Jak zagospodarować Bochniewicza?

Były młodzieżowy reprezentant Polski doznał kontuzji w spotkaniu z Lechem na początku października, tuż przed reprezentacyjną przerwą. Kłopoty z torebką stawową i naderwanie wiązadeł nie wróżyły dobrze. Na szczęście, podobnie jak to było w marcu po derbowym meczu z Piastem, 23-letni obrońca szybko doszedł do siebie i po kilku tygodniach wrócił do treningów.

Zagra wszędzie

Po urazie i szybkim dojściu do siebie „Bochen” usiadł na ławce rezerwowych w meczu z ŁKS w niedzielę. Na środku obrony, razem z Przemysławem Wiśniewskim grał tym razem Michał Koj. Tak też było we wcześniejszym spotkaniu z Cracovią. Akurat z łodzianami Koj, który do gry w ekstraklasie wrócił po pół roku przerwy, należał do najlepszych w swoim zespole. Obrona „górników” w ogóle w tym sezonie jest monolitem. Traci mało bramek i gra pewnie. Co wyróżnia Koja, to gra także pod bramką rywala. Jest tam znacznie groźniejszy niż Wiśniewski czy Bochniewicz. W meczu z ŁKS trafił nawet do siatki, ale sędzia Paweł Raczkowski gola nie uznał, dopatrując się wcześniej faulu Szymona Matuszka na Arkadiuszu Malarzu. Był też faulowany w polu karnym ŁKS przez Adriana Klimczaka, ale arbiter nie zauważył przewinienia obrońcy rywala. Nie wydaje się, żeby przed trudnym meczem w Gdańsku trener Marcin Brosz „mieszał” w zestawie defensywy.

Co w takim razie z Bochniewiczem? Trudno, żeby taki zawodnik siedział na ławce rezerwowych. W poprzednim sezonie, gdy była potrzeba, to grał nawet na lewej obronie i w meczu z Miedzią na wyjeździe strzelił zwycięską bramkę, która praktycznie dała utrzymanie, a legniczan zepchnęła do I ligi. Może też zagrać w środku pola i kto wie, czy właśnie na tej pozycji nie wystąpi w sobotnim spotkaniu przeciwko „biało-zielonym”? Tym bardziej że ostatnio Górnik gra na dwie „6” w środku pola. Z Cracovią i ŁKS byli to Mateusz Matras i Szymon Matuszek. I o ile ten drugi może być pewny gry w starciu z Lechią, to w przypadku Matrasa jest duży znak zapytania. Raczej nie wybiegnie w podstawowym składzie.

Spłaszczona tabela

„Górnicy”, po serii sześciu meczów bez wygranej, desperacko czekają na kolejną wygraną w ekstraklasie. Czy uda się przełamać w starciu z silną Lechią, w dodatku na jej terenie?

– Nasze liga jest taka, że zazwyczaj faworyt nie wygrywa, a jest na odwrót. To nie jest Bundesliga, gdzie są dwa, trzy zespoły, które przyjeżdżają do przeciwnika i pytają się ile wygrać. U nas każdy wygrywa z każdym i widać to po tabeli. Patrząc na nas, to jesteśmy praktycznie o dwie wygrane od podium, ale też o dwie przegrane od miejsca spadkowego – mówi Paweł Bochniewicz.

Wysoki zawodnik dodaje.

– Na pewno chcemy być wyżej w tabeli i nikogo nie zadowala to miejsce, na którym teraz jesteśmy. My będziemy się starać wygrywać każdy kolejny mecz. Trzeba być skoncentrowanym w każdej grze – podkreśla piłkarz, który w Zabrzu gra od początku 2018 roku.

Na zdjęciu: Paweł Bochniewicz przez prawie dwa lata pobytu w Górniku tylko dwa razy siedział na ławce rezerwowych.