Jan Furlepa: Cieszmy się chwilą

Cztery pytania do Jana Furlepy, trenera Pniówka 74 Pawłowice.


Wynik meczu z Gwarkiem Tarnowskie Góry przeszedł pańskie najśmielsze oczekiwania?

– Zdecydowanie tak, bo mamy dosyć poważne kłopoty kadrowe. Nie będę wymieniał powodów, ale w tym spotkaniu nie mogli zagrać Dawid Hanzel, Tomasz Musioł, czy Michał Płowucha. Poza tym spodziewałem się bardzo trudnego meczu, bo znam dobrze drużynę Gwarka. Nie będę ukrywał, że po kontuzji Szymona Ciuberka miałem nawet chwilę zwątpienia, bo musiałem przemeblować obronę. Na prawa obronę wszedł Jakub Kasperowicz, a do środka został przesunięty Kamil Glenc.

Manewr z Glencem był udany, bo środek obrony był poukładany. Natomiast Kasperowicz miał bardzo duże problemy z zatrzymywaniem ataków przeciwnika. Nie mam do chłopaka pretensji, bo starał się, ale on nie jest obrońcą, zwłaszcza bocznym, tylko środkowym pomocnikiem. Tak po prostu zdecydowaliśmy z moimi współpracownikami.

Wiedziałem jednak, że jeżeli przetrwamy do przerwy, to będzie dobrze. Nie udało się, bo w końcówce I połowy straciliśmy trochę przypadkową bramkę, ale po przerwie wszystko „zaskoczyło”.

Po zdobyciu przez was prowadzenia Gwarek przejął inicjatywę, ale na wasze szczęście nie potrafił tego przełożyć tego na zdobycz bramkową. Tak chyba nie miał wyglądać obraz gry?

– Tak, zgadzam się, wszyscy widzieli, że właśnie tak było. Dlaczego tak się stało? Ze względu na przesunięcia w bloku defensywnym. Ale w drugiej połowie wszystko zaczęło należycie funkcjonować, o czym świadczy końcowy wynik. Strzelić Gwarkowi cztery bramki jest naprawdę trudno. Cieszy fakt, że te gole padły po szybkich, oskrzydlających akcjach.

W pańskiej ocenie zespół Pniówka robi systematycznie postępy?

– Oczywiście, w każdym treningu i meczu widzę, że drużyna idzie do przodu. Najważniejsze są dwie rzeczy – serducho i umiejętności. Gra Dawida Weisa w meczu z Gwarkiem to było naprawdę coś, górna półka. Szkoda, że z powodu żółtych kartek zabraknie go w następnym meczu z Piastem Żmigród. Z kolei Kamil Spratek, czy Piotr Trąd są zawodnikami, którzy nie panikują. Widzę, że w naszych poczynaniach jest więcej gry niż kopania piłki.

To mnie nastawia optymistycznie przed kolejnymi meczami, bo powoli układamy sobie grę. Oczywiście, błędy są i będą, ale sposób gry, który zaprezentowaliśmy w drugie połowie meczu z Gwarkiem, to jest to, czego oczekuję. Proszę zauważyć, jak padła czwarta bramka dla nas. Padła po pięknej akcji, po prostopadłym podaniu Dawid Wiciński znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i zmieścił piłkę w krótkim rogu jak profesor.

Nie czarujmy się, bo zbyt długo obaj siedzimy w futbolu. Wszystko tak naprawdę determinuje wynik. Będzie fajnie i różowo do pierwszej porażki?

– Cieszmy się chwilą, a co będzie później – zobaczymy. Faktem jest, że moi zawodnicy wszystkie niuanse łatwiej łapią przy korzystnym wyniku. Nie twierdzę i nie mówię, że za jakiś czas ten zespół będzie prezentował mega futbol. Ale zostawia serce na boisku, tego nikt mi nie zarzuci. Zawodnicy łapią kontuzje, a mimo to pchamy ten wózek do przodu. Efektownym zwycięstwem z Gwarkiem zrobiliśmy sobie fajne Święta.


Na zdjęciu: Trener Pniówka Jan Furlepa na razie może chodzić z wysoko podniesioną głową.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus