Mecz po meczu. Dziesięć razy o stawkę

 

Otwieraliśmy eliminacje Euro 2020 meczem z teoretycznie najgroźniejszym rywalem i na jego terenie, czyli to, co najtrudniejsze, trafiło się nam na starcie kwalifikacyjnej kampanii. To było klasyczne spotkanie na 1:0 i właśnie nam udało się w ten sposób przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Wiosna była czasem, kiedy to Krzysztof Piątek, czego tylko się nie dotykał, to zamieniał w złoto, czyli na bramkę. W ten sposób padł jedyny gol w tym spotkaniu. Mieliśmy trochę szczęście, Wojciech Szczęsny co najmniej dwa razy musiał się wykazać, ale wydaje się, że wygraliśmy zasłużenie. Piątek mógł raz jeszcze wpisać się na listę strzelców, ale w znakomitej sytuacji przestrzelił. Wtedy nie mogliśmy uwierzyć, że coś podobnego może mu się przytrafiać częściej.

21 marca, Wiedeń, Ernst-Happel-Stadion

Austria – Polska 0:1 (0:0)

0:1 – Piątek, 68 min (głową).
Sędziował Anastasion Sidiropulos (Grecja). Widzów 40400. Żółta kartka: Bereszyński.
POLSKA: Szczęsny – Kędziora, Glik, Bednarek, Bereszyński – Grosicki (90. Pazdan), Klich, Krychowiak, Milik (46. Frankowski), Zieliński, (59. Piątek) – Lewandowski.

Po najtrudniejszym przyszło teoretycznie najłatwiejsze zadanie. Łotysze nie mieli nam prawa zrobić krzywdy. To bowiem zespół, który potrafił przegrać nawet z Gibraltarem.

Tymczasem przez grubo ponad godzinę męczyliśmy się na Stadionie Narodowym niemiłosiernie. Nie wykorzystaliśmy wielu znakomitych sytuacji, chociaż już z ich stwarzaniem miewaliśmy problemy. Rywal potrafił nas nawet skontrować i przypomniał się mecz eliminacji MŚ 2018 przeciwko Armenii, który cudem wygraliśmy w piątej doliczonej minucie. Zarówno jednak wtedy, jak i teraz, sprawy w swoje ręce wziął Robert Lewandowski, który w końcu skruszył łotewski mur. Tym razem nieco wcześniej, a drugiego gola – również głową – dołożył Kamil Glik.

Co ciekawe ładną asystę zaliczył w tym spotkaniu ten, który – zdaniem większości kibiców i ekspertów – w ogóle do reprezentacji powoływany być nie powinien, czyli Arkadiusz Reca.

24 marca, Warszawa, Stadion Narodowy

Polska – Łotwa 2:0 (0:0)

1:0 – Lewandowski, 76 min (głową), 2:0 – Glik, 84 min (głową).
Sędziował Alijar Aghajew (Azerbejdżan). Widzów 51112. [Żółte kartki:] Kędziora, Piątek.
POLSKA: Szczęsny – Kędziora, Glik, Pazdan, Reca – Grosicki (83. Frankowski), Krychowiak, Klich (62. Błaszczykowski), Zieliński – Piątek (87. Milik), Lewandowski.

To był najbrzydszy występ naszego zespołu w tych eliminacjach. W Skopje było gorąco i parno, ale to nie usprawiedliwia faktu, że w pierwszej połowie nie byliśmy w stanie wymienić kilku dokładnych podań i przygotować jakiej konkretnej akcji w ofensywie. Gola, na wagę trzech punktów, strzeliliśmy w kuriozalnych okolicznościach, bo magia Piątka jeszcze działała. Napastnik Milanu uderzył czymś w rodzaju… przewrotki. Piłka leniwie zmierzała do siatki, a zarówno Lewandowski, jak i Glik, jej nie dotknęli.

Starcie z Macedończykami pokazało, że nawet w takich meczach trener Jerzy Brzęczek nie zamierza nadmiernie ryzykować i stawia na to, aby przede wszystkim nie stracić. Ostatecznie wyszło na jego, ale nikt, kto jeszcze cokolwiek z tego meczu pamięta, nie chce o nim dłużej rozmyślać.

7 czerwca, Skopje, Nacionałna Arena

Macedonia Północna – Polska 0:1 (0:0)

0:1 – Piątek 47 min.
Sędziował Gianluca Rocchi (Włochy). Widzów 25000. Żółte kartki: Glik, Bednarek.
[POLSKA:] Fabiański – Kędziora, Glik, Bednarek, Bereszyński – Frankowski (46. Piątek), Klich (90. Góralski), Krychowiak, Zieliński, Grosicki (70. Rybus) – Lewandowski.

Po trzech dniach w Warszawie zobaczyliśmy zupełnie inny zespół. Grający ofensywnie i od pierwszych minut szukający bramki. Padły aż cztery gole, a o przynajmniej dwa z nich są godne zapamiętania. Najpierw Piątek skończył kapitalną akcję i przytomnie odegranie Tomasza Kędziory zamienił na bramkę.

A niedługo po przerwie, po genialnym podaniu Piotra Zielińskiego, Kamil Grosicki uderzył z pierwszej piłki. Wynik spotkania ustalił Damian Kądzior, dla którego było to jedyny występ w tych eliminacjach. Po czterech meczach kampanii mieliśmy na swoim koncie komplet punktów, osiem bramek strzelonych i ani jednej straconej, jako jedyny zespół w Europie.

Wiedzieliśmy, że jeżeli nagle nie zaczniemy partaczyć meczu za meczem, to przed nami autostrada do Euro 2020, po której jesienią będzie należało jedynie przejechać.

10 czerwca, Warszawa, Stadion Narodowy

Polska – Izrael 4:0 (1:0)

1:0 – Piątek, 35 min, 2:0 – Lewandowski, 56 min (karny), 3:0 – Grosicki, 58 min, 4:0 – Kądzior, 84 min.
Sędziował Tobias Stieler (Niemcy). Widzów 57229. Żółta kartka: Krychowiak.
POLSKA: Fabiański – Kędziora, Glik, Bednarek, Bereszyński – Zieliński, Klich (75. Góralski), Krychowiak, Grosicki (77. Kądzior) – Piątek (73. Milik), Lewandowski.

W Lublanie spłynął po nas zimny prysznic. Był to, pod względem piłkarskim, najgorszy mecz naszego zespołu w tych eliminacjach. Tym razem trener Brzęczek zaczął spotkanie wyjazdowe odważniej, bo na dwóch napastników. Szybko jednak potwierdziło się to, o czym słyszeliśmy latem. Że Piątek stracił formę, ale absolutnie tego zawodnika o tak fatalny mecz winić nie należy.

Popełnialiśmy proste błędy, które Słoweńcy wykorzystywali. Ponadto nie mieliśmy w tym spotkaniu szczęścia. Nawet Łukasz Fabiański, który był ostatnim do krytyki, wpuścił jedną z bramek między nogami. Stało się też jasne, kolejny raz, że bez Glika w obronie ani rusz, tym bardziej, kiedy zastępuje go Michał Pazdan. Po tym meczu zaczęliśmy mieć obawy, czy nie zbyt prędko uwierzyliśmy, że awans do mistrzostw Europy mamy w kieszeni.

6 września, Lublana, Stadion Stożice

Słowenia – Polska 2:0 (1:0)

1:0 – Struna, 35 min, 2:0 – Szporar, 65 min.
Sędziował Siergiej Karasiow (Rosja). Widzów 15231. Żółte kartki: Bereszyński, Klich, Krychowiak.
POLSKA: Fabiański – Kędziora, Pazdan, Bednarek, Bereszyński – Zieliński, Klich (70. Bielik), Krychowiak, Grosicki (70. Błaszczykowski) – Piątek (76. Kownacki), Lewandowski.

To był ważny i trudny bój, zakończony bezbramkowym remisem. Chociaż gdyby istniało coś takiego, jak remis ze wskazaniem, to nie ma wątpliwości, że to Austriacy byli drużyną odrobinę lepszą, dojrzalszą taktycznie i bardziej zdeterminowaną do tego, aby wygrać. Taka jednak była sytuacja w grupie, bo pomimo wpadki w Słowenii, ciągle to my prowadziliśmy w klasyfikacji.

Jeżeli chodzi o aspekty defensywne, to generalnie nasz zespół spisał się bez zarzutu, ale w ofensywie zrobił niewiele, aby wygrać. W pamięć zapadła jednak sytuacja, której nie wykorzystał Robert Lewandowski. Nie mogliśmy wręcz uwierzyć, że nasz as atutowy może nie trafić z takiej pozycji. Oczywiście o żadnym kryzysie nie było mowy, ale zaczęliśmy się trochę niepokoić, bo najlepszy strzelec naszego zespołu od czterech spotkań nie był w stanie trafić do siatki rywala z gry.

9 września, Warszawa, Stadion Narodowy

Polska – Austria 0:0

Sędziował Viktor Kassai (Węgry). Widzów 56788. Żółte kartki: Klich, Bielik.
POLSKA: Fabiański – Kędziora, Glik, Bednarek, Bereszyński – Zieliński, Krychowiak, Bielik, Kownacki (58. Błaszczykowski, 77. Klich), Grosicki (70. Szymański) – Lewandowski.

Podobnie, jak przed pierwszym meczem z Łotwą, nie zakładaliśmy innego scenariusza, jak zwycięstwo. Tym razem jednak wszystko zaczęło się dużo szybciej. Robert Lewandowski wrócił na strzelecką ścieżkę i przed upływem kwadransa miał już na swoim koncie dwa trafienia.

Później na stadionie w Rydze niewiele się działo. Mieliśmy pełną kontrolę nad meczem, ale wyraźnie nie kwapiliśmy się do tego, aby urządzić sobie trening strzelecki. Może takie było założenie, aby nie forsować się przed starciem z Macedonią Północną? Tego nie wiemy.

W drugiej połowie „Lewy” raz jeszcze trafił do siatki – to były jedne z łatwiejszych bramek w jego reprezentacyjnej karierze. Kolejnym, a w zasadzie jednym z nielicznych pozytywów w tym spotkaniu był Sebastian Szymański. Który pierwszy raz w drużynie narodowej zagrał od pierwszej minuty.

10 października, Ryga, Stadion Daugava

Łotwa – Polska 0:3 (0:2)

0:1 – Lewandowski, 9 min, 0:2 – Lewandowski, 13 min, 0:3 – Lewandowski, 76 min.
Sędziował Haliz Oezkahya (Turcja). Widzów 7107. Żółte kartki: -.
POLSKA: Szczęsny – Kędziora, Glik, Bednarek, Rybus (80. Reca) – Szymański, Krychowiak, Klich (60. Piątek), Zieliński, Grosicki (77. Frankowski) – Lewandowski.

Tak się złożyło, że po siedmiu seriach gier w naszej grupie eliminacyjnej wszystko zależało od nas. Inne wyniki spowodowały, że wygrana w meczu z Macedonią Północną na Stadionie Narodowym dawała nam gwarancję awansu na Euro 2020. Cel przed meczem był zatem prosty – wygrać za wszelką cenę.

W pewnej mierze mecz ten przypominał nieco domowe starcie z Łotwą. Z tą różnicą, że graliśmy dużo lepiej, ale piłka długo nie chciała wpaść do siatki. Wreszcie jednak rezerwowy Przemysław Frankowski zdobył upragnionego gola tuż po wejściu na boisko, a później Arkadiusz Milik – pięknym strzałem z dystansu – przypieczętował trzeci z rzędu awans reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy.

O ile w pierwszym meczu Macedończycy trochę nas postraszyli, o tyle w Warszawie nie mieli zbyt wiele do powiedzenia.

13 października, Warszawa, Stadion Narodowy

Polska – Macedonia Północna 2:0 (0:0)

1:0 – Frankowski, 74 min, 2:0 – Milik, 80 min.
Sędziował Antonio Mateu Lahoz (Hiszpania). Widzów 52894. Żółte kartki: Bednarek, Reca, Szymański.
POLSKA: Szczęsny – Bereszyński, Glik, Bednarek, Reca – Szymański (68. Milik), Góralski, Krychowiak, Zieliński (90. Piątek), Grosicki (73. Frankowski) – Lewandowski.

Jechaliśmy do Izraela z pewnymi obawami, bo w kraju tym zrobiło się niespokojnie. Mecz jednak udało się rozegrać bez przeszkód, a Jerzy Brzęczek – po raz pierwszy w eliminacjach – posadził na ławce Roberta Lewandowskiego. A to dla niego na mecz przyszło wielu izraelskich kibiców.

Wynik meczu otworzył jednak znajdujący się w wysokiej formie Grzegorz Krychowiak. Do przerwy byliśmy stroną dominującą, a chyba w żadnym z wcześniejszych spotkań nie stworzyliśmy sobie takiej ilości wybornych sytuacji.

Większy spokój zyskaliśmy jednak dopiero po trafieniu Piątka, który wepchnął piłkę do siatki na swoje przełamanie. Mecz zakończył się małym skandalem, bo kibic, który chciał uściskać „Lewego”, potrącił Kędziorę. Spotkanie zostało jednak dograne do końca, ale pewien niesmak pozostał.

16 listopada, Jerozolima, Stadion Teddy

Izrael – Polska 1:2 (0:1)

0:1 – Krychowiak, 4 min, 0:2 – Piątek, 43 min, 1:2 – Dabbur, 88 min.
Sędziował Mattias Gestranius (Finlandia). Widzów 16700. Żółta kartka: Bielik.
POLSKA: Szczęsny – Kędziora, Glik, Bednarek, Reca – Frankowski, Bielik, Krychowiak (84. Furman), Zieliński, Szymański (63. Lewandowski) – Piątek (70. Klich).

Mimo iż murawa na Stadionie Narodowym – zresztą nie pierwszy raz – była w tragicznym stanie, to pod względem czysto piłkarskim było to najciekawsze spotkanie tych eliminacji, choć o niczym już nie decydowało. Sebastian Szymański strzelił premierowego gola w narodowych barwach. Podobnie, jak – ustalając wynik na 3:2 dla nas – Jacek Góralski.

Krzysztof Piątek (na pierwszym planie) był niezwykle ważnym piłkarzem pierwszej części eliminacji Euro 2020. Fot. Tomasz Folta/Pressfocus

Nie wszystko było tak spektakularne w naszej grze, bo przecież straciliśmy dwie bramki, ale nie o to w tym meczu chodziło. Jednym z jego najważniejszych elementów było przecież pożegnanie jednego z najlepszych piłkarzy naszej drużyny narodowej w XXI wieku – Łukasza Piszczka.

19 listopada, Warszawa, Stadion Narodowy

Polska – Słowenia 3:2 (1:1)

1:0 – Szymański, 3 min, 1:1 – Matavż, 14 min, 2:1 – Lewandowski, 54 min, 2:2 – Iliczić, 61 min, 3:2 – Góralski, 81 min.
Sędziował Daniel Siebert (Niemcy). Widzów 53946. Żółte kartki: Kędziora, Reca, Krychowiak.
POLSKA: Szczęsny –Piszczek (45+3. Kędziora), Glik (7. Jędrzejczyk), Bednarek, Reca – Szymański (86. Jóźwiak), Góralski, Krychowiak, Zieliński, Grosicki – Lewandowski.

 

Na zdjęciu: Gole duetu rezerwowych – Przemysława Frankowskiego (z lewej) i Arkadiusza Milika – zapewniły nam triumf w meczu pieczętującym awans na mistrzostwa Europy.