Jacek Paszulewicz trenerem Widzewa Łódź!

Przed niedawnym meczem Widzewa z Górnikiem Łęczna, prestiżowym pojedynkiem dwóch trenerów mocno związanych z Widzewem, zastanawialiśmy się, czyja głowa poleci pierwsza: Franciszka Smudy czy Radosława Mroczkowskiego. Po bezbramkowym remisie w Łęcznej zwolniono Smudę. Mroczkowski ocalał, ale tylko na tydzień.

Mało punktów

W sobotę Widzew zremisował w Stargardzie z Błękitnymi 0:0. Mecz miał podobny przebieg do tego w Łęcznej: drużyna z Łodzi grała bezbarwnie, bez pomysłu, chaotycznie. Zremisowała szczęśliwie, bo gospodarze mieli przewagę i lepiej się prezentowali.

Był to piąty z kolei remis Widzewa, który zdobył w tych meczach pięć punktów, ale stracił aż dziesięć.
Taka jest ostatnio widzewska średnia: od 20 października w jedenastu meczach Widzew zdobył… jedenaście punktów. Miał wtedy dwanaście punktów przewagi nad czwartą w tabeli Olimpią Grudziądz, która w sobotę właśnie Widzewa wyprzedziła.

Miał poparcie

Jeszcze kilka dni temu szefowie klubu zapewniali Mroczkowskiego, że ma ich pełne zaufanie i poparcie, ale… niewątpliwie szykowali już następcę. W sobotę po meczu w Stargardzie drużyna nie wróciła do Łodzi. Wcześniej postanowiono, że do środowego zaległego meczu z Olimpią Elbląg zespół przygotowywać się będzie w Kątach Rybackich, a więc blisko Elbląga.

Czekał tam już prezes klubu Jacek Kaczorowski, który przywiózł trenerowi propozycję nie do odrzucenia: honorowe odejście za porozumieniem stron. Zamknął się w ten sposób drugi rozdział pracy Radosława Mroczkowskiego w Widzewie. Raz już był w tym klubie trenerem, jeszcze w ekstraklasie.

Bilans w tej kadencji nie jest zły: 12 zwycięstw, 11 remisów i tylko trzy porażki. Przypomnijmy, że rok temu Franciszek Smuda rozstał się z Widzewem z jeszcze lepszym dorobkiem: 21 zwycięstw, osiem remisów, trzy porażki i… pierwsze miejsce w tabeli.

Wysoka stawka

W Widzewie wymaga się więcej niż gdzie indziej, o czym powinien pamiętać Jacek Paszulewicz, który w poniedziałek przyjechał do Kątów i po południu już poprowadził trening. W środę ma kierować zespołem w meczu w Elblągu, a jego oficjalna prezentacja planowana jest dopiero na czwartek, a więc już po debiucie.

Będzie to jego trzecia samodzielna posada w seniorskiej piłce, w której na trenerską markę musi sobie jeszcze zapracować. Dwie poprzednie próby były nieudane: Olimpię Grudziądz, a więc drużynę, która właśnie wyprzedziła Widzew, zostawił rok temu w strefie spadkowej I ligi i jego następcy nie udało się już uratować drużyny przed spadkiem, podobnie było ostatnio z GKS Katowice.

Wydaje się, że i Widzew, i sam Paszulewicz stawiają teraz wszystko na jedną kartę, a stawką jest zarówno los drużyny (nikt w Łodzi nie wyobraża sobie, by Widzew nie awansował), jak i jego trenerska kariera, która na razie sprowadza się do popularnego określenia: trener dobry, ale ma jedną wadę – brak wyników.

W Łodzi go znają

Jacek Paszulewicz w Łodzi znany jest bardziej jako piłkarz, bo choć pochodzi z Gdyni i jest wychowankiem Polonii Gdańsk, w ekstraklasie debiutował w sierpniu 1998 roku w ŁKS. Mało kto już dziś pamięta, że Antoni Ptak był wówczas właścicielem nie tylko ŁKS, ale i Polonii, zakładowego klubu gdańskiej stoczni (nawiasem mówiąc kierowanym wtedy przez Jerzego Borowiaka, znanego działacza tej pierwszej „Solidarności”), stąd jego transfer do Łodzi.

Na mistrzostwo Polski w 1998 roku nie zdążył, ale na pucharowe mecze z Manchesterem United już tak: zagrał na Old Trafford. W swoich wędrówkach po polskich klubach, których zwiedził aż siedem (mistrzostwo Polski z warszawską Polonią i dwukrotnie z Wisłą, puchar z Wisłą), odwiedził również Widzew w sezonie 2001/2 (12 meczów, 2 gole). Nowy stadion Widzewa miał okazję poznać w lipcu ubiegłego roku, gdy prowadzony przez niego GKS przegrał tu przedsezonowy sparring 0:1.