„Górale” wreszcie zwycięzcy u siebie

Zgodnie z naszymi doniesieniami w wyjściowym składzie Podbeskidzia zabrakło Adriana Rakowskiego, który ma problemy z okostną i musiał odpocząć. Jego miejsce zajął Michał Rzuchowski i radził sobie całkiem przyzwoicie. Co zresztą można powiedzieć o całym zespole Podbeskidzia w pierwszej połowie. Kibice na Stadionie Miejskim już dawno nie widzieli tak zdeterminowanych „górali”, którzy dołożyli do tego argumenty piłkarskie. Przed przerwą byli zespołem znacznie lepszym od Chojniczanki i zasłużenie prowadzili.

Bramkową akcję miejscowych „rozpoczął”… Hubert Wołąkiewicz. Obrońca Chojniczanki zbyt krótko zagrał piłkę do jednego ze swoich partnerów. Futbolówkę przejął Łukasz Sierpina, który pognał prawym skrzydłem, wpadł w pole karne i zagrał do Valerijsa Szabali. Łotysz nie trafił czysto w piłkę, ale na szczęście dla bielszczan trafiła pod nogi Przemysława Płachety, który spokojnie przymierzył pod poprzeczkę i trafił idealnie.

„Góralom” było mało i nadal atakowali. Największe problemy defensywie Chojniczanki sprawiał duet skrzydłowych, czyli Sierpina i Płacheta. Często do akcji włączali się też boczni obrońcy. Paweł Oleksy i Filip Modelski skonstruowali po jednej groźnej sytuacji, ale w obu przypadkach zabrakło nieco precyzji. W środku pola tymczasem niepodzielnie panował Guga Palawandiszwili. Nieźle radził sobie też Roberto Gandara. Mimo to nie udało się podwyższyć miejscowym prowadzenia przed przerwą.

Ale po wznowieniu gry w drugiej połowie Podbeskidzie nie kazało na kolejną bramkę zbyt długo kibicom czekać. Najpierw Sierpina sprawdził Radosława Janukiewicza strzałem z dystansu. Bramkarz Chojniczanki, z najwyższym trudem, odbił piłę na rzut rożny. Do którego podszedł „Sierpik” i… zaliczył drugą asystę w tym spotkaniu. Kapitan bielszczan posłał piłkę wprost na głowę Oleksego, a ten pozostawiony bez opieki nie miał problemów ze skierowaniem piłki do siatki.

Chojniczanka próbowała coś zmienić w swojej grze, ale niewiele z tego wynikało. Tymczasem w 68. minucie spotkania mecz winien definitywnie zamknąć Valerijs Szabala, który nie wykorzystał jedna wybornej okazji i zupełnie niepilnowany posłał piłkę z kilkunastu metrów obok słupka. Ta sytuacja zemściła się pięć minut później. Chojniczanka skontrowała, Jakub Piotrowski łatwo ograł Sierpinę i zagrał do Krzysztofa Danialewicza, który w sobie tylko znany sposób wcisnął piłkę do siatki między słupkiem, a Wojciechem Fabisiakiem.

Od tego momentu zrobiło się nieco nerwowo, bo gości od wyrównania dzielił już tylko jeden gol, chociaż trzeba przyznać, że na remis Chojniczanka w żadnym wypadku nie zasługiwała. „Górale” natomiast mogli wrócić na dwubramkowe prowadzenie, ale strzał z dystansu Michała Rzuchowskiego trafił w słupek. Ostatnie minuty, to niemal niekończący się napór Chojniczanki. Goście byli jednak bezradni wobec zdeterminowanej defensywy Podbeskidzia. Gospodarze wygrali całkowicie zasłużenie, a można dodatkowo zaryzykować stwierdzenie, że rozegrali najlepszy w tym sezonie mecz przed własną publicznością.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Chojniczanka Chojnice 2:1 (1:0)
1:0 – Płacheta, 15 min, 2:0 – Oleksy, 48 min, 2:1 – Danielewicz, 73 min.

Podbeskidzie: Fabisiak – Modelski, Bougaidis, Wiktorski, Oleksy – Płacheta (80. Kozak), Palawandiszwili, Rzuchowski, Sierpina (90+3. Sierpina) – Gandara (70. Kostorz) – Szabala. Trener Krzysztof BREDE.

Chojniczanka: Janukiewicz – Sylwestrzak, Wołąkiewicz, Michalski (46. Drozdowicz) – Kobryń, Foszmańczyk (66. Trochim), Danielewicz, Paprzycki, Pietruszka – Przybecki (46. Piotrowski) – Grzelczak. Trener Maciej BARTOSZEK.

Sędziował Konrad Gąsiorowski (Biała Podlaska). Widzów 1598. Żółte kartki: Gandara, Kostorz – Grzelczak, Wołąkiewicz.