika, dośrodkowanie Noconia, który w 26 min był najbliżej powodzenia, ale nie zdołał sfinalizować akcji Titasa Milasiusa. Na jeszcze jedną próbę Bąkowski wystawiony został w 35 min, lecz ze strzałem Wojtyry po ładny przełożeniu piłki również sobie poradził.

Po zmianie stron konkretnych spięć podbramkowych było mniej, ale więcej – o dziwo – działo się pod bramką Mikołaja Biegańskiego, bowiem poznaniacy zwietrzyli szansę na zgarnięcie całej puli. Była więc minimalnie niecelna „główka” Maksymiliana Pingota czy minięcie się z piłką Jakuba Karbownik w całkiem niezłej sytuacji. Gdyby w 88 min Wojtyra odważniej wyszedł do uderzenia głową, umocniłby się na czele klasyfikacji strzelców, a komplet punktów pozostałby pod Jasną Górą.

– Nie było to wybitne spotkanie, to nie był nasz dobry dzień. Kilka sytuacji stworzyliśmy, ale zabrakło zimnej krwi. Podobny mecz rozegraliśmy z Garbarnią, ale wtedy udało się wygrać… – podsumował szkoleniowiec Skry.

Skra Częstochowa – Lech II Poznań 0:0

SKRA: Biegański – Brusiło, Sadowski, Holik, Niedbała – Napora, Noiszewski (90+2. Rogala), Nocoń, Milasius – Wojtyra, Warnecki (62. Klisiewicz). Trener Marek GOŁĘBIEWSKI.

LECH II: Bąkowski – Borowski (72. Kaczmarek), Wojtkowiak, Pingot, Smajdor (80. Malec) – Szramowski, Białczyk, Kryg, Laskowski, Karbownik (70. Ławrynowicz) – Kriwiec. Trener Artur WĘSKA.

Sędziował Robert Marciniak (Kraków).

Żółte kartki: Wojtyra, Nocoń, Noiszewski – Borowski, Białczyk, Kryg.

Piłkarz meczu – Krzysztof BĄKOWSKI


Na zdjęciu: Kamil Wojtyra (z lewej) chciał powiększyć swój bramkowy dorobek, ale czegoś mu zabrakło.

Fot. Patryk Kowalski/Skra Częstochowa