Miedź Legnica. Wyjazdowa zapaść

Miedź Legnica nie wygrywa meczów, bo „zaciął się” jej najlepszy snajper, Kamil Zapolnik.


Dorobek punktowy Miedzi Legnica w rundzie wiosennej nie powala na kolana. Podopieczni trenera Jarosława Skrobacza w pięciu potyczkach ligowych zdobyli tylko 5 punktów (na 15 możliwych). Szkoleniowców drużyny znad Kaczawy na pewno martwi również anemia strzelecka ich zawodników, bo „Miedzianka” we wspomnianych spotkaniach zdobyła tylko cztery gole – na listę strzelców bramek wpisali się Patryk Makuch. Joan Roman, Adrian Purzycki i Krzysztof Drzazga. „Zaciął się” najlepszy snajper drużyny, Kamil Zapolnik, który ma na koncie 11 goli. Po raz ostatni umieścił futbolówkę w bramce przeciwnika 4 grudnia ubiegłego roku w meczu ze Stomilem Olsztyn (2:2), w którym wykorzystał rzut karny. Może pobyt na ławce rezerwowych wyzwoliłby w nim dodatkowe pokłady energii i sportową złość, co pomogłoby mu odblokować się?

W tej chwili piętą achillesową ekipy trenera Skrobacza na pewno są mecze wyjazdowe. Zielono-niebiesko-czerwoni w tym roku najpierw ulegli 0:2 Sandecji Nowy Sącz, a potem bezbramkowo zremisowali z Resovią Rzeszów i Koroną Kielce. Po tym ostatnim występie kapitan „Miedzianki”

Szymon Matuszek stwierdził:

– Był to mecz, w którym ten, kto wykorzystałby sytuację, wygrałby. Spotkanie nie obfitowało w piękny futbol i dużą liczbę pięknych akcji i strzałów. Szukając pozytywów, można z tego meczu wyciągnąć tylko to, że nie straciliśmy bramki. Szkoda, że nie potrafimy w takich meczach przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. To by świadczyło o sile drużyny, gdybyśmy potrafili wygrywać mecze, które nam się nie układają. Niestety, tak się nie stało. Jeżeli chodzi o mój uraz z końcówki pierwszej połowy, to z tego co pamiętam, sięgałem do piłki i zaraz poczułem ból z tyłu głowy. Nie wiem, czym ktoś mnie uderzył. Na moment straciłem przytomność, ale doszedłem już do siebie.


Czytaj jeszcze: Ślepa amunicja

W najbliższej kolejce legniczanie zmierzą się na własnym boisku z Radomiakiem. Jeżeli zamierzają skutecznie walczyć o miejsce w barażach, muszą to spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść. Jesienią na wyjeździe – mecz był rozgrywany w Pruszkowie – Miedź pokonała zespół trenera Dariusza Banasika 2:0 dzięki trafieniom Krzysztofa Drzazgi i Jakuba Łukowskiego (jest już zawodnikiem Korony Kielce). Ale jak mawia stare porzekadło, to było dawno i… nieprawda. Teraz mamy nowe rozdanie i nieco inne zespoły, chociaż występujące pod tymi samymi szyldami. Ponadto własne boisko nie jest już takim atutem, jak dawniej. W 12. meczach u siebie Miedź odniosła tylko 4 zwycięstwa, poniosła tylko dwie porażki, ale aż sześć razy dzieliła się punktami z przeciwnikiem. W sobotnim spotkaniu na pewno nie zagra pomocnik Adrian Purzycki, który ma problem z kolanem i przez co najmniej trzy tygodnie nie zobaczymy go w składzie „Miedzianki”. Na baczności muszą się mieć Marcin Biernat i Patryk Makuch, których następna żółta kartka wyeliminuje z gry w jednym meczu. 29-letni obrońca ma na koncie 7 „żółtek”, a 22-letni napastnik – trzy.

Zważywszy na wyjazdową „zapaść”, przed Miedzią rysują się nieciekawe perspektywy. W siedmiu najbliższych kolejach aż pięć razy zagra na obcych boiskach…


Na zdjęciu: Napastnik Miedzi Kamil Zapolnik (z lewej) bardzo długo czeka na kolejnego gola…

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus