Krótka chwila prowadzenia

Gospodarze do meczu z Treflem przystąpili już bez jednego ze swoich liderów, Jonathana Williamsa. Kontrakt rozwiązano na jego prośbę, bo już miał dość rozłąki z rodziną i powrócił do USA.

Przyjezdni postanowili szybko pokazać, kto rządzi na parkiecie. Świetnie prezentował się duet Dylewicz – Zack. Ten pierwszy trafiał jak na zawołanie zza linii 6,75 m, z kolei Zack był nie do zatrzymania w strefie podkoszowej. Trefl błyskawicznie odskoczył na kilkanaście punktów (22:10). Wydawało się, że bez problemów wywiezie z Gliwic komplet punktów.

I wtedy nastąpił zryw GTK. Jego grę ciągnęli Quinton Hooker oraz Marek Piechowicz. Ten drugi już do przerwy uzbierał 12 punktów. W drugiej kwarcie gliwiczanie zaliczyli nawet serię 12:0 i wyszli na prowadzenie 49:42.
Nie utrzymali jednak długo dobrej dyspozycji. Po przerwie niewiele mieli już do powiedzenia. Gaśli z każdą kolejną minutą. Sopocianie z żelazną konsekwencją wykorzystywali ich każdy błąd i powoli budowali przewagę. Ich grę napędzał wszędobylski Obie Trotter. Amerykanin był bardzo szybki i świetnie czytał grę. Spotkanie zakończył z aż 7 przechwytami. Do tego dołożył jeszcze 14 asyst i 18 punktów.

Trefl do końca kontrolował wynik, choć pewny swego nie mógł być. Dzięki „trójkom” Lukasa Palyzy gospodarze cały czas byli blisko. Dojść rywali jednak nie zdołali.

GTK Gliwice – Trefl Sopot 83:94 (19:24, 30:18, 15:25, 19:27)

GLIWICE: Salamonik 12 (2×3), Hooker 16 (3×3), Morgan 12, Palyza 18 (4×3), Pieloch – Ratajczak 4, Zmarlak 2, Radwański 3 (1×3), Marek Piechowicz 16 (1×3). Jędrzejewski. Trener Paweł TURKIEWICZ.
SOPOT: Zack 24, Dylewicz 20 (4×3), Trotter 18 (1×3), Love 6 (1×3), M. Kolenda 10 (1×3) – Ł. Kolenda 4, Śmigielski 3, Karolak 6, Motylewski 3, Kulka. Trener Marcin KLOZIŃSKI.