Jesteśmy gotowi, by dominować!

Maciej GRYGIERCZYK: Ktoś napisał, że gola na wagę wygranej w Opolu strzelił pan po akcji sezonu.

Adrian BŁĄD: – Akcja sezonu? Tego nie wiem, ale taki kilkudziesięciometrowy sprint zakończony golem chyba w seniorskiej piłce jeszcze mi się nie zdarzył. To była typowa kontra. Dużą rolę odegrali w niej też inni nasi zawodnicy. Łukasz Zejdler, Wojtek Kędziora i Andreja Prokić ściągnęli na siebie uwagę zawodników Odry, do mnie nie doskoczył nikt, zrobiła się spora przestrzeń i wykorzystałem to. Strzał sytuacyjny, bramkarz zasłonięty… Chyba się tego nie spodziewał.

Jak na podwórku w pana rodzinnym Lubinie mówiło się na takie uderzenia czubem buta?

Adrian BŁĄD: – Z „kazika”! (śmiech). Powiedziałem też tuż po meczu, że przy bramce „włączył mi się Prokić”. W końcu to on jest znany z takich rajdów, dysponuje wielką szybkością i stąd takie porównanie.

Choć Prokić ma już podpisany, obowiązujący od lipca kontrakt ze Stalą Mielec, to haruje za dwóch.

Adrian BŁĄD: – „Proki” to profesjonalista. Wydaje mi się, że nikt z szatni, ani spoza niej, nie może mieć prawa do jakichkolwiek zastrzeżeń. Daje z siebie maksa, nie tylko na meczach, ale też treningach. Widać, że zależy mu na tym, by dobrze się wiosną prezentować. Nie da się mu zarzucić, że coś jest nie tak. Nasza szatnia to docenia.

W Opolu byliście dysponowani tak dobrze, że w razie straty jakichkolwiek punktów wsiadalibyście do autokaru niepocieszeni?

Adrian BŁĄD: – Zdobyliśmy ważne trzy punkty na trudnym terenie. Zdominowaliśmy drugą połowę. Po akcjach, których nie wykorzystywaliśmy, tylko nakręcaliśmy się. Ani przez moment nie zwątpiliśmy, że możemy ten mecz wygrać. Odra po przerwie w zasadzie nie oddała groźnego strzału. Byłby niedosyt, gdybyśmy nie zwyciężyli, ale wiedzieliśmy, że bramka w końcu wpadnie. Teraz musimy trzymać ten fason i robić wszystko, by w kolejnych spotkaniach dominować już od początku.

Niedziela zaczęła się dla pana o tyle niefortunnie, że podobno czegoś zapomniał pan do Opola?

Adrian BŁĄD: – Śmieszna sytuacja. Po prostu nie zabraliśmy z Katowic naszego głośnika. Młodzieżowcy mają zawsze sporo sprzętu do przeniesienia, dlatego głośnik akurat wziąłem na siebie i zajmuję się nim ja. Tym razem jednak go zapomniałem. Dobrze, że nie zapomniałem głowy (śmiech). W Opolu w szatni nie było więc muzyki i trzeba było radzić sobie inaczej. Niektórzy „lecieli” na słuchawkach, z telefonu. Każdy starał się koncentrować na swój sposób.

Jaką muzykę preferuje się w szatni GKS-u?

Adrian BŁĄD: – Skoro już zadbałem o ten głośnik, to czasem coś trzeba puścić… Wszystko zależy od klimatu. Co innego przed meczem, zupełnie co innego – po meczu, inna jest też playlista w tygodniu, przy okazji treningów. Jak to w grupie ludzi, każdy lubi co innego i trzeba dopasować się do wszystkich. Przed pierwszym gwizdkiem zwykle leci coś bardziej motywacyjnego, a po zwycięstwach jest już luźniej. Dominuje disco-polo.

Brak muzyki nie przeszkodził wam oczywiście w tym, by bardzo przeważać nad Odrą fizycznie.

Adrian BŁĄD: – Wiemy, że wyglądamy pod tym względem dobrze. Po to pracowaliśmy przez ponad dwa zimowe miesiące. Każdy z nas zdaje sobie sprawę, że jest gotowy na to, by dominować w danym sektorze boiska. Po tych dwóch tegorocznych meczach można stwierdzić, że jesteśmy naprawdę nieźle przygotowani. Każdy z nas ma w sobie tyle pary, by przez ponad 90 minut szarpać od jednego do drugiego pola karnego. Trzeba ten stan utrzymać i poprawiać te elementy, które na razie szwankują, a wtedy będzie nam wychodziło jeszcze więcej, rywale będą stwarzać jeszcze mniej okazji.

Strzelił pan w GKS-ie 4 gole. Każdy z nich – w wygranym meczu.

Adrian BŁĄD: – Chcę przede wszystkim pomagać drużynie. Nie ma bramek ważnych bardziej i mniej. Trafienie na 1:1 też może okazać się szalenie istotne, dać oddech drużynie. Cieszy mnie to, że dochodzę do sytuacji. Obym podtrzymał to jak najdłużej, a wtedy będziemy zadowoleni.

Kibice mówią, że w meczach pan nie błyszczy, ale nie mają nic przeciwko temu, skoro notuje pan takie liczby. Z Rakowem – asysta, z Odrą – asysta i gol.

Adrian BŁĄD: – Obym zawsze grał taki „piach” jak w Opolu (śmiech). Można od pierwszej minuty prezentować rajdy, strzelać z każdej pozycji, ale jeśli nie będzie z tego bramek ani asyst, to wolę tego nie robić. I zamiast tego błysnąć raz, ale konkretnie. Co da mi zrobienie dziesięciu akcji, skoro nie będzie z tego pożytku? Dodam też, że z Rakowem była nieco inna sytuacja, miałem inne zadania, więcej musiałem udzielać się w defensywie. Nie udzielałem się tyle z przodu, bo sporą część meczu spędziłem przy naszych obrońcach. Raków grał trójką stoperów, ja odpowiadałem za wahadłowego, przeciwnicy nie stworzyli z bocznego sektora żadnej sytuacji, byśmy mogli coś sobie zarzucić. Z Odrą tylu zadań defensywnych nie było, zakończyłem ten mecz z golem i asystą. To mnie broni, a każdy ma prawo do swojej opinii.

W sześciu ostatnich meczach zdobyliście łącznie 16 punktów. Gdy na koniec października przegraliście derby z GKS-em Tychy, trudno było na taką serię liczyć?

Adrian BŁĄD: – Pracowaliśmy na to od czerwca. Do klubu przyszła spora liczba nowych zawodników, rotacja w szatni była dużo, więc trudno, by zespół od razu zaskoczył. Widać jednak było, że z meczu na mecz jest coraz lepiej. Po dobrej końcówce mogliśmy żałować, że jesień się skończyła. Teraz pokonaliśmy Raków i Odrę. Zwróćmy też uwagę, że mamy z tymi drużynami lepszy bilans bezpośrednich meczów. Ale… spokojnie. Kilka drużyn jest przed nami, z większością jeszcze zagramy. Każde spotkanie, każda zdobycz będzie na wagę złota. My nie możemy już sobie pozwalać na stratę punktów, bo to my musimy gonić, a nie uciekać. Dobrze, że została zimą w drużynie ta sama grupa ludzi. Przy wymianie dziesięciu zawodników cała zabawa zaczęłaby się od nowa. A tak, pracujemy już wszyscy razem przez nieco dłuższy czas, coraz lepiej się znamy, łapiemy pewne nawyki. Jeden wie, na co stać drugiego. To procentuje.

W sobotę mecz z Zagłębiem Sosnowiec, czyli okazja do odkupienia win z jesieni, gdy przegrywaliście jedne derby po drugich…

Adrian BŁĄD: – Szczególnie zawiedliśmy w Sosnowcu, gdzie przegraliśmy 0:3. Wysoko. Mamy teraz rachunki do wyrównania. Zagłębie nie jest przypadkowym zespołem, ma kilku zawodników potrafiących grać w piłkę, tworzą monolit. Czeka nas trudne zadanie, ale gramy u siebie, więc zrobimy wszystko, by zwyciężyć i wyśrubować passę.

Trener Paszulewicz pozwala wam używać w szatni słowa „ekstraklasa”?

Adrian BŁĄD: – (śmiech). Od kilku lat środowisko wokół „Gieksy” raczej nie pozwala mówić o czymś innym. Wiadomo, o co chodzi. Cała Polska wieści, że „Gieksa” idzie na awans. Trener chce teraz ściągnąć z nas ten ciężar. Nie zamierzamy sztucznie pompować balonika, po ledwie dwóch wygranych w tym roku meczach. Nie ma co robić „pompki”, że GKS zmierza do ekstraklasy, bo gdy przyjdzie porażka, będzie to bardzo bolało, a to nam niepotrzebne. Naprawdę, skupiajmy się na najbliższym meczu, a wtedy wynik końcowy przyjdzie sam.