Liga Narodów siatkarek. W poszukiwaniu formy

Trzy mecze, dwie porażki i jeden punkt – nie tak miał wyglądać start naszych pań w Lidze Narodów.


Za nami trzy kolejki. Polki, patrząc na drużyny, z którymi przyszło im rywalizować, miały arcytrudne zadanie. Włochy to brązowy medalista ME, Serbia – mistrz świata i Europy, a Turcja – wicemistrz Starego Kontynentu, jednak tylko Turczynki przyjechały do Rimini w mocnym zestawieniu. Włochy i Serbia wystawiły rezerwy. Z nimi nasze siatkarki zdołały ugrać punkt po 3:2 z Italią, prezentując chwiejną formę.

Miały momenty dobre – pierwsze sety z Serbią i Włochami czy końcowe fragmenty tie-breaka z tą drugą ekipą, gdy wykazały się zimną krwią, broniąc piłki meczowe – ale też dotykała je niemoc. Seryjnie psuły zagrywkę, fatalnie przyjmowały serwisy, brakowało komunikacji i nie brakowało niedokładności w rozegraniu.

– Najgorsze, co nas spotkało, to to, że mając idealną wiedzę, co się stanie po stronie Serbek, popełnialiśmy błędy techniczne w zatrzymaniu rywalek. Nawet patrząc na przyjęcie, nie byliśmy w stanie go wykorzystać. Zabrakło nam ognia w ataku. Zespół serbski walczył, podbijał każdą piłkę. Próbowaliśmy, ale byliśmy po prostu słabsi – mówił po starciu z Serbią Jacek Nawrocki.

Zawodniczki też sobie nie szczędziły krytyki. – Jesteśmy zniesmaczone, bo nie tak miało to wyglądać. Po trudnym meczu z Włoszkami wszystkie byłyśmy dobrze nastawione. Nic nam jednak nie wychodziło – mówiła Monika Jagła, libero naszego zespołu.

– Serbia to silna drużyna, ale my w tym spotkaniu nie zaprezentowałyśmy pełni swoich umiejętności. Rywalki pokazały się naprawdę dobrze w bloku, to był chyba największy problem dla nas, ponieważ straciłyśmy tempo w ataku – dodała [Magdalena Stysiak], jedna z naszych liderek.

– Gra Serbii nie była szybka czy skomplikowana, tylko piłka postawiona wysoko, dobrze na skrzydła. A nam zabrakło dobrej gry w systemie blok-obrona. W czterosetowym meczu mieć tylko trzy bloki, to jest nad czym pracować – to z kolei rezerwowa Monika Fedusio.

Mecz z Turcją też przyniósł porażkę, ale i promyk nadziei. Podopieczne Jacka Nawrockiego zagrały z zębem, werwą i dotrzymywały kroku faworyzowanym rywalkom. – Zmieniło się nasze podejście. Wiedziałyśmy, że Turczynki są w mocnym składzie, a na ich tle chciałyśmy pokazać dobrą siatkówkę. Przegrałyśmy 1:3, ale zagrałyśmy dobry mecz. Dałyśmy z siebie 100 procent. Gdybyśmy wcześniej grały z takim zaangażowaniem, to wyniki w poprzednich dniach byłyby inne. Jestem dumna z naszej drużyny – tłumaczyła Stysiak.

Nasza ekipa, w odróżnieniu od mężczyzn, nie ma powodów do narzekania na pobyt w Rimini. – W sferze sportowej obiekty do treningów i meczów są dobrze przygotowane. Czasem jest utrudniony harmonogram z powodów czasowych. Z Włochami dziewczyny skończyły mecz późno, w hotelu przez kontrolę antydopingową byliśmy grubo po północy, a już rano musieliśmy jechać na trening, bo to był nasz termin. Jest to dodatkowe utrudnienie, ale jeśli chodzi o warunki, nie są złe. Trafiliśmy do dobrego hotelu, z dobrą estetyką i jedzeniem, więc nie możemy narzekać – podkreślił Nawrocki.

W poniedziałek Polki rozpoczną kolejną serię gier – z Koreą, Belgią i Dominikaną.

Następne mecze, 31.05.: Tajlandia – Holandia, Belgia – Dominikana, Chiny – Niemcy, Brazylia – Japonia, Kanada – Turcja, Korea Płd. – Polska (18.00), Serbia – USA, Rosja – Włochy.