Liga Europy. Jak do tego doszło? Nie wiem…

Legia Warszawa wygrała z Leicester City i zachowała prowadzenie w grupie Ligi Europy!


Kilku zawodników, którzy na co dzień grają regularnie w Premier League, zabrakło w wyjściowym składzie Leicester na mecz z Legią Warszawa. Nie był to jednak problem mistrza Polski, bo trener Czesław Michniewicz miał swoje zagwozdki. Wiadomo było, że nie zagra przeciwko zdobywcom Pucharu Anglii Artur Boruc, a – na dodatek – nie udało się doprowadzić do pełni sprawności Luquinhasa, który w znacznej mierze jest odpowiedzialny za ofensywne poczynania „Wojskowych”.

Dzień przed meczem opiekun Legii obiecywał, że drużyna będzie perfekcyjnie przygotowana do tego spotkania. I w pierwszej połowie okazało się, że nie rzucał słów na wiatr.

Ci, którzy spodziewali się dominacji drużyny, która pokonała w tym sezonie Manchester City, mocno się rozczarowali. Legia była bardzo poprawnie zorganizowana w środku pola i wobec takiej postawy mistrza Polski, Leicester był… bezpłciowy.

Drużyna ta, w angielskiej ekstraklasie, potrafi grać bardzo dynamicznie. Dobrze rozgrywa piłkę, której nie oddaje rywalowi. Tymczasem wczoraj przy Łazienkowskiej, w pierwszych 45. minutach, piłkarze Brendana Rodgersa sprawiali wrażenie drużyny o niewielkiej zawartości zrozumienia. W pewnym sezonie wzięło się to z faktu wielu zmian, jakich dokonał północnoirlandzki szkoleniowiec, ale często podkreśla się, że zespół znajdujący się na takim poziomie ma ponad 20 zawodników gotowych do tego, by w każdej chwili wejść na boisko i nie będzie żadnej różnicy.

Leicester by, po prostu, słaby i nie przypominał zespołu z Premier League. Za to Legia grała zupełnie inaczej niż w lidze. Jasne, że zdarzały się błędy – Cezary Miszta zaliczył m.in. pusty przelot – ale sympatycy drużyny z Łazienkowskiej szybko o tym incydencie zapomnieli. Bo ich ulubieńcy stwarzali sytuacje.

Najpierw Mahir Emreli posłał jednak piłkę wysoko ponad bramką, ale za drugim razem zachował się więcej niż wzorowo. Legia wyżej nacisnęła na rywala, a piłka trafiła do reprezentanta Azerbejdżanu. Trudno powiedzieć, co na myśli mieli obrońcy Leicesteru, którzy pozwolili piłkarzowi Legii oddać strzał. Zaskoczony Kasper Schmeichel nie zdążył zareagować, a piłka – odbijając się jeszcze od słupka – wpadła do bramki. Tak, to prawda. Legia Warszawa objęła prowadzenie w starciu z drużyną Premier League i utrzymała go do przerwy.

W tej sytuacji można było się spodziewać, że po przerwie „Lisy” zdominują Legię i tak też się stało. Dosłownie po 5 minutach od wznowienia meczu, gra toczyła się już niemal wyłącznie na połowie zespołu mistrza Polski, nie licząc sporadycznych wypadów „Wojskowych”. W 66. minucie wydawało się, że piłka wpadnie do bramki. Z trzech metrów główkował Yannick Vestergaard, ale trafił wprost w Cezarego Misztę, który – w miarę upływu czasu – czuł się w bramce mistrza Polski coraz pewniej.

Tymczasem trener „Lisów”, Brendan Rodgers, niepokoił się coraz bardziej i zaczął robić zmiany. Na plac gry wprowadzał podstawowych zawodników, ale ciągle zespół z Premier League nie mógł wyrównać. Końcówka meczu była zupełnie szalona, a Legia miała dwie stuprocentowe sytuacje – po kontrach – na 2:0! Nie wykorzystała ich jednak, ale dzięki ogromnej determinacji, już w doliczonym czasie gry, mistrz Polski wybronił się i pokonał zdobywcę Pucharu Anglii. Sensacja stała się faktem! Legia Warszawa nadal jest liderem grupy C Ligi Europy!


Legia Warszawa – Leicester 1:0 (1:0)

1:0 – Emreli (31).

Sędziował Ivan Bebek (Chorwacja). [Żółte kartki:] Josue, Emreli, Pekhart, Mladenović – Thomas, Maddison

LEGIA: Miszta – Jędrzejczyk, Wieteska, Nawrocki – Johansson (78. Abu Hanna), Slisz, Charatin, Martins (70. Kastrati), Mladenović – Josue (82. Lopes) – Emreli (84. Pekhart). Trener Czesław MICHNIEWICZ.
LEICESTER: Schmeichel – Amartey (78. Lookman), Vestergaard, Soyuncu – Tielemans – Castagne, Soumare, Dewsbury-Hall (68. Maddison), Thomas – Perez (68. Barnes), Daka (82. Daka). Trener Brendan RODGERS.



Na zdjęciu: Legia Warszawa strzeliła gola przed przerwą, a po przerwie heroicznie wybroniła zwycięstwo w starciu z Leicesterm!

Fot. Rafał Oleksiewicz/Pressfocus