Mały krok na papierze, wielki na parkiecie

Jastrzębianie w niedzielę mogą zdobyć drugie w historii mistrzostwo Polski. – Staniemy na głowie żeby nie świętowali za szybko – zapowiada Paweł Zatorski, libero ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.


Jastrzębski Węgiel finałową rywalizację rozpoczął od „trzęsienia ziemi”. Ograł 3:1 i to w Kędzierzynie-Koźlu, ZAKSĘ, czyli 100-procentowego faworyta. Była to już czwarta w tym sezonie konfrontacja tych drużyn i dopiero pierwszy triumf jastrzębian.

– Pokazaliśmy sobie i wszystkim dookoła, że można z ZAKSĄ rywalizować. W tym sezonie kędzierzynianie nie mieli sobie równych, szli jak maszyna nie do zatrzymania – mówi Jakub Popiwczak, libero Jastrzębskiego Węgla.

Jednym z bohaterów starcia był Jakub Bucki. Rezerwowy atakujący „pomarańczowych” na parkiecie pojawił się w drugim secie, przy prowadzeniu gospodarzy 12:9. Odmienił losy meczu. Udanymi atakami i świetnymi zagrywkami poderwał kolegów do walki. – Początkowo byliśmy bardzo nerwowi. Dopiero od drugiego seta uspokoiliśmy naszą grę. Widać było, że prezentujemy swoją siatkówkę. I później trzymaliśmy już ten poziom do końca. Zagrywka była naszym mocnym atutem i dużo krzywdy narobiliśmy nią ZAKSIE – ocenia.

W niedzielę (godz. 17.30) jastrzębianie mogą zrobić drugi, decydujący krok i świętować mistrzostwo Polski! Byłoby drugim w historii klubu. Pierwsze wywalczyli w 2004 roku, ogrywając PZU AZS Olsztyn. W klubie z Górnego Śląska nikt jeszcze nie myśli o świętowaniu. Wszyscy zdają sobie sprawę, że są w połowie drogi, a zrobienie drugiego kroku będzie piekielnie trudne.

– ZAKSA przyjedzie bardzo podrażniona. Będzie chciała wygrać, czyli zrobić to, co do niej należy. Bo to zespół z Kędzierzyna-Koźla jest faworytem finału. Nasze zwycięstwo o niczym kompletnie nie świadczy. Nie obiecuję, że rywalizacja zakończy się w niedzielę, choć bardzo mocno w to wierzę i chciałbym, by tak się stało. Byłby to dla mnie dodatkowy super prezent urodzinowy – mówi Popiwczak, który w sobotę skończy 25 lat. – Drugi krok trzeba zrobić i to większy niż ten, który już wykonaliśmy. ZAKSA się nie położy, więc będzie znowu fajne widowisko i mam nadzieję, że wygramy – wtóruje mu Bucki.

Kędzierzynianie też się odgrażają, że jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa i nie należy ich skreślać. – W pewnym momencie przestaliśmy grać dobrze, a rywale zyskiwali coraz większą pewność siebie. Wiemy, że to zespół, który dobrze zagrywa, co udowodnił w meczu finałowym, robiąc tylko 14 błędów przy 9 asach. Z kolei my traciliśmy okazje, które mieliśmy, aby wrócić do gry. To nie jest dla nas dobry początek walki o złoto, ale jej wynik jest nadal otwarty. Możemy wygrać na wyjeździe i wrócić do Kędzierzyna-Koźla – przekonuje Benjamin Toniutti, rozgrywający ZAKSY.

Dobrej myśli jest też Nikola Grbić, szkoleniowiec ekipy z Kędzierzyna-Koźla. – Jestem pewien, że ta drużyna ma energię, siłę i motywację, aby odwrócić losy tej rywalizacji – zapewnia Serb.

Jednym z kluczowych elementów w niedzielę będzie przyjęcie zagrywki. W ZAKSIE stają na głowie, by do niedzielnego spotkania jak najlepiej był przygotowany Paweł Zatorski. Podstawowy libero z powodu problemów zdrowotnych opuścił dwa mecze. Na boisko wrócił w pierwszym finałowym spotkaniu, ale był oszczędzany. – To jest zaleta fazy play-off, że żeby zdobyć trofeum, trzeba wygrać dwa spotkania. Staniemy na głowie i zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby w niedzielę utrudnić jastrzębianom zdobycie mistrzostwa –zapewnia Zatorski.


Na zdjęciu: Jurij Gładyr (z lewej) swoją charyzmą i ekspresją dodaje kolegom mnóstwa energii.

Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus