Jedni grali, a drudzy strzelali

Trener Artur Derbin po efektownym meczu swojej drużyny próbował wprowadzić w życie zasadę, że zwycięskiego składu się nie zmienia, ale przeszkodziły mu w tym problemy zdrowotne Szymona Lewickiego.


Ojciec zwycięstwa GKS-u Tychy z Chrobrym nie był w stanie wybiec na murawę więc jego miejsce zajął Damian Nowak i on stanął twarzą w twarz z przemeblowaną defensywą GKS-u 1962 Jastrzębie. Szkoleniowiec Paweł Ściebura zdecydował się bowiem po porażce 0:2 w Niecieczy zastąpić na prawej stronie obrony Szymona Zalewskiego Mateuszem Słodowym, a na stoperze miejsce Michała Rutkowskiego zajął Kryspin Szcześniak.

Jeżeli ktoś po takim wstępie sądzi, że bardziej zagrani gospodarze od samego początku narzucili rywalom swój sposób gry to się pomyli. To jastrzębianie zaczęli odważnie i już w 2 minucie Daniel Feruga znalazł miejsce w polu karnym tyszan do oddania strzału z woleja, ale przestrzelił. Była to jednak zapowiedź dalszych ataków przyjezdnych i celnych uderzeń, bo w 7 minucie Daniel Szczepan płaskim strzałem zmusił Konrada Jałochę do interwencji i wybicia piłki na rzut rożny, a w 10 minucie Farid Ali przymierzył z 15 metra i znowu bramkarz tyszan – tym razem efektowną robinsonadą – wybił futbolówkę nad poprzeczkę.

Czy ten napór uśpił jastrzębian? Można tak powiedzieć, bo po oddaleniu przez tyszan zagrożenia, wyprowadzili oni pierwszą kontrę i wyszli na prowadzenie. Sebastian Steblecki poczekał na obieg Krzysztofa Wołkowicza i zagrał do lewego obrońcy, który z boku pola karnego dośrodkował na 6 metr przed bramkę gości. Tam efektownym szczupakiem popisał Bartosz Biel i Grzegorz Drazik musiał wyciągnąć piłkę z siatki.

Podrażnieni niepowodzeniem jastrzębianie spróbowali natychmiast wyrównać i Szczepan w 16 minucie zaimponował szarżą. Najpierw ograł Nemanję Nedicia, następnie położył zwodem Oskara Paprzyckiego, ale gdy huknął w długi róg Jałocha znowu potwierdził, że jest w dobrej formie.

Tego już było tyszanom za dużo i postanowili przejąć inicjatywę, a o tym co to znaczy można się było błyskawicznie przekonać. W 23 minucie Łukasz Grzeszczyk strzelał z 8 metra, a Bartosz Szeliga z dystansu i Drazik musiał interweniować. Nic nie był jednak w stanie zrobić gdy w 24 minucie po dośrodkowaniu Grzeszczyka z rzutu rożnego Nowak przedłużył głową lot piłki, a na długim słupku Paprzycki okazał się szybszy od niż Marek Mróz i z metra wepchnął futbolówkę do siatki.

Prowadzący 2:0 tyszanie starali się podwyższyć wynik, ale po ofensywnym wejściu Wołkowicza, wypuszczonego w pole karne przez Nowaka w 38 minucie, Drazik obronił strzał z 10 metra. Goście też jednak nie rezygnowali. Najpierw Dominik Kulawiak w 38 minucie, a następnie Mróz w 44 minucie oddali kąśliwe strzały i na przerwę goście schodzili z dorobkiem 10 strzałów i 60-procentowym posiadaniu piłki. To jednak gospodarze, którzy z 6 oddanych uderzeń dwa zamienili na gole, mogli mówić o zadowoleniu.

W przerwie obydwaj trenerzy nie dokonali roszad w ustawieniu, ale za to obraz gry w drugiej połowie uległ zmianie… na gorsze. Jastrzębianie wprawdzie nadal atakowali, ale dobrze zorganizowani w grze obronnej tyszanie, nie dopuszczali już do zagrożenia w swoim polu karnym. Dość powiedzieć, że Jałocha musiał interweniować dopiero w 69 minucie po uderzeniu Łukasza Zajdlera z dystansu. Długo niczego nie wnosiły też zmiany, aż wreszcie na placu gry pojawił się Daniel Rumin. Wszedł do gry w 78 minucie, a 6 minut później przyjął futbolówkę zagraną przez Szczepana i wypracował sobie miejsce do uderzenia z 20 metra, trafiając w okolice okienka.

Ostatnie minuty zrobiły się więc nerwowe, a nawet zapachniało wyrównaniem, bo w polu karnym tyszan Rumin i Szczepan starali się zdobyć drugiego gola, ale Jałocha interwencją w doliczonym czasie gry uratował tyszan od straty punktów.

Zwycięstwo przypieczętował wprowadzony jako ostatni do gry Dominik Połap. Nominalny obrońca wszedł na boisko za napastnika i wykonał jego zadanie. Gdy Drazik, próbując wesprzeć ofensywne poczynania swoich kolegów opuścił swój posterunek i wdał się w grę na środku boiska, wystarczyło podanie Kacpra Piątka, żeby 20-letni tyszanin biegnąc od połowy boiska sam na sam z pustą bramką „zamknął” mecz.


GKS Tychy – GKS 1962 Jastrzębie 3:1 (2:0)

1:0 – Biel, 11 min (głową), 2:0 – Paprzycki, 24 min, 2:1 – Rumin, 84 min, 3:1 – Połap, 90+3 min.

TYCHY: Jałocha – Szeliga, Nedić, Szymura, Wołkowicz – Biel (58. K. Piątek), Paprzycki, Norkowski, Grzeszczyk, Steblecki (58. Moneta) – Nowak (88. Połap). Trener Artur DERBIN.

JASTRZĘBIE: Drazik – Słodowy, Szcześniak, Bondarenko, Kulawiak – Ali, Zejdler (78. Rumin), Mróz, Feruga (65. Bielak), Jadach (78. Apolinarski) – Szczepan. Trener Paweł ŚCIEBURA.

Sędziował Paweł Pskit (Łódź). Bez udziału publiczności.
Żółte kartki: Nedić – Zejdler, Mróz, Szczepan.

Piłkarz meczu – Konrad JAŁOCHA.


Wypowiedzi trenerów

Paweł Ściebura: – Można powiedzieć, że powtórzył się scenariusz meczu w Niecieczy, bo znowu stworzyliśmy dużo sytuacji, dobrze operowaliśmy piłką, co odzwierciedlają statystyki, ale za wrażenie artystyczne w piłce nożnej nikt punktów nie przyznaje. Musimy sobie w szatni powiedzieć kilka męskich słów, bardzo zdecydowanych, bo mamy jakieś założenia przedmeczowe, realizujemy je, ale w pewnym momencie tracimy koncentrację i to są kluczowe momenty.

Nie chciałbym szukać usprawiedliwień, natomiast w pewnym momencie biednemu wiatr wieje w oczy i wydaje mi się, że przy pierwszym golu był spalony przy podaniu otwierającym drogę do dośrodkowania, a przy trzeciej bramce też – z tego co rozmawialiśmy – mógł być spalony. Jakiś wpływ więc na ten wynik to miało. Nie chciałbym jednak w ten sposób tłumaczyć porażki, bo tylko my jesteśmy winni tego, że przegraliśmy ten mecz, choć w jego przeciągu wcale nie byliśmy gorszym zespołem.

Artur Derbin: – Przez pryzmat tabeli można byłoby rzec, że czekał nas spacerek, ale oczywiście przed takim podejściem uczulaliśmy się bardzo mocno. Chcieliśmy wziąć mocno sprawy w swoje ręce, bo z boiska wyglądało, że przyjechał do nas bardzo wymagający przeciwnik. Bardzo zdeterminowany.

Mecz się nam jednak dobrze układał, ale w drugiej części, gdy prowadziliśmy 2:0, mieliśmy wrażenie, że coś nam ucieka. Chwała chłopakom za to, że wytrzymali te trudne momenty i naprawdę cieszą nas te ciężko wywalczone punkty.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus