Liga Mistrzów. Borussia bez Piszczka na Tottenham

Czy to już kryzys? Zastanawiają się zarówno fachowcy, jak i kibice Borussii Dortmund. Trzy ostatnie mecze w wykonaniu BVB przypominają pasmo nieszczęść, których za każdym razem można było uniknąć. Najpierw ekipa prowadzona przez Luciena Favre’a prowadziła we Frankfurcie, by ostatecznie podzielić się z Eintrachtem punktami. Następnie w domowym meczu Pucharu Niemiec dwa razy obejmowała prowadzenie w starciu przeciwko Werderowi Brema, ale ostatecznie odpadła po rzutach karnych. Czarę goryczy przelał jednak ostatni mecz ligowy z Hoffenheim. Na kwadrans przed końcem regulaminowego czasu Borussia prowadziła 3:0, tymczasem rywal zdołał wyrównać.

Bez kapitana i… wicekapitana

– Traktujemy ten wynik w kategoriach porażki – nie pozostawił wątpliwości Raphael Guerreiro, lewy obrońca zespołu z Dortmundu. Ekipa z Zagłębia Ruhry nie powinna w taki sposób tracić punktów, bo przecież pięć punktów przewagi nad Bayernem Monachium, na 13 kolejek przed zakończeniem sezonu, to niewiele. Wyniki, o których mowa wyżej, z czegoś jednak wynikają. Najprościej rzecz ujmując trener Favre nie ma komfortowej sytuacji kadrowej i dziś na Wembley, gdzie zmierzy się w pierwszym meczu 1/8 finału LM z Tottenhamem, będzie musiał sobie radzić bez kilku ważnych, a nawet bardzo ważnych zawodników.

W pierwszej połowie wspomnianego meczu pucharowego z Werderem problemy mięśniowe dopadły Marco Reusa. Kapitan i najlepszy strzelec Borussii nie zagrał przeciwko Hoffenheim i nie wystąpi w Londynie. – Będziemy czekać do samego końca, ale nie liczymy na cudowne ozdrowienie – powiedział Michael Zorc, dyrektor sportowy klubu z Dortmundu. Oprócz Reusa w dzisiejszym spotkaniu nie wystąpią: obrońca Manuel Akanji, pomocnik Julian Weigl, napastnik Pablo Alcacer, a także Łukasz Piszczek. Polak, który pod nieobecność Reusa pełnił w ostatnim meczu rolę kapitana zespołu, narzeka na ból stopy. Śmiało zatem można powiedzieć, że niemiecki zespół do walki o ćwierćfinał – przeciwko niełatwemu rywalowi – przystępuje zdziesiątkowany. Jakimś pocieszeniem dla kibiców BVB jest fakt, że Tottenham… też ma swoje problemy.

Dobę mniej na odpoczynek

Harry Kane, najlepszy strzelec ekipy z północnego Londynu, z uwagi na uraz stawu skokowego będzie pauzował do końca lutego. Niezdolni do gry są też Dele Alli i Eric Lamela, a pod znakiem zapytania stoi występ Erica Diera. Mauricio Pochettino, szkoleniowiec „Kogutów”, nie narzeka jednak na ubytki personalne, a na… napięty terminarz. Przed meczem z Borussią zwrócił uwagę na fakt, że rywal miał o 24 godziny więcej na regenerację sił po ostatnim meczu ligowym. Zespół z Niemiec swoje spotkanie rozgrywał w sobotę, a Tottenham dopiero w niedzielę zmierzył się z Leicester. – Na tym poziomie różnica doby na odpoczynek jest potężna – podkreślił Argentyńczyk. – Czasem nie mogę zrozumieć dlaczego klubom, które rywalizują na kilku frontach, utrudnia się zadanie – dodał szkoleniowiec „Spurs”.

To temat przez trenerów drużyn Premier League poruszany bardzo często, a kiedyś w krytykowaniu terminarza specjalizował się przede wszystkim Jose Mourinho. Tego typu żale niewiele jednak dadzą, bo tak naprawdę sami Anglicy musieliby pójść na kompromis. Np. poprzez redukcję liczby rozgrywek na własnym podwórku. Na to jednak nie zgodzą się ani kibice, ani też stacje telewizyjne. A europejska centrala na ustępstwa na pewno nie pójdzie.

 

Na zdjęciu: Ani wyniki, ani sytuacja kadrowa Borussii Dortmund nie skłania do optymizmu przed pierwszym meczem z Tottenhamem.