Ile i za co? „Dycha” za całokształt

 

Polska reprezentacja meczem ze Słowenią (3:2) zakończyła eliminacje do Euro2020. Nasza redakcja, jak po każdym meczu oceniła grę biało-czerwonych.

Wojciech SZCZĘSNY – 6
W sytuacji, kiedy Słoweńcy doprowadzili do wyrównania, nie miał szans. Strzału, precyzyjnego dodajmy, nie dało się zatrzymać. Później pewnie interweniował na przedpolu i widać, że ciągle jest w formie. Wydaje się, że Łukasz Fabiański, nie wróci na spaloną ziemię. Bo co się dało obronić obronił.

Łukasz PISZCZEK – 10

Fot. Adam Starszyński/PressFocus

Przywitano go po królewsku, ale kiedy usłyszał skandowanie z trybun „Łukasz Piszczek”, chyba stracił koncentrację To on dopuścił do dośrodkowania w nasze pole karne, po którym Słowenia wyrównała. Kiedy schodził z boiska, 15 minut później niż planowano, nawet Słoweńcy dołączyli do szpaleru. Niestety, już go nie będzie w reprezentacji, ale dał nam mnóstwo wzruszeń. I właśnie dlatego, „dycha” od katowickiego „Sportu”, za całokształt kariery, się należy.

Jan BEDNAREK – 7
Nie odpowiadał za to, że kiedy Słoweńcy wyrównali jego koledzy pogubili się zupełnie. Później, pod nieobecność Glika, musiał wziąć na siebie pełną odpowiedzialność. Radził sobie całkiem nieźle, a nawet – prostopadłym podaniem – potrafił wyprowadzić akcję ofensywną. Niepoważnie zachował się w momencie, kiedy Słoweńcy strzelili drugą bramkę, mógł być jednak zdezorientowany w tej akcji.

Kamil GLIK – niesklas.

Arkadiusz RECA – 3
Przy pierwszej znaczącej akcji Słoweńców wyraźnie zaspał. A później dał się ograć niemiłosiernie i Słoweńcy strzelili wyrównującą bramkę. Źle się ustawiał, bezmyślnie faulował. Złapanie zapaśniczym chwytem zawodnika rywali na połowie boiska można potraktować w kategoriach faulu taktycznego, ale to zdecydowanie naciągana teoria. Potrafił podłączyć się do akcji ofensywnej, ale co z tego? Skoro piłka, po jego zagraniu, przecinała pole karne i skierowana była do… nikogo.

Jacek GÓRALSKI – 6
Nie przebierał w środkach. Od pierwszych minut był niezwykle agresywny, ale też dlatego trener Brzęczek desygnował go do gry od początku spotkania. Wiadomo, że nie posiada pierwiastka kreatywnego. Biegał jednak niesamowicie i takiego pracusia wszyscy potrzebują. Jakość piłkarska może pozostawiać wiele do życzenia, ale do momentu, kiedy się trafia do siatki w tak ważnym momencie.

Grzegorz KRYCHOWIAK – 6
Od pierwszych minut był zgaszony. To nie był ten pitbulterier, który rządził i dzielił w Jerozolimie. W odbiorze poprawny, ale – przynajmniej do przerwy – bez krzty kreacji w ofensywie. Pojawił się w słoweńskim polu karnym dopiero na początku drugiej połowy. Wywalczył rzut rożny, a następnie mógł strzelić bramkę. Nie trafił, ale przecież nie jest to jego domena.

Sebastian SZYMAŃSKI – 7
Pokazał, jak się kończy sytuacje, kiedy bramkarz źle wybije piłkę. „Kropnął” prawą nogą tak, jak należy. Co było najlepszym dowodem na to, że ma bardzo dobrze ułożoną stopę. Bardzo dobrze egzekwował stałe fragmenty gry. Szkoda, że po przerwie zupełnie zgasł.

Piotr ZIELIŃSKI – 4
Oddał Łukaszowi Piszczkowi swój numer i jednocześnie zapomniał o co chodzi w grze naszej reprezentacji, która – umówmy się – nie jest zbyt wyrafinowana. Pogubiony, momentami wręcz zupełnie. W Jerozolimie był kreatywny, wczoraj wcale.

Kamil GROSICKI – 5
Kapitalnym balansem ciała w połowie pierwszej połowy zwiódł dwóch rywali, ale finalizacja akcji pozostawiała wiele do życzenia. Bezmyślnie kopnął piłkę w kierunku bramki, daleko od jej światła. Czasami był, częściej go nie było. Takiego „Grosika” oglądać raczej nie chcemy. I nieważne, że zaliczył asystę przy zwycięskim golu.

Robert LEWANDOWSKI – 9
Długo nie rzucał się w oczy. Po raz pierwszy objawił się nieco po 30 minucie, kiedy świetnie urwał się słoweńskim obrońcom i główkował po rzucie rożnym, szkoda, że w środek bramki. Nie ma jednak słów zachwytu, aby opisać bramkę na 2:1 i asystę przy golu na 3:2. To była piłkarska magia. Nie ustępuje nasz Robert ani Lionelowi Messiemu, ani Cristiano Ronaldo. Nie mamy, dzięki niemu, żadnych kompleksów. Jest najlepszy i nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Wygraliśmy mecz dzięki jego doskonałości.

Artur JĘDRZEJCZYK – 4
Wszedł na boisko w momencie, kiedy się tego zupełnie nie spodziewał. Tuż po tym był nieco zdezorientowany, a rywal rozegrał bramkową akcję. Nie można go jednak za to winić.

Tomasz KĘDZIORA – 2
Był w centrum uwagi, kiedy pod koniec pierwszej połowy zmieniał Piszczka. A później w momencie, kiedy zajrzał mu w oczy Słoweniec, ten, który zagrał perfekcyjnie do partnera z zespołu i rywal strzelił gola na 2:2, był zupełnie przestraszony.

Kamil JÓŹWIAK – niesklas.


Czytaj jeszcze:

Wygrali, ale nie tak to miało wyglądać