Kontrowersja kolejki. Dziurawa defensywa „Białej gwiazdy”

W meczu krakowskiej Wisły z Miedzią Legnica pozornie do tego elementu nie można mieć zastrzeżeń. Wszak kibice obejrzeli aż dziewięć goli (4:5). Sęk w tym, że w wielu sytuacjach, nie tylko tych, po których padły gole dla ekipy Dominika Nowaka, defensorzy „Białej gwiazdy” sprawiali wrażenie dzieci zagubionych we mgle. Niektóre ich nieporadne interwencje to prawdziwy kryminał piłkarski.

Zgoda, we wcześniejszych spotkaniach defensywa wiślaków nie była murem trudnym do skruszenia. Świadczyło o tym 58 bramek straconych w 36 meczach (średnia 1,61 na jedno spotkanie). Po sobotniej potyczce z zespołem, który opuszcza ekstraklasę, te liczby są jeszcze bardziej wstydliwe – 63 bramki stracone w 37 spotkaniach i średnia 1,70 straconego gola na mecz.

Remis wystarczył. Wisła Płock uratowana

Są jednak granice śmieszności, której zawodnicy ekstraklasy nie powinni przekraczać, a zwłaszcza takiej marki, jaką jest niewątpliwie Wisła Kraków. We wcześniejszych potyczkach ligowych „Biała gwiazda” dwukrotnie straciła cztery gole i żeby było śmieszniej (?) „skaleczyły”ją Arka Gdynia (4:1) i Zagłębie Sosnowiec (4:3). Były też efektowne wiktorie: 6:2 z Koroną Kielce, czy 5:2 z Lechią Gdańsk (u siebie) i Lechem Poznań (na wyjeździe).

Z tego powodu nie kupuję tłumaczenia Rafała Pietrzaka, który po zakończeniu spotkania z „Miedzianką” powiedział: „Były wzloty i upadki w tym meczu. Zresztą tak, jak w ciągu całych rozgrywek – powiedział obrońca krakowskiego zespołu. – Chcieliśmy wygrać, żeby podziękować wszystkim za wsparcie. Nie udało się, ale kibice pewnie nie narzekali na liczbę bramek”.

Na pewno trafne było ostatnie spostrzeżenie. Każdy kibic woli oglądać taki mecz niż ten, w którym wynik jest znacznie niższy (1:0, 2:1). Defensywie Wisły nie udzielamy rozgrzeszenia. Potrafiła zachować czyste konto w meczach z Legią Warszawa (4:0), czy Górnikiem Zabrze (3:0), w których grali przecież najlepsi snajperzy poprzedniego sezonu – Carlitos i Igor Angulo.

Nie doszukując się drugiego dna – gdyby taki wynik padł kilkanaście lat wcześniej, postawa kilku zawodników gospodarzy znalazłaby się pod lupą „brygad tygrysa”. Ale to tylko luźne skojarzenie…

 

Na zdjęciu: Obrońca krakowskiej Wisły Kamil Wojtkowski i jego koledzy z defensywy na pewno nie mogą zaliczyć ostatniego meczu sezonu 2018.2019 do udanych.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ