Iwona Niedźwiedź: Zamknąć rozdział po swojemu

Jak zwracają się do pani klubowe koleżanki – per pani, czy po imieniu?

Iwona NIEDŹWIEDŹ: – Po imieniu, zdecydowanie, choć jest to trochę śmieszne, bo wiele z nich mogłoby być moimi córkami. Dla przykładu, mama Klaudii Grabińskiej jest tylko rok starsza ode mnie… Różnica pokoleniowa jest zatem widoczna. Gdy widziałam, jak dziewczyny pożyczają sobie ciuchy na imprezę, to uśmiechnęłam się, bo przypomniały mi się odległe czasy, kiedy w młodzieńczym roku robiłam podobnie. Dziś to już trochę inaczej wygląda.

Odkąd pojawiła się pani w Chorzowie, Ruch nie przegrywa. Co prawda przeciwko Koronie Kielce nie mogła pani wystąpić, ale wzięła pani udział w rozgrzewce, została przywitana przez spikera, a potem – w towarzystwie Karoliny Jasinowskiej, po której przejęła pani numer 5 – wspierała drużynę z trybun. W dwóch kolejnych spotkaniach – z Kościerzyną, najpierw na wyjeździe, potem u siebie – już mogła pani zagrać i to z dobrym efektem…

Iwona NIEDŹWIEDŹ: – Nie mnie oceniać ten efekt… Nie ukrywam, że z moim peselem (22 lipca Iwona Niedźwiedź skończy 40 lat – przyp. red.) i po 22 miesiącach ciężko się wraca na parkiet, co było widać. Piłka ręczna była całym moim życiem i bardzo mi jej brakowało. W związku z tym, że nie miałam okazji rozstać się z nią w taki sposób, w jaki bym chciała, padł pomysł, by przyjść do Ruchu i pomóc dziewczynom. Dla mnie to coś ważnego, co samej pomoże mi zamknąć pewien rozdział.

Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że stała się pani dobrym duchem zespołu…

Iwona NIEDŹWIEDŹ: – Jeśli moja obecność przełoży się na wyniki, to będę się z tego bardzo cieszyć. Mam ciche marzenie, by do końca sezonu nie przegrać. Z Kościerzyną we własnej hali zwyciężyłyśmy dopiero po rzutach karnych, ale same zafundowałyśmy sobie horror. W nasze poczynania wkradło się trochę chaosu, a przy tym nie wykorzystałyśmy wielu stuprocentowych sytuacji. Z tego wynikła nerwowa końcówka.

Ruch ma za sobą trzy zwycięstwa z rzędu, ale obserwując jego grę, można odnieść wrażenie, że czegoś w niej brakuje…

Iwona NIEDŹWIEDŹ: – Przyszłam tu, by pomóc zespołowi w poprawieniu rzutu z dystansu. Na razie ten element nie do końca funkcjonuje, ale czuję, że z każdym tygodniem jest coraz lepiej, coraz bardziej zaczynam czuć grę i wkrótce z tym rzutem z drugiej linii się włączę. W ostatnim meczu podjęłam dwie decyzje o takim rzucie, lecz mogę się uderzyć w pierś, bo były one nierozsądne i nieadekwatne do sytuacji. Mimo wszystko jestem dobrej myśli. Weszłam w ten zespół z biegu, nie będąc w treningu, lecz moja pamięć mięśniowa jest ogromna. Drugi mecz z Kościerzyną był dużo lepszy niż ten pierwszy, a mając pozytywne nastawienie, liczę, że kolejne będą jeszcze lepsze. Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest to, by Ruch tylko wygrywał. To trudne zadanie, ktoś może powiedzieć, że nierealne, ale spróbujemy.

Poza doświadczeniem wniosła pani do zespołu jeszcze radość. Widać to było chociażby po Magdalenie Drażyk, która ostatnio poprawiła skuteczność, dzięki czemu na jej twarzy pojawił się uśmiech.

Iwona NIEDŹWIEDŹ: – Magda jest świetna w grze jeden na jeden. Jeśli dostanie tempową piłkę, to może z nią zrobić wszystko. To jest chyba jej największy atut. Mam już zakodowane, że jeżeli jestem w pobliżu tej zawodniczki, muszę zagrać jej piłkę w tempo, a ona ma z nią zrobić to, co lubi najbardziej.

W ostatnim spotkaniu główna rozgrywająca Ruchu zdobyła 7 bramek. Pani jedną, ale za to bardzo ważną, bo premierową w nowych barwach, a do tego kontaktową. Od stanu 17:18 zespół złapał wiatr w żagle i przez kilka dobrych minut każdą akcję kończył golem.

Iwona NIEDŹWIEDŹ: – Przyznam, że nie spojrzałam na tablicę, ale ucieszyłam się z tego trafienia. Było ono trochę wymęczone, bo wcześniej oddałam trzy rzuty, lecz bez efektu. To była moja czwarta próba i wreszcie skuteczna.

Trochę musiała pani czekać…

Iwona NIEDŹWIEDŹ: – To prawda, ale proszę mi wierzyć, że mentalnie jestem bardzo chętna do gry, jednak organizmu nie da się oszukać. By wejść w mecz i grać na dobrym poziomie, trzeba przepracować okres przygotowawczy. Ja go nie przepracowałam i widzę to po sobie. Żeby móc biegać od jednej do drugiej bramki, trzeba mieć siły. Robię wszystko, bym tych sił miała więcej.

O mięśnie trzeba dbać i pewnie stąd pod pani pachą piankowa rolka do ich regeneracji po wysiłku?

Iwona NIEDŹWIEDŹ: – Fachowo nazywa się to blackroll. W moim wieku bez tego ani rusz!

 

 

Na zdjęciu: Zaangażowania i serca do gry Iwonie Niedźwiedź nie można odmówić…