Mało miejsca do grania

Rozmowa z Bartoszem Pikulem, pomocnikiem grającym w czeskiej Fortuna: Liga w FK Pardubice, wcześniej piłkarzem m.in. Gwiazdy Ruda Śl., Górnika Zabrze, Stali Rzeszów, Odry Wodzisław czy SFC Opava.


Czy w szatni FK Pardubice mówi się coś o meczu Czechy – Polska?

Bartosz PIKUL: – Szczerze, to nie za bardzo. Nie ma u nas żadnego reprezentanta kadry seniorskiej. Mamy dwóch graczy w młodszej kadrze, którzy jadą na zgrupowanie. Wiele się o tym meczu nie mówi, tym bardziej, że patrząc na naszą sytuację w ligowej tabeli, to mamy inne rzeczy na głowie [po 24 kolejkach Pardubice są ma 14 miejscu w tabeli i bronią się przed spadkiem – przyp. red.].

W czeskiej reprezentacji na mecz z Polską jest aż 15 zawodników z Fortuna: Liga, po sześciu ze Slavii i Sparty, dwóch z Viktorii Pilzno i jeden z Sigmy. Czeska liga jest taka mocna?

Bartosz PIKUL: – Te zespoły które są w czubie, jak Slavia, Sparta czy Viktoria, to mocne drużyny i ciężko się z nimi gra. Tam grają wyselekcjonowani zawodnicy z całej republiki, ci najlepsi z najlepszych. Cały czas chcą „presować” i nie oddają pola przeciwnikowi. Także nieustanny pressing i tego miejsca na boisku do grania jest mało. Wszystko to na dużej intensywności.

Na kogo zwrócić uwagę w czeskiej kadrze?

Bartosz PIKUL: – Jest choćby napastnik Jan Kuchta ze Sparty, który początek, jak tam trafił to miał taki średni, ale teraz się odblokował i strzelił kilka bramek. Forma u niego rośnie.

A kto jest według pana faworytem piątkowego spotkania w Pradze na stadionie Slavii?

Bartosz PIKUL: – Na pewno Polacy. Mamy w składzie graczy, którzy grają w bardziej markowych klubach niż Czesi. Samo to, że w ich kadrze jest 15 graczy stąd, to już coś mówi, bo nie uważam, żeby liga czeska była jakąś topową w Europie. Poziomem jest podobna do naszej ekstraklasy. Ale drugiej strony to działa trochę na korzyść Czechów, bo to że mają tylu zawodników ze swoje ligi to sprawia, że bardzo dobrze się znają z boiska. Jak z klubu jest po sześciu zawodników w kadrze, to na pewno są ze sobą dobrze zgrani.

W Czechach gra pan od kilku lat. Najpierw był SFC Opava, teraz jest FK Pardubice. Jak się pan tam czuje i co jest odmienne jeżeli chodzi o naszą ligę?

Bartosz PIKUL: – Tutaj tego miejsca na boisku jest zdecydowanie mniej niż w naszej lidze. Przeciwnik atakuje wysoko, szybko chce odebrać piłkę i to jest takie nieprzyjemne. Tutaj jest taka największa różnica. Podstawą jest pressing, wysoki pressing. Nie ma czegoś takiego, jak cofanie się pod swoją bramkę i czekanie na to, co zrobi rywal.

Czyli nie ma przysłowiowego stawiania autobusu przed polem karnym?

Bartosz PIKUL: – To znaczy wiadomo, kiedy grasz z taką Slavią Praga, to nie idziesz z nią na walkę na noże. Tam są tak wyselekcjonowani zawodnicy, w Sparcie zresztą też, co widać po powołaniach, że są to ich najlepsi gracze w kraju.

Jak pan się odnajduje w czeskich zespołach?

Bartosz PIKUL: – Nie mam żadnych problemów. Po czesku się nauczyłem, zresztą nasz trener Radoslav Kovać mówi też po angielsku, bo jako piłkarz grał na Wyspach, więc można się komunikować także w tym języku. Co tutaj w Czechach zaobserwowałem to mogę powiedzieć, że są tutaj bardzo pracowici ludzie. Każdy pracuje ciężko, a widzę to po klubach, w których tutaj byłem czy jestem. Objętościowo pracujemy ciężko, ale też każdy tam od siebie stara się dokładać indywidualnie. Zostaje się po treningu czy ktoś tam szuka dla siebie dodatkowego zajęcia, żeby się poprawić. To takie dobre podejście, widać jak ci ludzie tutaj są głodni do tego, żeby się rozwijać i stale się poprawiać.

A jak jest w pana wypadku? Idzie pan do przodu?

Bartosz PIKUL: – Myślę, że tak. Początek był w kratkę, ale miałem przerwę w graniu, bo od września do grudnia zagrałem tylko kilka meczów w rezerwach klubu z Opawy. To z tego powodu, że nie przedłużyłem kontraktu i zostałem odsunięty od składu, choć trenowałem z pierwszym zespołem. Trener miał zakaz zabierania mnie na mecze wydany przez dyrektora sportowego. Teraz po przyjściu do Pardubic, z tygodnia na tydzień, z treningu na trening i z meczu na mecz jest mi coraz łatwiej. Nabieram pewności siebie. Też trzeba pamiętać, że przeszedłem do klubu z ekstraklasy, a więc o szczebel wyżej.

Można chyba powiedzieć, że w pana karierze ważna jest osoba kilkudziesięciokrotnego reprezentanta Czech Radoslava Kovaca. Raz że dał panu szansę w Opawie, a teraz ściągnął do Pardubic.

Bartosz PIKUL: – Na pewno tak i jest to miłe, że po tym, jak prawie trzy lata temu grałem u niego w Opawie, to pamiętał o mnie. Tak samo jego asystenci, trener od przygotowania motorycznego też mnie zapamiętali. Pomogłem sobie też dobrym poprzednim sezonie, kiedy graliśmy w barażach, a ja po roku leczenia kontuzji grałem, grałem dobrze i było kilka zapytań z klubów z najwyższej klasy rozgrywkowej, nie tylko z Pardubic.

Wybiera się pan na mecz do Pragi?

Bartosz PIKUL: – Nie. Będę go oglądał w telewizji.

Na jaki wynik pan stawia?

Bartosz PIKUL: – Będzie to pewnie zacięty mecz, Czesi na pewno nie oddadzą nam pola, ale stawiam na wygraną reprezentacji Polski 2:0.


Na zdjęciu: Bartosz Pikul od trzech lat z powodzeniem radzi sobie na czeskich ligowych boiskach.

Fot. fkpardubice.cz