„Kojotki” Naprzód. Bez bujania w obłokach

 

Informacja o sportowej śmierci Naprzodu Janów jest przedwczesna i w imieniu grupy zapaleńców mogę zapewnić, że będziemy kontynuować działalność oraz pielęgnować tradycje – mówi prezes stowarzyszenia „Kojotki” Naprzód Janów, Anna Rehlich.

Wprawdzie pani prezes, mama trzech synów, z których najstarszy (7 lat) próbuje sił w bramce, mocno zaangażowała się w ratowanie tego klubu, którego wizerunek został mocno nadszarpnięty.

– Mamy wiele ciekawych pomysłów, ale działamy krok po kroku, teraz przede wszystkim chcemy dokończyć ten szalony sezon w rozgrywkach młodzieżowych. Potem zbierzemy się i zaczniemy realizować plan działania, który już mamy. Na pewno będzie to Naprzód, ale bez już MUKS, sportowej spółki oraz bez dotychczasowego szefa – dodaje pani prezes.

Stowarzyszenie „Kojotek”

Nazwa „Kojotki” MUKS Naprzód funkcjonowała już dawno, bo pod nią z powodzeniem rywalizował kobiecy zespół. Gdy nadeszły chude lata, to Janusz Grycner, prezes MUKS Naprzód, rozłożył bezradnie ręce i stwierdził, że kobieca drużyna nie wystąpi w ligowych rozgrywkach.

– Skoro prezes nie chciał mieć w klubie dziewcząt, a oprócz pierwszej drużyny działały jeszcze dwie grupy młodzieżowe, to nie można było tego lekką ręką odpuścić – wyjaśnia szefowa „Kojotek”.

– Postanowiłyśmy założyć stowarzyszenie i przygarnąć zarówno młodsze, jak i nieco starsze „Kojotki”, by mogły kontynuować sportową pasję. 22 lipca będziemy obchodzić 5-lecie istnienia. Działamy w oparciu o skromny budżet, przy wsparciu miasta oraz z dużą pomocą naszych wypróbowanych przyjaciół. W naszym stowarzyszeniu obowiązują zasady fair play i będziemy się ich trzymać w naszej działalności.

Zdesperowani rodzice

O zapaści finansowej MUKS Naprzodu Janów oraz sportowej spółki, zawiadującej zespołem, zgłoszonym do rozgrywek Polskiej Hokej Ligi w sezonie 2019/20 wiedziano w lecie minionego roku. Jedni zamiatali problemy pod dywan, a prezes Grycner i inni powtarzali: jakoś to będzie.

Natomiast inni starali ich nie dostrzegać – to działacze PZHL i PHL – bo tak było im pewnie wygodniej. Problemy narastały i zdesperowani rodzice ćwiczących w klubie dzieciaków coraz bardziej się niepokoili o ich przyszłość.

– Sytuacja była mało komfortowa, ale za wszelką cene chcieliśmy ratować co się tylko da – wyjaśnia trener koordynator, Janusz Imiołczyk. „Kojotki” chciały przejąć wszystkie trenujące grupy, od przedszkolaków (500 dzieciaków uczy się jeździć na łyżwach – przyp. red.), mikrusów, żaków, młodzików aż do juniorów. Nie chcieliśmy, by nasza młodzież rozjechała się po województwie.

Prezes przeciągał co prawda moment podjęcia takiej decyzji, ale ostatecznie w listopadzie przejęliśmy zespoły najmłodszych. Tylko młodzicy, juniorzy młodsi i starsi zostali w sportowej spółce, alet rodzicom tych chłopaków nie za bardzo się uśmiechało, by kierował nimi prezes Grycner.

– Najpierw przejęliśmy 6 drużyn, zaś od 13 lutego, z chwilą zawieszenia licencji na grę w PHL, pozostałe drużyny – informuje prezes Rehlich. – Teraz nasz klub ma dwie sekcje – żeńską oraz męską – i do końca sezonu musimy jakoś przetrwać, a potem dobrze się zorganizować, żeby zacząć działać według nowych zasad.

Miejsce dla seniorów

Na tę chwilę MUKS Naprzód i sportowa spółka z prezesem Grycnerem istnieje już tylko na papierze, a niedługo pewnie zostanie zapisana w rejestrze dłużników. W klubie nie ma już zawodników, więc spółka nie ma racji bytu.

– Zapewniam, że klub o nazwie Naprzód na pewno nie zginie ze sportowej mapy i już mogę zaprosić na jesienne obchody 100-lecia – mówi z przekonaniem prezes Rehlich.

– Nie wyobrażam sobie, żeby go zabrakło, zapisał przecież taką piękną kartę w historii. W naszej nowej strukturze powinno się znaleźć miejsce też dla zespołu seniorów, ale na tę chwilę nie stać nas grę w ekstraklasie, bo to jest zupełnie inny poziom finansowy.

Naszego budżetu na to nie stać, ale trzeba rozważyć ewentualny występ na niższym szczeblu. Na razie ratujemy co się da, ale zapewniam wszystkich, że uratujemy klub.

Historia seniorskiej drużyny został przerwana w momencie zawieszenia licencji i MUKS Naprzód idzie w niechlubną pamięć. Teraz wypada kibicować entuzjastom hokeja z Janowa, prezes Rehlich oraz jej współpracownikom, by ich plany zostały zrealizowane.

Najważniejsze, że nie bujają w obłokach, lecz twardo chodzą po ziemi, dlatego zespoły młodzieżowe wciąż istnieją i pokazują się na arenie krajowej, uczestnicząc w prestiżowych rozgrywkach.

Juniorom młodszym Naprzodu zabrakło punktu, by znaleźć się w czwórce najlepszych w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży. Niebawem juniorzy starsi zagrają w finale MP.

Przecież trudno sobie wyobrazić, że na „Jantorze” nie będzie już tradycyjnego zawołania „Na-przód, Na-przód”!